-I co tam przyszło do ciebie?-spytałam kładąc pizzę na stoliku w salonie.
-Nic.Chyba ktoś pomylił adresy.-odpowiedział blondyn całując mnie w czoło.-No to co jemy.
-Ale chciałabym zobaczyć tą kartkę.Może powinna być dostarczona do któregoś z sąsiadów-zobaczyłam zmieszanie i niepokój w oczach piłkarza.Mario bacznie się nam przyglądał.
-Ale nie..
-Mówiłeś,że to nic ważnego tak? Więc chciałabym to zobaczyć.
-No dobrze i tak byś prędzej czy później znalazła ten liścik-Marco podał mi kopertę i usiadł na kanapie chowając głowę w dłoniach.Osłupiała wpatrywałam się w dwa zdania i tysiąc myśli przelatywały mi po głowie.Spojrzałam na Reusa i Goetze.
-Marco wtedy co tam się stało?-spytałam ze łzami w oczach.Odpowiedziało mi milczenie wszystko stało się jasne.-Chciałam wierzyć,że wreszcie będzie dobrze i się ułoży ale zawsze byłam niepoprawną optymistką.Pół godziny temu byłam szczęśliwa,że mam osobę która mnie naprawdę kocha,a teraz wiem,że to było kłamstwem.To koniec Marco.Nie będzie więcej szans,nie będzie ciągłego wybaczania.Żałuję,że weszłam w ten związek gdybyśmy zostali przyjaciółmi wszystko byłoby łatwiejsze.To koniec!-spojrzałam na piłkarza i wyszłam na zewnątrz.Byłam głupia,że wierzyłam w happy end.To od początku nie miało większego sensu.Myślałam,że zawsze będziemy szczęśliwi jednak byłam w ogromnym błędzie.Weszłam do domu i zapaliłam światło.Poszłam do sypialni i położyłam się na łóżku.Z regału wzięłam album ze zdjęciami.W nawyku miałam wywoływanie zdjęć.Otworzyłam go na stronie tytułowej.Czarnym mazakiem kilka lat temu napisałam Lena i Marco.Powoli przewracałam strony wpatrując się w fotografie,z każdą wiązała się inna historia.Wzięłam do ręki zdjęcie na którym obydwoje z piłkarzem mieliśmy śmieszne stroje wybieraliśmy się wtedy na Halloween.Czułam spływające powoli łzy po policzkach.Byłam przekonana,że byłam tylko zauroczona w Marco,ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak mocno go kochałam.Ale tego wszystkiego nie dało się już naprawić.
******
Marco:
Wpatrywałem się w drzwi jak zahipnotyzowany miałem nadzieję,że się otworzą i stanie w nich Lena.Jednak myliłem się.
-Marco..-powiedział Mario patrząc się na mnie.
-I co kurwa zadowolony jesteś teraz,że tak się wszystko potoczyło!? Leć za nią.Może tobie się uda stworzyć szczęśliwy związek.Mario przepraszam.Nie chciałem.Wszystko się wali,nie potrafię nad tym zapanować-skierowałem się do kuchni skąd przyniosłem butelkę wódki i krzywiąc się zrobiłem duży łyk.W pewnym sensie rozumiem ją.Zraniłem ją tyle razy,a ona wybaczała mi z nadzieją,że się zmienię,że będzie lepiej.Ale Mario nie ukrywajmy nie nadaję się do związków.
-A nie pomyślałeś nad tym geniuszu,że ktoś cię wrabia próbując wyciągnąć nie małą kwotę pieniędzy.Przecież biedny nie jesteś.
-Może masz rację,ale chcę być teraz sam.Mam tego wszystkiego dosyć.Najchętniej skoczyłbym z mostu,albo innego wysokiego miejsca.No byleby nie bolało.-uśmiechnąłem się do Goetze.
-I co po takim wyznaniu mam cię zostawić samego.No chyba cię pogrzało do reszty.
-Stary będzie dobrze.No obiecuję,że nic sobie nie zrobię.-powiedziałem-A teraz wyjdź albo wykopię cię stąd siłą.
Piłkarz wreszcie ustąpił i przewracając oczami wyszedł z domu.Patrzyłem jak zamykają się za nim drzwi.Zostałem sam w mieszkaniu które nagle wydało mi się okropnie duże.Wlałem w siebie resztki wódki i zasnąłem wpatrując się w zdjęcie Leny.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wreszcie coś napisałam.Może rozdział nie jest najlepszy taki o niczym/Przepraszam was,że musielicie tyle czekać.Ale same wiecie szkoła,ciągłe gadanie o egazaminie gimnazjalnym ;c Człowiek ma już tego wszystkiego dość.
Chciałabym zaprosić was także na mój nowy blog:http://mario-dominika-story.blogspot.com/ Liczę na wasz komentarze :3