piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 7

Dochodził wieczór ale na dworze wciąż było upalnie.Siedziałam na balkonie rozmawiając z Sebastianem
-I jak tam twoje studia?
-No właśnie...Wiedziałam ,że kiedyś spytasz.Zrezygnowałam z nich.
Usłyszałam jak Boenisch  wzdycha.
-Ale Lena pojechałaś tylko po to do Dortmundu.Jak nie masz zamiaru dalej się uczyć do wracaj do Białegostoku.
-Nie Sebastian,nie wracam do Polski. Przepraszam ale tu układam sobie życie.
-Okey.Ale wiesz ,że tu zawsze będzie twoje miejsce.
-Tak wiem.Ale muszę już kończyć.
-Dobrze,ale wiesz że zawsze możesz zmienić swoją decyzję.
-Nie licz na to.
Położyłam telefon na blacie w kuchni.Poszłam do łazienki wzięłam długą gorącą kąpiel..Wysuszyłam włosy i je wyprostowałam.Nałożyłam lekki makijaż,założyłam sukienkę i szpilki.Stanęłam przy lustrze.Wszystko tworzyło nie najgorszy efekt.Punktualnie o dziewiętnastej do do drzwi zadzwonił Mario.
-Oo matko wyglądasz zjawiskowo.
-Dziękuję bardzo ale nie przesadzaj-uśmiechnęłam się.
-Ja tylko stwierdzam fakty nic więcej.
-W to nie wątpię.
Przed budynkiem czekała na nas długa biała limuzyna.W środku stał kosz z czerwonymi różami.Uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam na piłkarza.
-Co zaplanowałeś dalej?
-Niespodzianka
Pojechaliśmy nad jezioro.Na brzegu stał stolik otoczony różami.W wodzie pływały małe świeczki.Od tafli odbijał się blask księżyca.Zjedliśmy kolację i usiedliśmy na kocu.Zdjęłam buty,a nogi zanurzyłam w wodzie.Siedzieliśmy w ciszy patrząc na gwiazdy.
-Dziękuje za wieczór.-powiedziałam -Ale nie musiałeś aż tak przesadzać.
-Nie.Ty jesteś wyjątkowa,a takie osoby traktuje się wyjątkowo.Ty jesteś inna.Nie obchodzą cię pieniądze tylko to co mamy w środku.Gdybym był tu z inna dziewczyną narzekała by na wszystko.-zaśmiał się brunet.
-Dziękuję to miłe.
-Pamiętasz jak się wrzuciłem do basenu u Marco?
-Byłam wściekła i byłam gotowa coś ci zrobić.
-Nie odzywałaś się do mnie przez resztę imprezy,a potem zawoziłem cię jeszcze na lotnisko.
-I przez trzy lata się nie widzieliśmy,aż to mojego powrotu.
Położyłam się na plecach i wpatrywałam się w gwiazdy.Mario pochylił się nade mną i delikatnie pocałował.Odwzajemniłam pocałunek obejmując go.Przez chwilę straciłam głowę.Nie miałam pojęcia co robię.Dopiero po kilku sekundach odepchnęłam go.
-Mario przepraszam...
-Lena Kocham Cię.
-Nie mogę.Jesteś dla mnie jak starszy brat.Nie licz na nic.Przepraszam Cię...ale zostańmy przyjaciółmi.
-Rozumiem dobrze-uśmiechnął się smutno brunet



         
                                                                        *****
Promienie słoneczne wesoło wpadały przez okno rażąc mnie w oczy. Naciągłam kołdrę na czubek głowy jednak nie mogłam zasnąć.Przewróciłam się na plecy i otworzyłam oczy.Spojrzałam na zegarek było po jedenastej.Późne wrócenie do domu dało mi się we znaki.Założyłam bluzę i szorty.Postanowiłam wykorzystać pogodę i iść pobiegać.W parku spotkałam Goetze.
-Cześć Mario-uśmiechnęłam się do niego
-No hej.Nie spodziewałem się,że ty biegasz
-Zdrowy tryb życia i te sprawy no wiesz.Przepraszam
-Za co ty możesz mnie przepraszać.?-zdziwił się brunet
-Za wczoraj no wiesz...Nie powinnam się zgadzać na te spotkanie.
-To jest normalne spodziewałem się,że tak będzie.Chociaż miło spędziliśmy wieczór.Jestem dla ciebie jak brat,a to dużo.A tak poza tym to widzę że ciebie i lamę ciągnie do siebie.
-Mnie i Marco?-oburzyłam się -My się tylko przyjaźnimy.
-Zobaczymy co będziesz mówić jak już będziecie razem.Liczę na małe lamiątka-zaśmiał się Goetze.
Wybrałam się do centrum handlowego.Po paru godzinach wróciłam do domu obładowana torbami.Drzwi do mieszkania były otwarte.Ostrożnie weszłam do środka położyłam zakupy w przedpokoju.Chwyciłam parasolkę i ruszyłam w głąb mieszkania.
-Reus cholera!-krzyknęłam opuszczając parasolkę -Myślałam,że ktoś się włamał do mnie,a ty sobie stoisz i jesz kanapkę.
-Chcesz jedną?
-Nie chcę twoich kanapek.Co ty tu w ogóle robisz i skąd masz klucze?
-No jak kupowałem mieszkanie to wziąłem,dla bezpieczeństwa.nie było ciebie to wszedłem,a ,że zgłodniałem to sobie zrobiłem kanapkę.
-Wyjdź Marco! Spotkamy się wieczorem.
Przewróciłam oczami i zaczęłam sprzątać po Marco.Kilka kanapek,a nabrudził jakby robił  wielodaniowy obiad.Poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic.Włożyłam nowo kupioną sukienkę.Byłam ciekawa czym zaskoczy mnie piłkarz.Po nim mogłam spodziewać się wszystkiego.Drzwi niespodziewanie otworzyły się i do środka wparował Marco.
-Mamusia nie nauczyła pukać?
-No wiesz musiała to przegapić w moim wychowaniu,ale jak się kiedyś spotkacie to jej to wypomnisz.
-Jak nie zapomnę to wymienię jej kilka twoich wad
Reus zabrał mnie na dach najwyższego budynku w mieście.Po kolacji z nieba spadły płatki róż.Uśmiechnęłam się do blondyna.
-Zaskakujesz mnie.
Kelner wniósł czarną różę.
-Serio sprowadzałeś ją z Indii?-spytałam zdziwiona
-Taki mały drobiazg.
Stanęłam przy barierce.Widok który rozciągał  się zapierał dech w piersiach.
-Pięknie tu-Marco stanął obok mnie.
-Przepięknie-oparłam głowę o jego ramię
Piłkarz uśmiechnął się.Objął mnie w tali i pocałował. Przyciągnełam go do siebie i zrzuciłam ręce na szyje.
-Kocham cię Lena.Zawsze cię kochałem.
Pojechaliśmy do mojego mieszkania.Zapaliłam światło w salonie.Marco obrócił mnie do siebie i pocałował.
Wziął mnie  na ręce i skierował do sypialni
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że rozdział się podoba.Zmieniałam go chyba ze trzy razy.Teraz też do końca nie jestem zadowolona z efektu;c Ale ocenę pozostawiam wam :)
Już w niedzielę finał MŚ <33
Liczę na Niemcy :D <3 Wygramy <3
Liczę na wasze komentarze :D
Pozdrawiam :3

2 komentarze:

  1. Piękny rodział.
    Ciekawie z kim będzie ?
    Marco czy Mario.
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie .
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń