środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 12

Znowu otoczyły mnie blade ściany i sterylny zapach.Był niedzielny ranek i po szpitalnym korytarzu kręciły się tylko pielęgniarki.Przed salą w której leżała Lena siedział Sebastian,w ręku trzymał kubek z parującą kawą.Spojrzałem na niego i wszedłem do sali.Lena leżała w białej pościeli,obok niej stała kroplówka.Miała przymknięte oczy,delikatnie pocałowałem ją w czoło i usiadłem obok na krześle.W ostatnim czasie tyle się działo.Szpital,operacja miałem nadzieję,że teraz będzie wszystko dobrze.Lena odwróciła głowę i uśmiechnęła się.
-Już przyjechałeś.
-Chciałaś ze mną rozmawiać.To szybko przyjechałem,jeszcze musiałem nurkować pod łóżko bo kluczyki tam się jakość znalazły-zaśmiałem się.
-A ty jak zwykle.Chciałam ci podziękować,za to że byłeś tu przy mnie cały czas jesteś dla mnie za dobry.Nie jestem odpowiednią dziewczyną dla ciebie.Powinieneś znaleźć sobie kogoś innego.
-Ty chyba nie doszłaś jeszcze do siebie po operacji-uśmiechnąłem się.-Ja nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.Jesteś dla mnie wszystkim,żyję dla ciebie.Kocham cię i możesz sobie pomarzyć,że kiedyś przestanę.
-Wiedziałam,że jak się do mnie przyczepisz to będę miała problem żeby się ciebie pozbyć-zaśmiała się dziewczyna.-Też cie kocham lamo ty moja.
W tym samym czasie wszedł kurier z koszykiem stu czerwonych róż.Lena popatrzyła się na mnie i pokiwała głową.Uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami.
-Czy ty się dobrze czujesz? Nie masz na co pieniędzy wydawać tylko na kwiaty?
-No i wróciłaś do siebie-zaśmiałem się -Brakowało mi tego twojego narzekania.
-Heejoo lamy-do sali wkroczył Goetze.-A tu co więcej kwiatów się nie dało.Przejść nie można-powiedział próbując przejść nie depcząc róż.
-A ty pewnie jesteś zazdrosny bo nie dostałeś tylu kwiatów-uśmiechnęła się Lena.
-Nie dzięki,kupię sobie sam jak będę chciał.
-Mario wiesz bo my z chłopakami się martwimy o ciebie.Podejrzewamy,że jesteś gejem.Tak długo bez dziewczyny-zaśmiałem się robiąc unik przed ręką bruneta.
Siedzieliśmy w sali śmiejąc się i wygłupiając.Znowu było tak jak dawniej,wierzyłem,że to się już nie zmieni.
Mario traktował Lenę jak młodszą siostrę.Nie byłem zazdrosny,ale bałem się,że najlepszy przyjaciel odbierze mi kiedyś dziewczynę.






                                                                                    ***
Dwa tygodnie później Lena:
Nadszedł dzień kiedy wychodzę,ze szpitala.Opuszczę wreszcie to ponure miejsce.Spakowana czekałam na Marco.Piłkarz starał odwiedzać mnie codziennie.Moja choroba pokazała jak bardzo Reus mnie kocha i że zrobił by dla mnie wszystko.Miałam nadzieję,że teraz wszytko będzie po woli się układać.Operacja udała się i obyło się bez żadnych komplikacji.Miałam jedynie pojawiać się w szpitalu co dwa miesiące na badania kontrolne.
-Hej kochanie.Przepraszam za spóźnienie,ale musiałem coś jeszcze załatwić-uśmiechnął się piłkarz.
-No okey wybaczam ci to spóźnienie-zaśmiałam się -Ale teraz jedźmy już bo jak jeszcze spędzę tu minutę to zwariuje.
-Pamiętasz jak mówiłem o Ibizie?-spytał blondyn włączając się do ruchu drogowego.
-No coś tam wspominałeś.
-No to dzisiaj wylatujemy za dokładnie godzinę.-powiedział Reus patrząc z uśmiechem na mnie.
Zaśmiałam się.
-Ty chyba źle się czujesz.Ale okey.
Dojechaliśmy do domu Marco,piłkarz włożył walizki do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko.W hali odlotów było tłoczno.Stojąc w kolejce zdawało mi się,że widziałam Mario.Pół godziny później siedzieliśmy już w samolocie.
-Niedługo tylko ty i ja i plaża.Tego mi było potrzeba-powiedział blondyn siadając obok mnie
-Nie bądź tego taki pewien.Patrz Mario wsiada do drugiego samolotu-uśmiechnęłam się.
-On wie jak popsuć wakacje-westchnął piłkarz
-Nie będzie tak źle.
Położyłam głowę na ramieniu Marco i momentalnie zasnęłam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chcę was przeprosić,że musieliście tyle czekać,ale pisałam ten rozdział trzy razy i nawet teraz nie jestem z niego zadowolona.Wyszły takie flaki z olejem -,- Ale zostawiam go wam :)
Od września rozdziały będą pojawiać się w soboty,bo tylko wtedy będę miała czas :* A w okresie od 13 września do 30 nie będzie rozdziałów bo rodzice planują remont i nie ogarnę się :D

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 11

Najgorszym uczuciem jest czekanie.Operacja trwała już pięć godzin,a my nic nie wiedzieliśmy.Była już późna godzina nocna.Wypiłem dziesięć kaw,aby nie zasnąć,jednak zmęczenie zaczęło wygrywać.Nie spałem od dwóch dni.Bałem się.Bałem się,że już więcej jej nie zobaczę,nie usłyszę jej melodycznego śmiechu który był zaraźliwy,nigdy nie pocałuje jej ślicznych ust,nie spojrzę w piękne oczy,nie przytulę.Żałowałem,że czekałem z wyznaniem jej uczuć tak długo.Zakochałem się w niej pierwszego dnia kiedy wpadliśmy na siebie,na ulicy.Mimo upływu lat pamiętałem dokładnie ten dzień.Było wtedy bardzo upalnie.Pojechałem do Białegostoku odwiedzić kuzynkę.Kiedy wychodziłem z jej bloku,zagapiłem się i moja kawa wylądowała na sukience Leny.Tak złej jej nigdy nie widziałem zwyzywała mnie od najgorszych,a ja jak głupek zacząłem się śmiać.Zrewanżowałem się jej i odwiozłem ją do domu,a następnego dnia zaprosiłem na kawę.Spędziliśmy ze sobą cały dzień,rozmawialiśmy o wszystkim.Czułem wtedy,że nasze spotkanie było przeznaczeniem. Rozmawialiśmy codziennie i staraliśmy się jak najczęściej odwiedzać.Kochałem ją od tego spotkania.Jednak każdy miał swoje życie ja mieszkałem w Dortmundzie i spotykałem się z Carolin,a Lena była w Polsce.Związek na odległość nie miał sensu,ale kiedy dowiedziałem się,że przyjeżdża do Niemiec,poczułem,że przeznaczenie znowu się odezwało.Jednak szczęśliwe chwile nie były nam pisane.Lena walczyła teraz o życie na stole operacyjnym.Poczułem jak słone łzy toczą mi się po policzkach,widziałem przez mgłę.Maro był osobą która wspierała mnie najmocniej.On też kochał Lenę.Chociaż postanowił być dla niej jak brat.Chciałem wierzyć,że mój najlepszy przyjaciel w przyszłości mi jej nie zabierze.Było to trudne ale ufałem mu.Najchętniej cofnął bym czas i nie pozwolił żeby Lena znalazła się w szpitalu,niestety było to niemożliwe.Spojrzałem na wyświetlacz telefonu dochodziła druga w nocy.Obok mnie usiadł Mario i podał mi kubek z gorącą kawą,nie należała ona do najlepszych.
-Powinieneś się położyć.Ledwo trzymasz się na nogach,nie pokonasz swojej natury w końcu będziesz musiał iść spać-powiedział brunet
-Nie,muszę dowiedzieć się co z Leną.Jak operacja się uda to dopiero się położę,wcześniej nie ma mowy.Wierzysz w przeznaczenie?
-W przeznaczenie? Tak,czasami rzeczy nie dzieją się przez przypadek.Podobnież gdy dwoje osób są sobie przeznaczone to muszą się spotkać.
-Tak było ze mną i z Leną.Zazwyczaj nie wpadam na ludzi z kawą.No i zazwyczaj nie piję kawy w upalne dni-zaśmiałem się.
-No wiesz u ciebie wszystko jest możliwe,gorzej jakbyś wpadł na jaką starą babę.Pasowalibyście wtedy do siebie.No jeżeli lubisz tak dużą różnicę wieku.
W tym samym momencie wyszedł lekarz który operował Lenę.Szybko podniosłem się i podbiegłem do niego.
-No i co z nią?
-Musi pan poczekać na kolejnego lekarza.
-Słuchaj.Byłeś kiedyś w takiej sytuacji,że twoja ukochana walczyła o życie? No właśnie tak jak myślałem.Nie wiesz co przeżywam.Wiem,że służba zdrowia nie jest najlepsza,ale powiedz mi co z nią.
-Dobrze ja nie powinienem nic mówić,ale zachowywał bym się tak samo jakby chodziło o moją żonę.
To pani Szulc żyje,operacja udała się chociaż myśleliśmy  w pewnym momencie,że ją stracimy na stole operacyjnym,ale pacjentka walczyła do końca.Teraz powinno być dobrze.Dwa tygodnie i wypiszemy ją do domu.Nie można jej teraz odwiedzać,a pan powinien jechać do domu i się porządnie wyspać.
Poczułem jak zalewa mnie fala szczęścia.Wiedziałem,że Lena nie umrze nie mogła.Moi rodzice wysłali wszystkich do domu,a sami zostali w szpitalu.Pojechałem taksówką. Miasto było pogrążone w ciszy.Ciemność rozpraszały latarnie.Byłem szczęśliwy ,że wszystko się nam ułoży.Zrozumiałem,że życie może zawalić się w ciągu minuty i nie możemy tego powstrzymać.Wszedłem do ciemnego salonu,położyłem się na kanapie i momentalnie zasnąłem.
Rano:
Obudziłem się po dwunastej.Spanie w salonie nie wyszło mi na dobre byłem cały sztywny.Ostrożnie wstałem i poszedłem do łazienki.Umyłem się i ogoliłem.Zrobiłem sobie pożywne śniadanie po od czasu pizzy nic nie jadłem.Sprzątałem gdy dostałem sms od Sebastiana
Przyjeżdżaj.Lena się wybudziła i chce z tobą rozmawiać.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i się ułożyła tylko ciekawe na jak długo :) Rozdziały powinny pojawiać się raz w tygodniu bo wiecie zakupy do szkoły i te sprawy :* Teraz będę czytać wasze blogi i postaram się je zaobserwować :)
Pozdrawiam :*

niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 10

Minuta za minutą,godzina za godziną czas leciał,a my nie wiedzieliśmy co z Leną.Na dwie minuty zatrzymało się jej serce,ale reanimacja udała się.Lekarze robili wszystko,żeby dowiedzieć się co jej dolega.Myślałem,że umrę ze strachu o nią.Nie mogłem spokojne usiedzieć na krześle dlatego przemierzałem korytarz.W między czasie do szpitala dotarła Natalia i Mario.Wszyscy czekaliśmy na jakieś wieści.W końcu nie wytrzymałem  i zatrzymałem przechodzącego lekarza:
-I wiadomo wreszcie co jej dolega?
-Mówiłem państwu,że trzeba czekać.
-Facet czy  nie rozumiesz?-spytałem szarpiąc go za fartuch.-Tam leży moja dziewczyna.Prawie nie umarła,a ty mi mówisz,że trzeba czekać-kontynuowałem przyciskając go do ściany.-Ty sobie zaraz poczekasz.Masz mi powiedzieć co jej dolega,a jak nie to mnie popamiętasz. Rozumiesz pieprzony doktorku?
Poczułem jak czyjeś ręce ciągną mnie do tyłu.Za mną stało dwóch ochroniarzy.
-Pan sobie wyjdzie i ochłonie.
-Ty sobie sam wyjdź! Byłeś kiedyś w takiej sytuacji? Nie.to się kurwa nie odzywaj!
Pięć minut później siedziałem przed szpitalem.Zostałem wyprowadzony siłą,nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło.Nigdy wcześniej nie groził bym lekarzowi.Znowu byłem bezradny.Uniosłem głowę do góry i spojrzałem na księżyc.Jego jasny blask mnie oślepiał.Przed oczami stanęła mi nasza randka.Jak Lena zachwycała się panoramą miasta i księżycem.Jak nie odtrąciła mnie.Zaraz po tym wylądowała w szpitalu,.Czułem się tego winny.Ktoś podał  mi kubek kawy odwróciłem się i zobaczyłem Mario.Usiadł obok mnie i w ciszy sączyliśmy czarny napój.
-Parę dni temu także spotkałem się z Leną.Odtrąciła mnie jak ją pocałowałem.Wtedy wiedziałem,że kocha tylko ciebie.Czy ją kochałem? Tak Marco Kochałem ją,ale wiedziałem,że to się nie uda.Teraz kocham ją jak siostrę którą zawsze chciałem mieć.
-Ale czemu mi to mówisz?
-Bo chcę,żebyś to wiedział.Żeby nie było potem kłótni z tego powodu,jesteście sobie przeznaczeni.
-Wolałbym nie wiedzieć tego,ale okey.Ona zanim zemdlała powiedziała,że jak umrze to mam żyć dalej,znaleźć sobie kogo odpowiedniego ale nie wiem czy będę potrafił.Lena będzie żyła nie ma na to innej możliwości.
-Musimy być dobrej myśli.Mam nadzieję,że nie masz do mnie żalu?
-Nie,wiem,że ona ma w sobie coś przyciągającego faceci ją lubią.Nie mam żalu do ciebie.Ma w sobie coś magicznego.
-Wiem o tym,cholernie cię przepraszam,że zrobiłem coś takiego choć wiedziałem ,że ci się podoba.
-Dobra,nie wracajmy do tego już-uśmiechnąłem się.-Tylko pamiętaj jak zrobisz coś takiego teraz to ci nie popuszczę.
-Okey Będę pamiętać-zaśmiał się brunet.
Wyznanie Mario zdziwił mnie strasznie,ale cieszyłem się,że był ze mną szczery.Po godzinie mogłem wrócić do poczekalni.Znowu otoczyły mnie przytłaczające białe ściany.Lekarze w fartuchach przemierzali korytarz.Usiadłem na krześle obok Natalii.Postanowiłem się już nie kłócić z żadnym lekarzem.W napięciu oczekiwaliśmy jakiś wieści.Każda minuta ciągła się jak godzina.Nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić.Po trzech godzinach czekania wyszedł do nas lekarz.
-Uspokoił się pan,czy mam znowu wezwać ochronę?-zwrócił się do mnie.
-Tak,przepraszam za to,ale rozumie pan.
-No dobrze.Więc nie będę panów okłamywać tylko powiem jak jest.A jest źle.Musimy przeprowadzić skomplikowaną operację serca.I pani Szulc ma tylko dziesięć procent szans na przeżycie.Wybudziła się ze śpiączki i chce rozmawiać ze swoim chłopakiem.Ma pan dwadzieścia minut później zabieramy pacjentkę na salę operacyjną.
Wszedłem do środka.Lena wyglądała gorzej niż poprzednio była podłączona do różnych maszyn.Widać była,że schudła.Kiedy usłyszała moje kroki odwróciła twarz od okna i uśmiechnęła się.Miała ciemne sińce pod oczami.Usiadłem obok niej i ścisnąłem jej dłoń.
-Kocham cię wiesz-powiedziałem i poczułem,że powoli napływają mi do oczu łzy.
-Też,cię kocham.Wiem,że mogę nie przeżyć,mam małe szanse.Marco jak umrę proszę cię,żebyś nie popadł w depresje,masz żyć dawnym życiem i znaleźć sobie kogoś.
Poczułem na policzku słone łzy nie mogłem tego zahamować.Rozpłakałem się jak małe dziecko.
-Lena,ale ty przeżyjesz.Musisz żyć,
-Zawsze byłeś niepoprawnym optymistą co widzi świat przez różowe okulary,ale pora zmierzyć się z rzeczywistością. Przyrzeknij mi,że ułożysz sobie życie.
-Ale...
-Proszę-dziewczyna popatrzyła na mnie swoimi dużymi oczami w których dostrzegłem smutek.
-Dobrze.Ale tak nie będzie,nie będę nikogo sobie szukać.Bo to z tobą będę je układać.Tylko wyjdziesz ze szpitala wyjeżdżamy na dwa tygodnie.
-Mam nadzieję,że tak się stanie.Pamiętaj,że mimo wszystko będę cię kochać.
-Nigdy o tym nie zapomnę.Wiesz,że za ścianą jest Sebastian i Natalia?
-Rozmawiałam z nimi.Chcą,żebym potem wróciła do Polski.
-Nie pozwolę na to.Lena wyjdziesz z tego.To dziesięć procent szans to nic.Zawsze byłaś szczęściarą.-spojrzałem za siebie w drzwiach stał lekarz zrozumiałem,że czas się pożegnać.
-Kocham cię.Pamiętaj-powiedziałem i pocałowałem ją.
Wyszedłem na korytarz którego nie opuszczałem przez ostanie dwa dni.Patrzyłem jak wywożą Lenę z sali na blok operacyjny.Ogarnął mnie wtedy strach,wiedziałem,że nie opuści mnie przez kolejne sześć godzin operacji.Usiadłem na krześle i się rozpłakałem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy dziesiąty rozdział :) Szczerze nie podoba mi się,nie czuję magi tego rozdziału ;c Pisząc go nie czułam tego czegoś ;c Ale mam wielką nadzieję,że wy czujecie inaczej :) Dziękuję,że w komentarzach piszecie długą opinię :* No to zostawiam rozdział do waszej oceny :)
Pozdrawiam <3

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 9

Gdyby wtedy nie było ze mną rodziców nie wiem co bym zrobił.Gdy zobaczyłem,że Lena osuwa się na ziemię od razu do niej podbiegłem.To rodzice wezwali karetkę gdy ja siedziałem przy niej.Była taka blada,jej oddech był ledwo wyczuwalny bałem się,żeby nie umarła.Nie pozwolono mi jechać karetką do szpitala.Mama zabroniła mi także jechać sam.W tym stanie mógłbym spowodować jakiś wypadek.Tej nocy nie zmrużyłem oka,miałem wyrzuty sumienia że nie ma mnie przy niej kiedy naprawdę tego potrzebuje.Rano przyjechał po mnie tata.Droga do szpitala okazała się męką.Ze strachem wszedłem do niego bałem się najgorszego.Obok sali siedział Sebastian.Usiadłem obok niego:
-I jak z nią?-spytałem
-Źle.Nie obudziła się jeszcze.Nikt nie wie co jej jest.Wczoraj dobrze,że byłem w Niemczech.Jak do mnie zadzwonili myślałem,że umrę ze strachu.Ale od wczoraj nikt nic mi nie mówi.
Przez kolejną godzinę czekaliśmy.Cisza była naszą przyjaciółką,Wiedzieliśmy tylko,że Lena poddawana jest badaniom.Dopiero po godzinie wyszedł do nas lekarz poderwaliśmy się z krzeseł i podeszliśmy do niego.
-Pan jest bratem pani Leny.A pan?
-Jestem jej chłopakiem.I niech pan daruje sobie te gadki o tym,że nie jestem najbliższą rodziną.Lena jest moją dziewczyną,zależy mi na niej i chcę wiedzieć co jej jest!
-No dobrze.Powiem panom,że nie jest dobrze.Nie wiadomo co tak naprawdę pani Szulc dolega.Pozostaje ona nadal nieprzytomna i musimy szybko zdiagnozować chorobę.Nie chcę panów straszyć ale podejrzewamy raka mózgu.Ale to są tylko podejrzenia.Jutro dowiecie się czy to prawda.A teraz jedne z panów może wejść do chorej.
Sebastian popatrzył na mnie.
-Wejdź do niej.
Ostrożnie otworzyłem drzwi do sali.Lena leżała pod plątaniną kolorowych kabli.Włosy rozrzucone były na białej poduszce.Padały na nią promienie dochodzące za okna.Wyglądała tak niewinnie i bezbronnie.Przystawiłem krzesło do jej łóżka i wziąłem jej dłoń.Z oczy popłynęły mi łzy.
-Lena skarbie.Pamiętaj kocham cię.Zobaczysz wyjdziesz z tego.Będę przy tobie cały czas.Nie opuszczę cię nigdy.Kocham Cię.
-Przepraszam-rozległ się damski głos za plecami za mną stała pielęgniarka
-Widać bardzo jak pan ją Kocha ale zabieramy ją na kolejne badania muszę pana wyprosić z sali.
Rak to słowo prześladowało mnie przez resztę dnia.Nie lekarze pewnie się pomylili ona nie może mieć raka.Wiedziałem,że późno wykryty prawie w stu procentach kończy się śmiercią,a Lena nie może umrzeć.Umarłbym razem z nią.W ciągu dnia wypiłem z dziesięć kaw z automatu.O osiemnastej przyjechał Mario.
-I co?-spytał
-Podejrzewają raka,ale nic nie wiadomo jeszcze tak naprawdę.To nie może być prawda zawsze kiedy jestem szczęśliwy wszystko musi się pieprzyć.Ale co ja zrobię jak ona umrze? Mario ja się zabije.Nie będę żył bez niej.
-Marco proszę cię nie myśl tak zobaczysz wszytko będzie dobrze.Lena wyjdzie ze szpitala i będziecie szczęśliwi.A teraz chodź pojedziemy do ciebie przebierzesz się i ogolisz bo wyglądasz jakby autobus o obie przejechał.A potem jakaś pizza.
Nie chciałem jechać,ale Goetze upierał się przy swoim.W końcu dałem za wygraną.Bałem się że z Leną coś się stanie,ale Mario wyciągnął by mnie siłą ze szpitala.W domu zastaliśmy moich rodziców.W ciszy udałem się do sypialni nie miałem ochoty z nikim na rozmowy.Przebrałem się w ciuchy które wpadły mi pierwsze w ręce i ogoliłem się.Niechętnie zszedłem na dół.
-Zobaczysz Skarbie ona z tego wyjdzie.
-Mam taką nadzieję.
Pojechaliśmy do pobliskiej pizzeri.Mimo,że nie miałem nic w ustach od przeszło dwunastu godzin nie odczuwałem głodu.Chciałem jak najszybciej wrócić do szpitala i czuwać przy Lenie.Tylko to się dla mnie teraz liczyło.Po pół godziny doszedł do nas Jurgen.
-Marco wiem jaka jest sytuacja i jak Lena nie wyjdzie  ze szpitala to masz pełne prawo nie pojawiać się na treningach.
-Dziękuję trenerze. Nawet chyba nie dałbym rady.
Kiedy wróciliśmy do szpitala szybko pobiegłem pod salę w której leżała Lena.Sebastian rozmawiał z Natalią przez telefon.Usiadłem obok niego i podparłem dłońmi głowę.Chciałem żeby ten koszmar się już skończył.Żeby wszystko było już dobrze.
-Pani Lena odzyskała przytomność.Może któryś z panów wejść-usłyszałem lekarza.
Sebastian i tym razem pozwolił mi wejść.Kiedy usiadłem obok łóżka Lena popatrzyła na mnie swoimi dużymi oczami.Jej usta rozjaśnił słaby uśmiech.Wziąłem jej dłoń i mocno ścisnąłem.Pocałowałem ją w czoło.
-Mówiłem,że będzie dobrze.Kocham Cię.
-Wiem,że jest ze mną źle i proszę jakbym nie wyszła z tego to żyj dalej i znajdź sobie jakąś ułożoną dziewczynę.Mówiłam ci że będę dla ciebie tylko problemem.
-Nie ty z tego wyjdziesz.Jak wyzdrowiejesz to pojedziemy gdzieś na wakacje na przykład na Ibizę.Tylko ty i ja.
-No chyba,że Mario pojedzie z nami-zaśmiała się.
-Wykopie go z samolotu. i wtedy nauczy się latać a o tym bardzo marzył.
-Kocham cię-ścisneła moją dłoń i zemdlała.
Aparatura do której była podłączona zaczęła nagle wydawać głośne dźwięki.Wypadłem z sali i zarzymałem pobliskiego lekarza.
-Ona umiera ludzie ratujcie ją!!-krzyczałem
Sala szybko zapełniła się lekarzami i pielęgniarkami reanimowali ją.Było bardzo źle.Ja kolejny raz poczułem się nie potrzebny.Oparłem głowę na dłoniach i zacząłem płakać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy kolejny rozdział dość dramatyczny :) Do pomysłu choroby natchnęła mnie pisosenka Oli-Jej ostatni rok :) Mam wielką nadzieję,że nie zabijecie mnie za pomysł z chorobą.Liczę na wasze komentarze bo czytając je wiem co wam się podoba,a co mam poprawić.Bardzo one mnie motywują do dalszego pisania :) Życzę wam miłego weekend,i pozdrawiam <3

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 8

Pisałam przy tej nucie:https://www.youtube.com/watch?v=lJqbaGloVxg Odpowiednio oddaje nastrój rozdziału.Przed czytaniem włączcie ją :)
Obudziłam się i przeciągnęłam lekko.Obok ujrzałam uśmiechniętego Reusa. Zajęty był nawijaniem moich włosów na palec.Nachyliłam się i go pocałowałam,objął mnie i przewrócił się na mnie.Odepchnęłam go lekko.
-Idiota-zaśmiałam się -zejdź ze mnie ważysz chyba tonę.
-No wiesz co nie obrażaj mnie.Aż tyle nie ważę.
-Powinieneś więcej pizzy jeść.
-Okey.I co dalej z nami?-spytał z powagą,
Usiadłam na łóżku ze skrzyżowanymi nogami.Popatrzyłam na piłkarza nie wiedząc co powiedzieć.Wiedziałam,że mu zależy,bałam się,że mogę go zranić.
-Marco..ja nie wiem.
-Ja chciałbym spróbować.Jesteś dla mnie bardzo ważna prawie od samego początku naszej znajomości.Kryłem się z tym,ja byłem tu ty w Polsce wtedy to nie miało sensu.Ale teraz Lena kocham cię.
-Ale zrozum to,że nie wiem czy będę odpowiednia dla ciebie.Chcę żebyś był szczęśliwy,a nie wiem czy mogę ci to dać.Ne chcę cię skrzywdzić,też jesteś bardzo ważny dla mnie ale nie chcę stracić takiego przyjaciela.
-Ale jak nie dasz mi szansy teraz to będę próbował tak długo,aż mi ją dasz i ja mówię to na serio.Będę walczyć o ciebie.Jesteś moim ideałem.Bardzo cię kocham,a po tym co zaszło i tak nie będziemy się mogli normalnie przyjaźnić.
Spojrzałam Reusowi prosto w oczy.Były one przepełnione nadzieją i ukrytym smutkiem.Zrozumiałam,że on naprawdę mnie kocha.I jak nie dam mu szansy będę przez resztę życia tego żałowała.
-Myślę,że możemy spróbować.
-Kocham cię Lena.Wiedziałem,że to powiesz-powiedział piłkarz promieniejąc ze szczęścia.
Marco poderwał się na nogi i wziął mnie na ręce. Uśmiechnęłam się i musnęłam lekko jego usta.W tym samym czasie drzwi do sypialni otworzyły się i do środka wszedł Mario.Stanął na środku jak wryty nie wiedząc co ma zrobić. Reus postawił mnie na podłogę i podszedł do Goetze.Twarz bruneta rozjaśnił uśmiech.Czułam się dziwnie wiedząc że niedawno spotkałam się z Mario,ale on ze śmiechem powiedział:
-Mówiłem ci,że on za tobą szaleje.Niedługo pojawią się małe Reusiątka.Chociaż mam nadzieję,że będą podobne do Leny,bo ty stary urodą to nie grzeszysz.
-Mówi to ten c boi się spojrzeć na swoje odbicie w lustrze-odgryzł się Marco.
-Ej,dobra koniec wynocha na dół.Muszę się ubrać chyba.
Wzięłam szybki prysznic,wyprostowałam włosy i ubrałam się.Z kuchni doszedł mnie zapach jajecznicy i kawy.Wzięłam swój telefon i zeszłam na dół.Marco uwijał się przy patelni aby nie przypalić jajecznicy.Mario siedział na stołku i umierał ze śmiechu.Nalałam sobie kawy i usiadłam obok niego.
-Dobra już skończyłem,ale ty debilu nie dostaniesz,za to śmianie się ze mnie.
-Ej no nie jesteś u siebie.Więc sam sobie wezmę.
-Cisza.-krzyknęłam.-Nie  jesteście w jadłodajni.
Mario zaraz po śniadaniu pojechał na zakupy Reus zdążył nazwać go jeszcze lalusiem.Posprzątałam i pojechaliśmy do mieszkania piłkarza.Po wejściu do środka zabrakło mi słów.W całym domu leżały brudne ciuchy,puszki,butelki,opakowania po pizzy. Spojrzałam złowrogo na Marco,ten od razu zniknął na górze.
Zabrałam się do sprzątania. Wstawiłam dwie pralki  prania dziwiąc się przy tym ile ten facet ma ciuchów.Dwa worki śmieci wystawiłam przed dom.Skończyłam sprzątać po dwóch godzinach.Piłkarz przez ten czas nie pokazał się.Weszłam do jego małej siłowni.Uśmiechnął się kiedy mnie zobaczył.
-I co?
-Wiesz co ty powinieneś wynająć sobie sprzątaczkę.Bo ja nie mam sił na ciebie już.
-No dobrze pomyślę nad tym.
W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.Schodziłam żeby otworzyć,gdy Marco krzyknął
-Podniesiesz mnie? Lena no.!
-No chyba nie sam się podnieś albo tam pójdę i jak cię kopnę to mnie popamiętasz.
Otworzyłam drzwi,stała w nich para.
-Przepraszam,wiem,że mój syn jest niezbyt ułożony ale żeby od razu go kopać? No chyba,że ma pani jakiś powód.
-Mama,Tata-za plecami pojawił się piłkarz.
-To jest Lena.Moja przyszła żona i matka waszych wnuków.-powiedział i mnie objął,
-Nie szalej.Miło mi Lena Szulc.Dziewczyna tego idioty.Pójdę zrobić herbaty lepiej.
Weszłam do świeżo wysprzątanej kuchni.Widziałam jaki Marco jest szczęśliwy z odwiedzin rodziców i jak bardzo jest z nimi związany.Słyszałam jak emocjonalnie opowiada kim jestem.Mimo wolnie się uśmiechnęłam.Weszłam do salonu z filiżankami w ręku.Usiadłam obok Reusa.
-A czym się pani zajmuje?-spytał tata Marco
-No to może opowiem coś o sobie.Jestem polką jak państwo może zauważyli.Z Marco znam się już bardzo długo.Mam 19 lat.Do Dortmundu przeprowadziłam się aby iśc na studia prawnicze,ale nic z tego nie wyszło.Po prostu prawo mnie nie interesuje i na chwile obecną przełożyłam studia.
-Widzisz jak wypuścisz taką dziewczynę a znowu będziesz z jakąś idiotką co jej wygląd w głowie tylko to cię wydziedziczę.Pamiętaj.
-Dobrze tato-uśmiechnął się piłkarz.
-Muszę państwa przeprosić ale muszę już iść niestety.Marco przyjedź potem.Pa.Do widzenia.
Z wieszaka wzięłam bluzę Reusa ponieważ zrobiło się chłodno.Nagle poczułam,się słabo złapałam się futryny.Ostatnie co pamiętam to twarz Marco kiedy klękał przy mnie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to mamy kolejny rozdział.Wprowadziłam jaką akcję wreszcie.Jesteście pewnie ciekawe co jest Lenie :) Wątpie żebyście były zachwycone tym co wymyśliłam :D Przepraszam,że długo czekałyście ale mam wolną chwilę.No i mamy Mistrzostwo Świata <3 Szkoda tylko że Reusa nie było przy tym :c
Ostatnio zastatnawiałąm się czy warto pisać dalej i tak są tylko dwa komentarze zazwyczaj więc czy warto?
Pozdrawiam <3