piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 9

Gdyby wtedy nie było ze mną rodziców nie wiem co bym zrobił.Gdy zobaczyłem,że Lena osuwa się na ziemię od razu do niej podbiegłem.To rodzice wezwali karetkę gdy ja siedziałem przy niej.Była taka blada,jej oddech był ledwo wyczuwalny bałem się,żeby nie umarła.Nie pozwolono mi jechać karetką do szpitala.Mama zabroniła mi także jechać sam.W tym stanie mógłbym spowodować jakiś wypadek.Tej nocy nie zmrużyłem oka,miałem wyrzuty sumienia że nie ma mnie przy niej kiedy naprawdę tego potrzebuje.Rano przyjechał po mnie tata.Droga do szpitala okazała się męką.Ze strachem wszedłem do niego bałem się najgorszego.Obok sali siedział Sebastian.Usiadłem obok niego:
-I jak z nią?-spytałem
-Źle.Nie obudziła się jeszcze.Nikt nie wie co jej jest.Wczoraj dobrze,że byłem w Niemczech.Jak do mnie zadzwonili myślałem,że umrę ze strachu.Ale od wczoraj nikt nic mi nie mówi.
Przez kolejną godzinę czekaliśmy.Cisza była naszą przyjaciółką,Wiedzieliśmy tylko,że Lena poddawana jest badaniom.Dopiero po godzinie wyszedł do nas lekarz poderwaliśmy się z krzeseł i podeszliśmy do niego.
-Pan jest bratem pani Leny.A pan?
-Jestem jej chłopakiem.I niech pan daruje sobie te gadki o tym,że nie jestem najbliższą rodziną.Lena jest moją dziewczyną,zależy mi na niej i chcę wiedzieć co jej jest!
-No dobrze.Powiem panom,że nie jest dobrze.Nie wiadomo co tak naprawdę pani Szulc dolega.Pozostaje ona nadal nieprzytomna i musimy szybko zdiagnozować chorobę.Nie chcę panów straszyć ale podejrzewamy raka mózgu.Ale to są tylko podejrzenia.Jutro dowiecie się czy to prawda.A teraz jedne z panów może wejść do chorej.
Sebastian popatrzył na mnie.
-Wejdź do niej.
Ostrożnie otworzyłem drzwi do sali.Lena leżała pod plątaniną kolorowych kabli.Włosy rozrzucone były na białej poduszce.Padały na nią promienie dochodzące za okna.Wyglądała tak niewinnie i bezbronnie.Przystawiłem krzesło do jej łóżka i wziąłem jej dłoń.Z oczy popłynęły mi łzy.
-Lena skarbie.Pamiętaj kocham cię.Zobaczysz wyjdziesz z tego.Będę przy tobie cały czas.Nie opuszczę cię nigdy.Kocham Cię.
-Przepraszam-rozległ się damski głos za plecami za mną stała pielęgniarka
-Widać bardzo jak pan ją Kocha ale zabieramy ją na kolejne badania muszę pana wyprosić z sali.
Rak to słowo prześladowało mnie przez resztę dnia.Nie lekarze pewnie się pomylili ona nie może mieć raka.Wiedziałem,że późno wykryty prawie w stu procentach kończy się śmiercią,a Lena nie może umrzeć.Umarłbym razem z nią.W ciągu dnia wypiłem z dziesięć kaw z automatu.O osiemnastej przyjechał Mario.
-I co?-spytał
-Podejrzewają raka,ale nic nie wiadomo jeszcze tak naprawdę.To nie może być prawda zawsze kiedy jestem szczęśliwy wszystko musi się pieprzyć.Ale co ja zrobię jak ona umrze? Mario ja się zabije.Nie będę żył bez niej.
-Marco proszę cię nie myśl tak zobaczysz wszytko będzie dobrze.Lena wyjdzie ze szpitala i będziecie szczęśliwi.A teraz chodź pojedziemy do ciebie przebierzesz się i ogolisz bo wyglądasz jakby autobus o obie przejechał.A potem jakaś pizza.
Nie chciałem jechać,ale Goetze upierał się przy swoim.W końcu dałem za wygraną.Bałem się że z Leną coś się stanie,ale Mario wyciągnął by mnie siłą ze szpitala.W domu zastaliśmy moich rodziców.W ciszy udałem się do sypialni nie miałem ochoty z nikim na rozmowy.Przebrałem się w ciuchy które wpadły mi pierwsze w ręce i ogoliłem się.Niechętnie zszedłem na dół.
-Zobaczysz Skarbie ona z tego wyjdzie.
-Mam taką nadzieję.
Pojechaliśmy do pobliskiej pizzeri.Mimo,że nie miałem nic w ustach od przeszło dwunastu godzin nie odczuwałem głodu.Chciałem jak najszybciej wrócić do szpitala i czuwać przy Lenie.Tylko to się dla mnie teraz liczyło.Po pół godziny doszedł do nas Jurgen.
-Marco wiem jaka jest sytuacja i jak Lena nie wyjdzie  ze szpitala to masz pełne prawo nie pojawiać się na treningach.
-Dziękuję trenerze. Nawet chyba nie dałbym rady.
Kiedy wróciliśmy do szpitala szybko pobiegłem pod salę w której leżała Lena.Sebastian rozmawiał z Natalią przez telefon.Usiadłem obok niego i podparłem dłońmi głowę.Chciałem żeby ten koszmar się już skończył.Żeby wszystko było już dobrze.
-Pani Lena odzyskała przytomność.Może któryś z panów wejść-usłyszałem lekarza.
Sebastian i tym razem pozwolił mi wejść.Kiedy usiadłem obok łóżka Lena popatrzyła na mnie swoimi dużymi oczami.Jej usta rozjaśnił słaby uśmiech.Wziąłem jej dłoń i mocno ścisnąłem.Pocałowałem ją w czoło.
-Mówiłem,że będzie dobrze.Kocham Cię.
-Wiem,że jest ze mną źle i proszę jakbym nie wyszła z tego to żyj dalej i znajdź sobie jakąś ułożoną dziewczynę.Mówiłam ci że będę dla ciebie tylko problemem.
-Nie ty z tego wyjdziesz.Jak wyzdrowiejesz to pojedziemy gdzieś na wakacje na przykład na Ibizę.Tylko ty i ja.
-No chyba,że Mario pojedzie z nami-zaśmiała się.
-Wykopie go z samolotu. i wtedy nauczy się latać a o tym bardzo marzył.
-Kocham cię-ścisneła moją dłoń i zemdlała.
Aparatura do której była podłączona zaczęła nagle wydawać głośne dźwięki.Wypadłem z sali i zarzymałem pobliskiego lekarza.
-Ona umiera ludzie ratujcie ją!!-krzyczałem
Sala szybko zapełniła się lekarzami i pielęgniarkami reanimowali ją.Było bardzo źle.Ja kolejny raz poczułem się nie potrzebny.Oparłem głowę na dłoniach i zacząłem płakać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy kolejny rozdział dość dramatyczny :) Do pomysłu choroby natchnęła mnie pisosenka Oli-Jej ostatni rok :) Mam wielką nadzieję,że nie zabijecie mnie za pomysł z chorobą.Liczę na wasze komentarze bo czytając je wiem co wam się podoba,a co mam poprawić.Bardzo one mnie motywują do dalszego pisania :) Życzę wam miłego weekend,i pozdrawiam <3

9 komentarzy:

  1. Wzruszjacy rozdzial, lzy same z ocz plyna. Plakalam razem z Marco. Mam nadzieje ze z Lena bedzie dobrze, gratuluje pomyslu.... pozrowienia Borussen9

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudny *,* Jeju, uzależniłaś mnie, poważnie. Zakochałam się po porostu i już się z tego nie wyplączę, więc błagam, nie zawieszaj już NIGDY bloga. Oczywiście z wielką niecierpliwością czekam na dziesiąty, ale to mały szczegół. Oby szybko się pojawił, bo nie wytrzymam.
    No ale... Marc płacze, Seba płacze, wszyscy płaczą. Mi też łezka zakręciła się w oku, ale chyba dlatego, że słuchałam przy tym tej piosenki z play listy ;) Pasuje do tego rozdziału i to bardzo! A że nie należę do osób płaczliwych, to wiesz... bardzo rzadko płaczę, kiedy coś czytam, za to często gardło mi się ściska.
    Mam tylko pretensje do Mario. Tak, do Mario, kobieto, coś ty ze mną zrobiła?! ;O Mógłby okazać trochę więcej uczucia i współczucia, przecież kochał Lenę, całował się z nią, chciał z nią być i to jeszcze parę dni temu! A zachowuje się jak niecuzły burak -,- Pizza, serio? W takiej chwili? Eh... No ale nic ;)
    Marco trochę dramatyzuje, ale rozumiem go. Sama mówiłam kiedyś podobnie, bo miałam ciężką sytuację. Ale jak widać żyję ;p
    Tak więc czekam na następny i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. I że Mario przestanie być burakiem xd

    Zapraszam do siebie http://victoria-deporte-amor.blogspot.com/

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i chciałabym zaprosić jeszcze na mojego nowego bloga, który być może bardziej przypadnie Ci do gustu ;)
      O Realu Madryt:
      http://futbol-amar-amistad.blogspot.com/

      Usuń
  3. Mega rozdział :D Czekam na następny i zapraszam na trzeci rozdział mojego bloga ;) http://rozdarteserca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadrobiłam ! <3
    Blog świetny :3
    Marco jest taki kochany , tak sie marwi ehh.. mam nadzieję , że z Lenką będzie ok :)
    Buziaki :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam wszystko i wciągnęłam na max'a !
    Mnie również tak jak Tea Warlley zdenerwował Mario. Jak w takim momencie można myśleć o pizzy ? Jak ? Przecież ona nie była mu obojętna, a nawet nie był w szpitalu. Marco też się tutaj nie popisał bo on się zgodziła na tą pizzę. Rozumiem, że musiał się posilić ale nie mógł wziąć coś z lodówki i jechać do swojej ukochanej ?
    Po za tym po co czekał aż na następny dzień. Rozumiem, że nie mógł w takim stanie kierować ale czy nie mógł pójść pieszo ? Zresztą ona ma dużo znajomych wystarczył jeden telefon i zawieźliby go an miejsce albo chociaż taksówka. Litości jego miłość życia !
    Czytając całokształt blog jest fajny ale akcja dzieje się szybko oby nie skończyło się na miłosnej sielance. Liczę, że coś ciekawego wymyślisz :)
    Nie jestem dziewczyną, która pisze tylko "Boski rozdział czekam na nexta :*". Jeśli coś czytam i mi się nie podoba to to piszę. chcę aby przez to twój blog stałą się lepszy. Mam nadzieję, ze zrozumiesz :)
    Mam tez pytanie : Jak i gdzie trafiłaś na mojego bloga ? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuuję bardzo za miłe słowa :) Nawet nie wiesz jak one motywują do dalszego pisania :* Na twojego bloga trafiłam zupełnie przypadkiem :) Jakbyś mogła to chciałaby,abyś poinformowała mnie o nowym rozdziale <3 Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. świetny rozdział mam nadzieję że z Leną wszystko będzie ok :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak mogłaś to zrobić Lenie? ;_; Mam nadzieję, że ona z tego wyjdzie.
    Ja płakałam razem z Marco.
    Fajny rozdział i czekam na następny.
    Przy okazji zapraszam na bloga o Andreasie Wellingerze (skoki narciarskie) teach-me-how-to-fly.blogspot.com
    Pozdrawiam i życzę weny
    Miśka

    OdpowiedzUsuń