-I co tam przyszło do ciebie?-spytałam kładąc pizzę na stoliku w salonie.
-Nic.Chyba ktoś pomylił adresy.-odpowiedział blondyn całując mnie w czoło.-No to co jemy.
-Ale chciałabym zobaczyć tą kartkę.Może powinna być dostarczona do któregoś z sąsiadów-zobaczyłam zmieszanie i niepokój w oczach piłkarza.Mario bacznie się nam przyglądał.
-Ale nie..
-Mówiłeś,że to nic ważnego tak? Więc chciałabym to zobaczyć.
-No dobrze i tak byś prędzej czy później znalazła ten liścik-Marco podał mi kopertę i usiadł na kanapie chowając głowę w dłoniach.Osłupiała wpatrywałam się w dwa zdania i tysiąc myśli przelatywały mi po głowie.Spojrzałam na Reusa i Goetze.
-Marco wtedy co tam się stało?-spytałam ze łzami w oczach.Odpowiedziało mi milczenie wszystko stało się jasne.-Chciałam wierzyć,że wreszcie będzie dobrze i się ułoży ale zawsze byłam niepoprawną optymistką.Pół godziny temu byłam szczęśliwa,że mam osobę która mnie naprawdę kocha,a teraz wiem,że to było kłamstwem.To koniec Marco.Nie będzie więcej szans,nie będzie ciągłego wybaczania.Żałuję,że weszłam w ten związek gdybyśmy zostali przyjaciółmi wszystko byłoby łatwiejsze.To koniec!-spojrzałam na piłkarza i wyszłam na zewnątrz.Byłam głupia,że wierzyłam w happy end.To od początku nie miało większego sensu.Myślałam,że zawsze będziemy szczęśliwi jednak byłam w ogromnym błędzie.Weszłam do domu i zapaliłam światło.Poszłam do sypialni i położyłam się na łóżku.Z regału wzięłam album ze zdjęciami.W nawyku miałam wywoływanie zdjęć.Otworzyłam go na stronie tytułowej.Czarnym mazakiem kilka lat temu napisałam Lena i Marco.Powoli przewracałam strony wpatrując się w fotografie,z każdą wiązała się inna historia.Wzięłam do ręki zdjęcie na którym obydwoje z piłkarzem mieliśmy śmieszne stroje wybieraliśmy się wtedy na Halloween.Czułam spływające powoli łzy po policzkach.Byłam przekonana,że byłam tylko zauroczona w Marco,ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak mocno go kochałam.Ale tego wszystkiego nie dało się już naprawić.
******
Marco:
Wpatrywałem się w drzwi jak zahipnotyzowany miałem nadzieję,że się otworzą i stanie w nich Lena.Jednak myliłem się.
-Marco..-powiedział Mario patrząc się na mnie.
-I co kurwa zadowolony jesteś teraz,że tak się wszystko potoczyło!? Leć za nią.Może tobie się uda stworzyć szczęśliwy związek.Mario przepraszam.Nie chciałem.Wszystko się wali,nie potrafię nad tym zapanować-skierowałem się do kuchni skąd przyniosłem butelkę wódki i krzywiąc się zrobiłem duży łyk.W pewnym sensie rozumiem ją.Zraniłem ją tyle razy,a ona wybaczała mi z nadzieją,że się zmienię,że będzie lepiej.Ale Mario nie ukrywajmy nie nadaję się do związków.
-A nie pomyślałeś nad tym geniuszu,że ktoś cię wrabia próbując wyciągnąć nie małą kwotę pieniędzy.Przecież biedny nie jesteś.
-Może masz rację,ale chcę być teraz sam.Mam tego wszystkiego dosyć.Najchętniej skoczyłbym z mostu,albo innego wysokiego miejsca.No byleby nie bolało.-uśmiechnąłem się do Goetze.
-I co po takim wyznaniu mam cię zostawić samego.No chyba cię pogrzało do reszty.
-Stary będzie dobrze.No obiecuję,że nic sobie nie zrobię.-powiedziałem-A teraz wyjdź albo wykopię cię stąd siłą.
Piłkarz wreszcie ustąpił i przewracając oczami wyszedł z domu.Patrzyłem jak zamykają się za nim drzwi.Zostałem sam w mieszkaniu które nagle wydało mi się okropnie duże.Wlałem w siebie resztki wódki i zasnąłem wpatrując się w zdjęcie Leny.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wreszcie coś napisałam.Może rozdział nie jest najlepszy taki o niczym/Przepraszam was,że musielicie tyle czekać.Ale same wiecie szkoła,ciągłe gadanie o egazaminie gimnazjalnym ;c Człowiek ma już tego wszystkiego dość.
Chciałabym zaprosić was także na mój nowy blog:http://mario-dominika-story.blogspot.com/ Liczę na wasz komentarze :3
Przyjaciel może być kim więcej :3
Borussen To obietnica, przysięga do końca życia. Czasami przyjaźń,zamienia się w wielką miłość.
środa, 5 listopada 2014
sobota, 27 września 2014
Rozdział 15
Parę godzin później rano:
Obudziłam się cała zdrętwiała.Z trudnością podniosłam głowę i zorientowałam się,że całą noc spędziłam na kanapie.Odszukałam koc i upewniwszy się,że jestem nim cała przykryta wstałam.W mieszkaniu było bardzo zimno,za oknem wiatr szarpał gałęzie drzew,a deszcz bębnił o okno jakby chciał wedrzeć się do środka.Ubrałam się w ciepły dres i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie.Z talerzem grzanek w ręku i kubkiem parującej kawy poszłam do salonu.Włączyłam telewizor na programie informacyjnym.Oglądałam pogodę gdy zadzwonił mój telefon.W salonie rozbrzmiała piosenka Birdy-Skin love postanowiłam przy najbliższej okazji zmienić dzwonek.Popatrzyłam na wyświetlacz na którym wyświetliło się zdjęcie Mario.Odebrałam i włączyłam na tryb głośno mówiący:
-Heej!-rozległ się wesoły i melodyjny głos piłkarza.-Co tam u ciebie.Mam nadzieję,że cię nie obudziłem.
-No cześć.Nie,nie obudziłeś mnie.Jem śniadanie i oglądam wiadomości-uśmiechnęłam się.
-Gadałaś już może z Marco? No wiesz nie,żebym się wtrącał ale..
-To chyba normalne,że chcesz wiedzieć co się dzieje po tej całej hecy na Ibizie.Nie,nie miałam z nim kontaktu.Pojadę do niego po południu,ale to chyba nic już nie pomoże.Dzięki za wszystko.
-Nie ma co się smucić.Znam Marco tyle lat i wiem,że przez ten czas robił niezliczoną ilość głupot.Za każdym razem żałował.I jeżeli chcesz ja mogę z nim pogadać.
-Dzięki ale chyba ja to powinnam zrobić.
-Twoja decyzja.No dobra ja już kończę.Pa.
Odłożyłam telefon zastanawiając się chwilę czy nie zadzwonić do Marco.Postanowiłam pogadać z nim osobiście.Przebrałam się i zeszłam na parking.Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu Marco.Jego auto przed budynkiem sygnalizowało,że piłkarz jest w domu.Pełna obaw weszłam do środka.W przedpokoju leżała otwarta walizka obok niej leżały ciuchy.Weszłam do sypialni w której zastałam Reusa. Spał a obok niego leżały zmięte ciuchy.Pozbierałam je i położyłam obok drzwi.
-Marco-powiedziałam na głos,aby obudzić piłkarza.
-Jeszcze chw...-Reus podniósł głowę -Lena..
-Tak to ja.Chciałam wyjaśnić wszystko co zaszło na Ibizie.Nie wiem może powinnam być wściekła,lub cię tak bardzo nienawidzić,że nie chciałabym cię widzieć na oczy.Ale wolę wyjaśnić wszystko bez żadnych nieporozumień.Więc wiesz niepotrzebnie się tam unosiłeś i..
-Ale ja..
-Jeżeli jesteś na mnie zły i chcesz to wszystko skończyć to..
-Mogę coś wreszcie powiedzieć?-piłkarz spojrzał na mnie i usiadł na łóżku.-To nie jest tak.Ja wtedy..no nie wiem co we mnie wstąpiło.Powinienem uszanować to,że się przyjaźnicie z Mario.on też jest dla mnie jak brat i nie chciałbym,żeby było inaczej.Byłem głupi wiem to,ale przepraszam cię,za to wszystko.Chciałbym,zacząć wszystko od początku.Kocham Cię.
Stanęłam jak wryta nie wiedząc co powiedzieć.Nie przepuszczałam,że ta rozmowa pójdzie tak łatwo bez ostrzejszej wymiany zdań.Kochałam blondyna i mimo wszystko nie wyobrażałam sobie bez niego dalszego życia.Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
-No i widzisz po co ci to wszystko było.Jakbym była wredną babą to bym ci zrobiła awanturę
i wyszła obrażona.
-Ale ja mam takie szczęście,że trafiłem na ciebie,a ty się kłócić nie lubisz.-Marco pochylił się i mnie pocałował.Pociągnęłam go na siebie i oparłam na nim ręce.W tym samym momencie drzwi do sypialni otworzyły się i stanął w nich zadowolony Mario.
-O kurde..-powiedział i odwrócił się.-Sorrki wielkie,ale przyjechałem pogadać z Marco,no ale widzę,że już się pogodziliście no to ja sobie pójdę już..
-Nie żartuj.Ciebie też powinienem przeprosić.Nie wiem co mi przyszło do głowy,że wy razem..No przepraszam.
-No spoko.Jakbym się mógł na ciebie gniewać.Znamy się tyle czasu,że wiem o twoich odchyłach.-uśmiechnął się Goetze.
-Jaa jakieś odchyły? No chyba nie.-Marco zrobił obrażoną minę.
-Ej dobra nie wiem jak wy,ale ja jestem potwornie głodna.Proponuje zamówić pizzę.-podniosłam się z łózka i poszłam do kuchni po drodze wybierając numer do pizzeri.Zamówiłam dwie duże pizze.Parę minut poźniej zadzwonił dzwonek do drzwi,otworzyłam myśląc,że to dostawca zamiast niego na wycieraczce leżała koperta zaadresowana do Marco.
*****
Marco:
Usłyszałem głos Leny wołający mnie z salonu.Zszedłem na dół i zobaczyłem dziewczynę stojącą z kopertą w ręku.
-Co tam masz?-spytałem podchodząc bliżej.
-Przyszedł list do ciebie.Tylko dziwne,że leżał na wycieraczce i nie ma nadawcy.-powiedziała obracając białą kopertę w ręce.W tej samej chwili rozległ się dzwonek do drzwi.
-Mam nadzieję,że tym razem to dostawca-odparła dając przesyłkę.
Zdziwiony otworzyłem kopertę.Na kartce były tylko dwa zdania:
Wiem o tym co robiłeś na Ibizie ostatniego wieczoru.Jeżeli nie chcesz aby twoja dziewczyna i media dowiedziały się o tym zostaw 300tys.w parku.
-Nie wiem co ty tam robiłeś.Ale zrób to co tam pisze-powiedział Mario stojąc za mną.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Elo :D
Mamy już piętnsaty rozdział :D Przepraszam,że musiałyście tyle czekać,ale wiecie szkoła,przygotowania do egzaminu i te sprawy :D Następny rozdział pojawi się jeżeli będzie pod tym pięć komentarzy :D
Obudziłam się cała zdrętwiała.Z trudnością podniosłam głowę i zorientowałam się,że całą noc spędziłam na kanapie.Odszukałam koc i upewniwszy się,że jestem nim cała przykryta wstałam.W mieszkaniu było bardzo zimno,za oknem wiatr szarpał gałęzie drzew,a deszcz bębnił o okno jakby chciał wedrzeć się do środka.Ubrałam się w ciepły dres i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie.Z talerzem grzanek w ręku i kubkiem parującej kawy poszłam do salonu.Włączyłam telewizor na programie informacyjnym.Oglądałam pogodę gdy zadzwonił mój telefon.W salonie rozbrzmiała piosenka Birdy-Skin love postanowiłam przy najbliższej okazji zmienić dzwonek.Popatrzyłam na wyświetlacz na którym wyświetliło się zdjęcie Mario.Odebrałam i włączyłam na tryb głośno mówiący:
-Heej!-rozległ się wesoły i melodyjny głos piłkarza.-Co tam u ciebie.Mam nadzieję,że cię nie obudziłem.
-No cześć.Nie,nie obudziłeś mnie.Jem śniadanie i oglądam wiadomości-uśmiechnęłam się.
-Gadałaś już może z Marco? No wiesz nie,żebym się wtrącał ale..
-To chyba normalne,że chcesz wiedzieć co się dzieje po tej całej hecy na Ibizie.Nie,nie miałam z nim kontaktu.Pojadę do niego po południu,ale to chyba nic już nie pomoże.Dzięki za wszystko.
-Nie ma co się smucić.Znam Marco tyle lat i wiem,że przez ten czas robił niezliczoną ilość głupot.Za każdym razem żałował.I jeżeli chcesz ja mogę z nim pogadać.
-Dzięki ale chyba ja to powinnam zrobić.
-Twoja decyzja.No dobra ja już kończę.Pa.
Odłożyłam telefon zastanawiając się chwilę czy nie zadzwonić do Marco.Postanowiłam pogadać z nim osobiście.Przebrałam się i zeszłam na parking.Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu Marco.Jego auto przed budynkiem sygnalizowało,że piłkarz jest w domu.Pełna obaw weszłam do środka.W przedpokoju leżała otwarta walizka obok niej leżały ciuchy.Weszłam do sypialni w której zastałam Reusa. Spał a obok niego leżały zmięte ciuchy.Pozbierałam je i położyłam obok drzwi.
-Marco-powiedziałam na głos,aby obudzić piłkarza.
-Jeszcze chw...-Reus podniósł głowę -Lena..
-Tak to ja.Chciałam wyjaśnić wszystko co zaszło na Ibizie.Nie wiem może powinnam być wściekła,lub cię tak bardzo nienawidzić,że nie chciałabym cię widzieć na oczy.Ale wolę wyjaśnić wszystko bez żadnych nieporozumień.Więc wiesz niepotrzebnie się tam unosiłeś i..
-Ale ja..
-Jeżeli jesteś na mnie zły i chcesz to wszystko skończyć to..
-Mogę coś wreszcie powiedzieć?-piłkarz spojrzał na mnie i usiadł na łóżku.-To nie jest tak.Ja wtedy..no nie wiem co we mnie wstąpiło.Powinienem uszanować to,że się przyjaźnicie z Mario.on też jest dla mnie jak brat i nie chciałbym,żeby było inaczej.Byłem głupi wiem to,ale przepraszam cię,za to wszystko.Chciałbym,zacząć wszystko od początku.Kocham Cię.
Stanęłam jak wryta nie wiedząc co powiedzieć.Nie przepuszczałam,że ta rozmowa pójdzie tak łatwo bez ostrzejszej wymiany zdań.Kochałam blondyna i mimo wszystko nie wyobrażałam sobie bez niego dalszego życia.Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
-No i widzisz po co ci to wszystko było.Jakbym była wredną babą to bym ci zrobiła awanturę
i wyszła obrażona.
-Ale ja mam takie szczęście,że trafiłem na ciebie,a ty się kłócić nie lubisz.-Marco pochylił się i mnie pocałował.Pociągnęłam go na siebie i oparłam na nim ręce.W tym samym momencie drzwi do sypialni otworzyły się i stanął w nich zadowolony Mario.
-O kurde..-powiedział i odwrócił się.-Sorrki wielkie,ale przyjechałem pogadać z Marco,no ale widzę,że już się pogodziliście no to ja sobie pójdę już..
-Nie żartuj.Ciebie też powinienem przeprosić.Nie wiem co mi przyszło do głowy,że wy razem..No przepraszam.
-No spoko.Jakbym się mógł na ciebie gniewać.Znamy się tyle czasu,że wiem o twoich odchyłach.-uśmiechnął się Goetze.
-Jaa jakieś odchyły? No chyba nie.-Marco zrobił obrażoną minę.
-Ej dobra nie wiem jak wy,ale ja jestem potwornie głodna.Proponuje zamówić pizzę.-podniosłam się z łózka i poszłam do kuchni po drodze wybierając numer do pizzeri.Zamówiłam dwie duże pizze.Parę minut poźniej zadzwonił dzwonek do drzwi,otworzyłam myśląc,że to dostawca zamiast niego na wycieraczce leżała koperta zaadresowana do Marco.
*****
Marco:
Usłyszałem głos Leny wołający mnie z salonu.Zszedłem na dół i zobaczyłem dziewczynę stojącą z kopertą w ręku.
-Co tam masz?-spytałem podchodząc bliżej.
-Przyszedł list do ciebie.Tylko dziwne,że leżał na wycieraczce i nie ma nadawcy.-powiedziała obracając białą kopertę w ręce.W tej samej chwili rozległ się dzwonek do drzwi.
-Mam nadzieję,że tym razem to dostawca-odparła dając przesyłkę.
Zdziwiony otworzyłem kopertę.Na kartce były tylko dwa zdania:
Wiem o tym co robiłeś na Ibizie ostatniego wieczoru.Jeżeli nie chcesz aby twoja dziewczyna i media dowiedziały się o tym zostaw 300tys.w parku.
-Nie wiem co ty tam robiłeś.Ale zrób to co tam pisze-powiedział Mario stojąc za mną.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Elo :D
Mamy już piętnsaty rozdział :D Przepraszam,że musiałyście tyle czekać,ale wiecie szkoła,przygotowania do egzaminu i te sprawy :D Następny rozdział pojawi się jeżeli będzie pod tym pięć komentarzy :D
niedziela, 14 września 2014
Rozdział 14
-Czy ty jesteś poważny?-spytałam ze zdziwieniem i złością na piłkarza.Nie rozumiałam jak mógł kazać mi wybierać pomiędzy sobą,a Mario.Nie chciałam stracić kontaktu z przyjacielem.
-Tak jestem bardzo poważny.Zachowujecie się z Goetze jak zakochani.Spędzacie ciągle razem czas.To jest chyba normalne,że jestem o ciebie zazdrosny.Nie zapominajmy również o tym,że Mario wyznał ci miłość.
-Marco.Zachowujesz się jak głupiec chyba to jest normalne,że spędzam z nim trochę czasu.Przyjaźnimy się przecież,ty też jesteś idiotą jak możesz pozwolić na to,żebyś stracił swojego najlepszego przyjaciela jesteście przecież jak bracia.Zawsze robiliście wszystko razem,a teraz chcesz to rozwalić?
-Ja ci daję tylko wybór,albo ja,albo Mario.-powiedział patrząc na mnie Reus,gdy długo nie udzielałam mu odpowiedzi sam odpowiedział-A więc rozumiem.-piłkarz odwrócił się i odszedł w stronę klubu.Zostałam sama na chodniku,nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić,Nie chciałam stracić piłkarza.Był dla mnie najważniejszy.Łzy powoli skapywały na policzki rozmazując mój tusz do rzęs.Powoli zeszłam na plażę i usiadłam na piasku patrząc na fale rozbijające się u moich stóp.Dobiegały do mnie śmiechy i muzyka z pobliskiej imprezy.Patrzyłam na migocące na niebie gwiazdy.Nie przepuszczałam nawet,że ostatni dzień pobytu na Ibizie będzie tak wyglądał.
-Lena..-poczułam dłoń na ramieniu.Odwróciłam głowę i zobaczyłam bruneta.Zarzucił mi na plecy swoją marynarkę i usiadł obok mnie.Łzy niekontrolowanie zaczęły płynąc mi z oczu.Oparłam głowę na ramieniu piłkarza,objął mnie i przytulił.Dłuższą chwilę siedzieliśmy w milczeniu,czułam,że jest mi to teraz potrzebne.
-To moja wina przepraszam cię.Gdybym nie przyleciał tutaj było by dobrze.-powiedział patrząc mi w oczy.
-Mario czy tobie też cos padło na mózg. Przecież to nie jest twoja wina.Ty nic nie zrobiłeś tylko chciałeś miło spędzić czas w otoczeniu przyjaciół,a Marco coś sobie ubzdurał.Nawet nie wie jak bardzo rani.Kocham go ale nie wiem czy to ma sens.
-Nic cie na to nie poradzę.Musicie sami porozmawiać.
-Wiem.Teraz chce wrócić jedynie do Dortmundu,wrócić do normalności i poukładać wszystko.Jeżeli to będzie konieczne to wrócę do Polski.
Wróciliśmy z Goetze do hotelu.W pokoju nie było jeszcze Marco w pośpiechu spakowałam swoje rzeczy.Wymeldowaliśmy się z hotelu i pojechaliśmy na lotnisko.Przy wchodzeniu do samolotu ostatni raz spojrzałam na Ibizę.Miałam nadzieję,że w Niemczech wszystko się ułoży.
-No to rano będziemy już w domu-powiedział Mario uśmiechając się.-Nie martw się wszystko będzie dobrze Reus przejrzy na oczy,że jesteś dla niego wszystkim i bez ciebie nie ma życia,On sam nie potrafi funkcjonować.Uwierz mi-pochylił się i pocałował mnie w czoło.
8 godzin później:
Była wczesna godzina gdy podchodziliśmy do lądowania na Dortmundzkim lotnisku.Wróciliśmy do miasta w którym rozpoczęła się cała historia.Mario odebrał nasze bagaże,w tym samym czasie odszukałam automatu z napojami i kupiłam dwie parujące kawy.Pojechaliśmy do mojego mieszkania.Znowu otoczyły mnie znajome kąty.Z kanapy podniosłam koszulę Marco i wrzuciłam ją do szafy.To on kupił mi to mieszkanie,pomógł zaaklimatyzować się w nowym miejscu,poczuć się jak w domu.Rzuciłam telefon na stolik stojący obok kanapy i położyłam się.To wszystko mnie przytłaczało najchętniej spakowała bym się i wyjechała do Polski.Piłkarz wniósł moje walizki do środka i pojechał do siebie.Rozpakowałam się i poszłam pod prysznic.Długa gorąca kąpiel dobrze mi zrobiła.Kochałam Marco i nie mogłam pozwolić na to żeby odszedł.
*******
Marco.Ibiza.Rano
Obudziłem się zdezorientowany.Ostry ból głowy nie pozwolił mi wstać.Z wczorajszego wieczoru pamiętałem tylko kłótnię z Leną.Obróciłem się na bok i zobaczyłem obok siebie leżącą dziewczynę.Wyglądała na góra osiemnaście lat.Była wysoka i miała długie blond włosy.Zerwałem się z łóżka jak oparzony i w pośpiechu zacząłem zbierać swoje rzeczy.Jak tchórz uciekłem z hotelu.Stanąłem na ulicy nie wiedząc na jakiej ulicy się znajduję.Zatrzymałem przejeżdżającą taksówkę i pojechałem do hotelu.Miałem nadzieję,że w pokoju zastanę Lenę jednak jej rzeczy znikły.W recepcji dowiedziałem się,że razem z Mario wymeldowali się wczoraj w nocy.Spakowałem się i pojechałem na lotnisko jak najszybciej chciałem wrócić do Dortmundu i przeprosić Lenę.Miałem również nadzieję,że nie dowie się o mojej zdradzie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Miśki tak jak obiecałam dodaję rozdział.Może nie jest on najlepszy,ale ocenę zostawiam wam.
Zastanawiam się również czy dalsze pisanie ma sens.Pod rozdziałem jest jeden góra dwa komentarze.Pokażcie,że wam zależy na kolejnych rozdziałach! :) Dalsza część powinna pojawić się w niedzielę za tydzień:3
Pozdrawiam Dominika <3
-Tak jestem bardzo poważny.Zachowujecie się z Goetze jak zakochani.Spędzacie ciągle razem czas.To jest chyba normalne,że jestem o ciebie zazdrosny.Nie zapominajmy również o tym,że Mario wyznał ci miłość.
-Marco.Zachowujesz się jak głupiec chyba to jest normalne,że spędzam z nim trochę czasu.Przyjaźnimy się przecież,ty też jesteś idiotą jak możesz pozwolić na to,żebyś stracił swojego najlepszego przyjaciela jesteście przecież jak bracia.Zawsze robiliście wszystko razem,a teraz chcesz to rozwalić?
-Ja ci daję tylko wybór,albo ja,albo Mario.-powiedział patrząc na mnie Reus,gdy długo nie udzielałam mu odpowiedzi sam odpowiedział-A więc rozumiem.-piłkarz odwrócił się i odszedł w stronę klubu.Zostałam sama na chodniku,nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić,Nie chciałam stracić piłkarza.Był dla mnie najważniejszy.Łzy powoli skapywały na policzki rozmazując mój tusz do rzęs.Powoli zeszłam na plażę i usiadłam na piasku patrząc na fale rozbijające się u moich stóp.Dobiegały do mnie śmiechy i muzyka z pobliskiej imprezy.Patrzyłam na migocące na niebie gwiazdy.Nie przepuszczałam nawet,że ostatni dzień pobytu na Ibizie będzie tak wyglądał.
-Lena..-poczułam dłoń na ramieniu.Odwróciłam głowę i zobaczyłam bruneta.Zarzucił mi na plecy swoją marynarkę i usiadł obok mnie.Łzy niekontrolowanie zaczęły płynąc mi z oczu.Oparłam głowę na ramieniu piłkarza,objął mnie i przytulił.Dłuższą chwilę siedzieliśmy w milczeniu,czułam,że jest mi to teraz potrzebne.
-To moja wina przepraszam cię.Gdybym nie przyleciał tutaj było by dobrze.-powiedział patrząc mi w oczy.
-Mario czy tobie też cos padło na mózg. Przecież to nie jest twoja wina.Ty nic nie zrobiłeś tylko chciałeś miło spędzić czas w otoczeniu przyjaciół,a Marco coś sobie ubzdurał.Nawet nie wie jak bardzo rani.Kocham go ale nie wiem czy to ma sens.
-Nic cie na to nie poradzę.Musicie sami porozmawiać.
-Wiem.Teraz chce wrócić jedynie do Dortmundu,wrócić do normalności i poukładać wszystko.Jeżeli to będzie konieczne to wrócę do Polski.
Wróciliśmy z Goetze do hotelu.W pokoju nie było jeszcze Marco w pośpiechu spakowałam swoje rzeczy.Wymeldowaliśmy się z hotelu i pojechaliśmy na lotnisko.Przy wchodzeniu do samolotu ostatni raz spojrzałam na Ibizę.Miałam nadzieję,że w Niemczech wszystko się ułoży.
-No to rano będziemy już w domu-powiedział Mario uśmiechając się.-Nie martw się wszystko będzie dobrze Reus przejrzy na oczy,że jesteś dla niego wszystkim i bez ciebie nie ma życia,On sam nie potrafi funkcjonować.Uwierz mi-pochylił się i pocałował mnie w czoło.
8 godzin później:
Była wczesna godzina gdy podchodziliśmy do lądowania na Dortmundzkim lotnisku.Wróciliśmy do miasta w którym rozpoczęła się cała historia.Mario odebrał nasze bagaże,w tym samym czasie odszukałam automatu z napojami i kupiłam dwie parujące kawy.Pojechaliśmy do mojego mieszkania.Znowu otoczyły mnie znajome kąty.Z kanapy podniosłam koszulę Marco i wrzuciłam ją do szafy.To on kupił mi to mieszkanie,pomógł zaaklimatyzować się w nowym miejscu,poczuć się jak w domu.Rzuciłam telefon na stolik stojący obok kanapy i położyłam się.To wszystko mnie przytłaczało najchętniej spakowała bym się i wyjechała do Polski.Piłkarz wniósł moje walizki do środka i pojechał do siebie.Rozpakowałam się i poszłam pod prysznic.Długa gorąca kąpiel dobrze mi zrobiła.Kochałam Marco i nie mogłam pozwolić na to żeby odszedł.
*******
Marco.Ibiza.Rano
Obudziłem się zdezorientowany.Ostry ból głowy nie pozwolił mi wstać.Z wczorajszego wieczoru pamiętałem tylko kłótnię z Leną.Obróciłem się na bok i zobaczyłem obok siebie leżącą dziewczynę.Wyglądała na góra osiemnaście lat.Była wysoka i miała długie blond włosy.Zerwałem się z łóżka jak oparzony i w pośpiechu zacząłem zbierać swoje rzeczy.Jak tchórz uciekłem z hotelu.Stanąłem na ulicy nie wiedząc na jakiej ulicy się znajduję.Zatrzymałem przejeżdżającą taksówkę i pojechałem do hotelu.Miałem nadzieję,że w pokoju zastanę Lenę jednak jej rzeczy znikły.W recepcji dowiedziałem się,że razem z Mario wymeldowali się wczoraj w nocy.Spakowałem się i pojechałem na lotnisko jak najszybciej chciałem wrócić do Dortmundu i przeprosić Lenę.Miałem również nadzieję,że nie dowie się o mojej zdradzie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Miśki tak jak obiecałam dodaję rozdział.Może nie jest on najlepszy,ale ocenę zostawiam wam.
Zastanawiam się również czy dalsze pisanie ma sens.Pod rozdziałem jest jeden góra dwa komentarze.Pokażcie,że wam zależy na kolejnych rozdziałach! :) Dalsza część powinna pojawić się w niedzielę za tydzień:3
Pozdrawiam Dominika <3
środa, 10 września 2014
Rozdział 13
-Za chwilę podchodzimy do lądowania.Proszę zapiąć pasy.Dziękuję!-oznajmił gruby,męki głos wyrywając mnie ze snu.
Podniosłam głowę z ramienia piłkarza,było zadziwiająco wygodne i usiadłam prosto.Mimo dwu godzinnego snu,czułam pod powiekami piasek.Z okna samolotu zobaczyłam Ibizę,niebieski ocean i ciągnącą się kilometrami plażę.Na myśl o tym,że niedługo będę spędzać tam czas na usta wystąpił mi uśmiech.
Lądowanie odbyło się bez problemów,odebraliśmy swoje bagaże i taksówką pojechaliśmy do hotelu.
Weszliśmy do przestronnego holu,staneliśmy przy recepcji z pokoju obok wyszła recepcjonistka.Była wysoką blondynką.Przy każdym ruchu jej fioletowa sukienka falowała.widziała jak Marco pożera ją wzrokiem. Przewróciłam oczami i poszłam do windy nie chciałam kłócić się z piłkarzem. Pokój 121 był apartamentem.Weszłam do ogromniej sypialni którego centralnym punktem było ogromne łoże z baldachimem ,z ogromnych okien rozciągał się widok na ocean.Parę minut później wszedł Reus od razu rzucił się na łózko.
-Tak,to jest to czego było mi trzeba.-powiedział leżąc twarzą do poduszki.
Godzinę później siedzieliśmy już na plaży.Było bardzo gorąco,znaleźliśmy kawałek wolnej plaży,ale mimo wszystko Marco kilkakrotnie robił sobie zdjęcia z fanami.Opalałam się gdy zobaczyłam,że ktoś idzie w naszą stronę.Rozpoznałam Mario.
-Cześć Lena!-powiedział uśmiechając się szeroko
-Heej.Wiedziałam,że lecisz na Ibizę.-zaśmiałam się.
-Oj tam.A gdzie masz Marco?-spytał brunet.
-O tam-wskazałam głową biegnącego w naszą stronę piłkarza.
-Cholera jasna!! Ty to wiesz jak popsuć wakacje!! Jak cie dorwę t..-krzyczał blondyn
-To chyba na mnie czas-powiedział Goetze i zaczął uciekać.
Z uśmiechem na twarzy patrzyłam jak Marco goni swojego najlepszego przyjaciela.Było to ciekawe widowisko.Chłopacy zachowywali się jak małe dzieci w pewnym momencie Reus podstawił nogę brunetowi i ten wpadł twarzą do oceanu.Gdy próbował się podnieść Marco złapał go za nogę.Piłkarze zaczęli tarzać się po piasku.
-No dobra jak już przyjechałeś to zostań-powiedział Reus
-Oj lamo wiesz jak ja cię kocham-zaśmiał się Mario.
-Ej,ej nie podrywaj mi chłopaka dobrze?-uśmiechnęłam się.
-Możesz być o to spokojna nie gustuje w facetach,a już na pewno nie takich.
-No od razu się uspokoiłam
-Umiesz pływać?-spytał się brunet.
Popatrzyłam się na niego podejrzliwie i pokiwałam głową.Sekundę później byłam w ramionach Mario,którzy zmierzał ze mną do wody.Wyrywałam się jednak to nic nie pomagało,wylądowałam w oceanie.
Kilka dni później:
Dni spędzaliśmy na plaży,opalając się i pływając.Wolne chwile spędzałam również na zakupach.Czas płynął bardzo szybko i nasze wakacje dobiegały końca.W ostatni weekend postanowiliśmy wybrać się do klubu.
-Wyglądasz ślicznie kochanie-powiedział Marco przytulając się do mnie.
Przekrzywiłam głowę aby obejrzeć nasze odbicie w lustrze.Pasowaliśmy do siebie.Zrozumiałam,że piłkarz jest dla mnie bardzo ważną osobą i bez niego moje życie nie miało by sensu.Bycie z nim było najlepszą decyzją jaką podjęłam w życiu.
-Dziękuję bardzo.Ładnie razem wyglądamy wiesz?
-Tak wiem o tym.Kocham cię-powiedział i pocałował mnie.
Tylko jestem ciekawy czemu tak dużo czasu spędzasz z Mario.
-Mój kochany zazdrośnik.Jest dla mnie jak brat to chyba normalne,że spędzam z nim trochę czasu.Ale przysięgam ci,że jak wrócimy do Dortmundu to będę spędzać z tobą każdy dzień.
-No ja mam taką nadzieję.
-Na co masz nadzieję lamo?-do pokoju wszedł Mario,robił oszałamiające wrażenie,w sportowej marynarce i jeansach wyglądał świetnie.Całości dopełniał uśmiech.Gdyby tylko chciał mógłby być z każdą dziewczyną jaka mu się podoba.
-Nie twoja sprawa-prychnął Reus.
Pojechaliśmy do klubu który znajdował się niedaleko hotelu.Było w nim pełno ludzi,i musieliśmy dopychać się do baru.Zamówiliśmy drinki i poszliśmy na parkiet.Po kilku minutach wylądowałam w ramionach bruneta.
-Mówiłem ci,że ślicznie dziś wyglądasz?-spytał uśmiechając się.
-Nie,ale dziękuję.Też wyglądasz nie najgorzej.Wiesz Marco jest o ciebie zazdrosny.
-O mnie?Niby czemu przecież nic nie robię.
-Ja o tym wiem,ale on nie.
W tej samej chwili podszedł do nasz Reus.
-Lena możemy porozmawiać?
Wyszliśmy przed klub.Mimo późnej godziny no dworze było parno.Usiedliśmy na chodniku patrząc na falujące morze.
-Lena,może wyda ci się to dziwne ale denerwuje mnie to strasznie,że spędzasz każdą wolną chwilę z Mario.
-Jejku Marco bez przesady chyba ci to już tłumaczyłam.
-Masz wybór albo ja albo on!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na poczatku chę was przeprosić,że musieliście czekać na ten rozdział tak długo.Ale wiecie,że zaczęła się szkoła.Ostatnia klasa gimnazjum testy,wybór dalszej szkoły i te sprawy.Chcę również mieć jak najlepsze oceny na końcowym świadectwie.Więc każdą chwilę poświęcam nauce,Obiecuje wam,że następny rozdział pojawi się w niedzielę :** W sobotę 13 świętujemy urodzinki! :D
Zapraszam was również na tego bloga http://julia-marco-love-story.blogspot.com/ jest świetny <3
Podniosłam głowę z ramienia piłkarza,było zadziwiająco wygodne i usiadłam prosto.Mimo dwu godzinnego snu,czułam pod powiekami piasek.Z okna samolotu zobaczyłam Ibizę,niebieski ocean i ciągnącą się kilometrami plażę.Na myśl o tym,że niedługo będę spędzać tam czas na usta wystąpił mi uśmiech.
Lądowanie odbyło się bez problemów,odebraliśmy swoje bagaże i taksówką pojechaliśmy do hotelu.
Weszliśmy do przestronnego holu,staneliśmy przy recepcji z pokoju obok wyszła recepcjonistka.Była wysoką blondynką.Przy każdym ruchu jej fioletowa sukienka falowała.widziała jak Marco pożera ją wzrokiem. Przewróciłam oczami i poszłam do windy nie chciałam kłócić się z piłkarzem. Pokój 121 był apartamentem.Weszłam do ogromniej sypialni którego centralnym punktem było ogromne łoże z baldachimem ,z ogromnych okien rozciągał się widok na ocean.Parę minut później wszedł Reus od razu rzucił się na łózko.
-Tak,to jest to czego było mi trzeba.-powiedział leżąc twarzą do poduszki.
Godzinę później siedzieliśmy już na plaży.Było bardzo gorąco,znaleźliśmy kawałek wolnej plaży,ale mimo wszystko Marco kilkakrotnie robił sobie zdjęcia z fanami.Opalałam się gdy zobaczyłam,że ktoś idzie w naszą stronę.Rozpoznałam Mario.
-Cześć Lena!-powiedział uśmiechając się szeroko
-Heej.Wiedziałam,że lecisz na Ibizę.-zaśmiałam się.
-Oj tam.A gdzie masz Marco?-spytał brunet.
-O tam-wskazałam głową biegnącego w naszą stronę piłkarza.
-Cholera jasna!! Ty to wiesz jak popsuć wakacje!! Jak cie dorwę t..-krzyczał blondyn
-To chyba na mnie czas-powiedział Goetze i zaczął uciekać.
Z uśmiechem na twarzy patrzyłam jak Marco goni swojego najlepszego przyjaciela.Było to ciekawe widowisko.Chłopacy zachowywali się jak małe dzieci w pewnym momencie Reus podstawił nogę brunetowi i ten wpadł twarzą do oceanu.Gdy próbował się podnieść Marco złapał go za nogę.Piłkarze zaczęli tarzać się po piasku.
-No dobra jak już przyjechałeś to zostań-powiedział Reus
-Oj lamo wiesz jak ja cię kocham-zaśmiał się Mario.
-Ej,ej nie podrywaj mi chłopaka dobrze?-uśmiechnęłam się.
-Możesz być o to spokojna nie gustuje w facetach,a już na pewno nie takich.
-No od razu się uspokoiłam
-Umiesz pływać?-spytał się brunet.
Popatrzyłam się na niego podejrzliwie i pokiwałam głową.Sekundę później byłam w ramionach Mario,którzy zmierzał ze mną do wody.Wyrywałam się jednak to nic nie pomagało,wylądowałam w oceanie.
Kilka dni później:
Dni spędzaliśmy na plaży,opalając się i pływając.Wolne chwile spędzałam również na zakupach.Czas płynął bardzo szybko i nasze wakacje dobiegały końca.W ostatni weekend postanowiliśmy wybrać się do klubu.
-Wyglądasz ślicznie kochanie-powiedział Marco przytulając się do mnie.
Przekrzywiłam głowę aby obejrzeć nasze odbicie w lustrze.Pasowaliśmy do siebie.Zrozumiałam,że piłkarz jest dla mnie bardzo ważną osobą i bez niego moje życie nie miało by sensu.Bycie z nim było najlepszą decyzją jaką podjęłam w życiu.
-Dziękuję bardzo.Ładnie razem wyglądamy wiesz?
-Tak wiem o tym.Kocham cię-powiedział i pocałował mnie.
Tylko jestem ciekawy czemu tak dużo czasu spędzasz z Mario.
-Mój kochany zazdrośnik.Jest dla mnie jak brat to chyba normalne,że spędzam z nim trochę czasu.Ale przysięgam ci,że jak wrócimy do Dortmundu to będę spędzać z tobą każdy dzień.
-No ja mam taką nadzieję.
-Na co masz nadzieję lamo?-do pokoju wszedł Mario,robił oszałamiające wrażenie,w sportowej marynarce i jeansach wyglądał świetnie.Całości dopełniał uśmiech.Gdyby tylko chciał mógłby być z każdą dziewczyną jaka mu się podoba.
-Nie twoja sprawa-prychnął Reus.
Pojechaliśmy do klubu który znajdował się niedaleko hotelu.Było w nim pełno ludzi,i musieliśmy dopychać się do baru.Zamówiliśmy drinki i poszliśmy na parkiet.Po kilku minutach wylądowałam w ramionach bruneta.
-Mówiłem ci,że ślicznie dziś wyglądasz?-spytał uśmiechając się.
-Nie,ale dziękuję.Też wyglądasz nie najgorzej.Wiesz Marco jest o ciebie zazdrosny.
-O mnie?Niby czemu przecież nic nie robię.
-Ja o tym wiem,ale on nie.
W tej samej chwili podszedł do nasz Reus.
-Lena możemy porozmawiać?
Wyszliśmy przed klub.Mimo późnej godziny no dworze było parno.Usiedliśmy na chodniku patrząc na falujące morze.
-Lena,może wyda ci się to dziwne ale denerwuje mnie to strasznie,że spędzasz każdą wolną chwilę z Mario.
-Jejku Marco bez przesady chyba ci to już tłumaczyłam.
-Masz wybór albo ja albo on!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na poczatku chę was przeprosić,że musieliście czekać na ten rozdział tak długo.Ale wiecie,że zaczęła się szkoła.Ostatnia klasa gimnazjum testy,wybór dalszej szkoły i te sprawy.Chcę również mieć jak najlepsze oceny na końcowym świadectwie.Więc każdą chwilę poświęcam nauce,Obiecuje wam,że następny rozdział pojawi się w niedzielę :** W sobotę 13 świętujemy urodzinki! :D
Zapraszam was również na tego bloga http://julia-marco-love-story.blogspot.com/ jest świetny <3
środa, 20 sierpnia 2014
Rozdział 12
Znowu otoczyły mnie blade ściany i sterylny zapach.Był niedzielny ranek i po szpitalnym korytarzu kręciły się tylko pielęgniarki.Przed salą w której leżała Lena siedział Sebastian,w ręku trzymał kubek z parującą kawą.Spojrzałem na niego i wszedłem do sali.Lena leżała w białej pościeli,obok niej stała kroplówka.Miała przymknięte oczy,delikatnie pocałowałem ją w czoło i usiadłem obok na krześle.W ostatnim czasie tyle się działo.Szpital,operacja miałem nadzieję,że teraz będzie wszystko dobrze.Lena odwróciła głowę i uśmiechnęła się.
-Już przyjechałeś.
-Chciałaś ze mną rozmawiać.To szybko przyjechałem,jeszcze musiałem nurkować pod łóżko bo kluczyki tam się jakość znalazły-zaśmiałem się.
-A ty jak zwykle.Chciałam ci podziękować,za to że byłeś tu przy mnie cały czas jesteś dla mnie za dobry.Nie jestem odpowiednią dziewczyną dla ciebie.Powinieneś znaleźć sobie kogoś innego.
-Ty chyba nie doszłaś jeszcze do siebie po operacji-uśmiechnąłem się.-Ja nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.Jesteś dla mnie wszystkim,żyję dla ciebie.Kocham cię i możesz sobie pomarzyć,że kiedyś przestanę.
-Wiedziałam,że jak się do mnie przyczepisz to będę miała problem żeby się ciebie pozbyć-zaśmiała się dziewczyna.-Też cie kocham lamo ty moja.
W tym samym czasie wszedł kurier z koszykiem stu czerwonych róż.Lena popatrzyła się na mnie i pokiwała głową.Uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami.
-Czy ty się dobrze czujesz? Nie masz na co pieniędzy wydawać tylko na kwiaty?
-No i wróciłaś do siebie-zaśmiałem się -Brakowało mi tego twojego narzekania.
-Heejoo lamy-do sali wkroczył Goetze.-A tu co więcej kwiatów się nie dało.Przejść nie można-powiedział próbując przejść nie depcząc róż.
-A ty pewnie jesteś zazdrosny bo nie dostałeś tylu kwiatów-uśmiechnęła się Lena.
-Nie dzięki,kupię sobie sam jak będę chciał.
-Mario wiesz bo my z chłopakami się martwimy o ciebie.Podejrzewamy,że jesteś gejem.Tak długo bez dziewczyny-zaśmiałem się robiąc unik przed ręką bruneta.
Siedzieliśmy w sali śmiejąc się i wygłupiając.Znowu było tak jak dawniej,wierzyłem,że to się już nie zmieni.
Mario traktował Lenę jak młodszą siostrę.Nie byłem zazdrosny,ale bałem się,że najlepszy przyjaciel odbierze mi kiedyś dziewczynę.
***
Dwa tygodnie później Lena:
Nadszedł dzień kiedy wychodzę,ze szpitala.Opuszczę wreszcie to ponure miejsce.Spakowana czekałam na Marco.Piłkarz starał odwiedzać mnie codziennie.Moja choroba pokazała jak bardzo Reus mnie kocha i że zrobił by dla mnie wszystko.Miałam nadzieję,że teraz wszytko będzie po woli się układać.Operacja udała się i obyło się bez żadnych komplikacji.Miałam jedynie pojawiać się w szpitalu co dwa miesiące na badania kontrolne.
-Hej kochanie.Przepraszam za spóźnienie,ale musiałem coś jeszcze załatwić-uśmiechnął się piłkarz.
-No okey wybaczam ci to spóźnienie-zaśmiałam się -Ale teraz jedźmy już bo jak jeszcze spędzę tu minutę to zwariuje.
-Pamiętasz jak mówiłem o Ibizie?-spytał blondyn włączając się do ruchu drogowego.
-No coś tam wspominałeś.
-No to dzisiaj wylatujemy za dokładnie godzinę.-powiedział Reus patrząc z uśmiechem na mnie.
Zaśmiałam się.
-Ty chyba źle się czujesz.Ale okey.
Dojechaliśmy do domu Marco,piłkarz włożył walizki do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko.W hali odlotów było tłoczno.Stojąc w kolejce zdawało mi się,że widziałam Mario.Pół godziny później siedzieliśmy już w samolocie.
-Niedługo tylko ty i ja i plaża.Tego mi było potrzeba-powiedział blondyn siadając obok mnie
-Nie bądź tego taki pewien.Patrz Mario wsiada do drugiego samolotu-uśmiechnęłam się.
-On wie jak popsuć wakacje-westchnął piłkarz
-Nie będzie tak źle.
Położyłam głowę na ramieniu Marco i momentalnie zasnęłam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chcę was przeprosić,że musieliście tyle czekać,ale pisałam ten rozdział trzy razy i nawet teraz nie jestem z niego zadowolona.Wyszły takie flaki z olejem -,- Ale zostawiam go wam :)
Od września rozdziały będą pojawiać się w soboty,bo tylko wtedy będę miała czas :* A w okresie od 13 września do 30 nie będzie rozdziałów bo rodzice planują remont i nie ogarnę się :D
-Już przyjechałeś.
-Chciałaś ze mną rozmawiać.To szybko przyjechałem,jeszcze musiałem nurkować pod łóżko bo kluczyki tam się jakość znalazły-zaśmiałem się.
-A ty jak zwykle.Chciałam ci podziękować,za to że byłeś tu przy mnie cały czas jesteś dla mnie za dobry.Nie jestem odpowiednią dziewczyną dla ciebie.Powinieneś znaleźć sobie kogoś innego.
-Ty chyba nie doszłaś jeszcze do siebie po operacji-uśmiechnąłem się.-Ja nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.Jesteś dla mnie wszystkim,żyję dla ciebie.Kocham cię i możesz sobie pomarzyć,że kiedyś przestanę.
-Wiedziałam,że jak się do mnie przyczepisz to będę miała problem żeby się ciebie pozbyć-zaśmiała się dziewczyna.-Też cie kocham lamo ty moja.
W tym samym czasie wszedł kurier z koszykiem stu czerwonych róż.Lena popatrzyła się na mnie i pokiwała głową.Uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami.
-Czy ty się dobrze czujesz? Nie masz na co pieniędzy wydawać tylko na kwiaty?
-No i wróciłaś do siebie-zaśmiałem się -Brakowało mi tego twojego narzekania.
-Heejoo lamy-do sali wkroczył Goetze.-A tu co więcej kwiatów się nie dało.Przejść nie można-powiedział próbując przejść nie depcząc róż.
-A ty pewnie jesteś zazdrosny bo nie dostałeś tylu kwiatów-uśmiechnęła się Lena.
-Nie dzięki,kupię sobie sam jak będę chciał.
-Mario wiesz bo my z chłopakami się martwimy o ciebie.Podejrzewamy,że jesteś gejem.Tak długo bez dziewczyny-zaśmiałem się robiąc unik przed ręką bruneta.
Siedzieliśmy w sali śmiejąc się i wygłupiając.Znowu było tak jak dawniej,wierzyłem,że to się już nie zmieni.
Mario traktował Lenę jak młodszą siostrę.Nie byłem zazdrosny,ale bałem się,że najlepszy przyjaciel odbierze mi kiedyś dziewczynę.
***
Dwa tygodnie później Lena:
Nadszedł dzień kiedy wychodzę,ze szpitala.Opuszczę wreszcie to ponure miejsce.Spakowana czekałam na Marco.Piłkarz starał odwiedzać mnie codziennie.Moja choroba pokazała jak bardzo Reus mnie kocha i że zrobił by dla mnie wszystko.Miałam nadzieję,że teraz wszytko będzie po woli się układać.Operacja udała się i obyło się bez żadnych komplikacji.Miałam jedynie pojawiać się w szpitalu co dwa miesiące na badania kontrolne.
-Hej kochanie.Przepraszam za spóźnienie,ale musiałem coś jeszcze załatwić-uśmiechnął się piłkarz.
-No okey wybaczam ci to spóźnienie-zaśmiałam się -Ale teraz jedźmy już bo jak jeszcze spędzę tu minutę to zwariuje.
-Pamiętasz jak mówiłem o Ibizie?-spytał blondyn włączając się do ruchu drogowego.
-No coś tam wspominałeś.
-No to dzisiaj wylatujemy za dokładnie godzinę.-powiedział Reus patrząc z uśmiechem na mnie.
Zaśmiałam się.
-Ty chyba źle się czujesz.Ale okey.
Dojechaliśmy do domu Marco,piłkarz włożył walizki do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko.W hali odlotów było tłoczno.Stojąc w kolejce zdawało mi się,że widziałam Mario.Pół godziny później siedzieliśmy już w samolocie.
-Niedługo tylko ty i ja i plaża.Tego mi było potrzeba-powiedział blondyn siadając obok mnie
-Nie bądź tego taki pewien.Patrz Mario wsiada do drugiego samolotu-uśmiechnęłam się.
-On wie jak popsuć wakacje-westchnął piłkarz
-Nie będzie tak źle.
Położyłam głowę na ramieniu Marco i momentalnie zasnęłam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chcę was przeprosić,że musieliście tyle czekać,ale pisałam ten rozdział trzy razy i nawet teraz nie jestem z niego zadowolona.Wyszły takie flaki z olejem -,- Ale zostawiam go wam :)
Od września rozdziały będą pojawiać się w soboty,bo tylko wtedy będę miała czas :* A w okresie od 13 września do 30 nie będzie rozdziałów bo rodzice planują remont i nie ogarnę się :D
środa, 13 sierpnia 2014
Rozdział 11
Najgorszym uczuciem jest czekanie.Operacja trwała już pięć godzin,a my nic nie wiedzieliśmy.Była już późna godzina nocna.Wypiłem dziesięć kaw,aby nie zasnąć,jednak zmęczenie zaczęło wygrywać.Nie spałem od dwóch dni.Bałem się.Bałem się,że już więcej jej nie zobaczę,nie usłyszę jej melodycznego śmiechu który był zaraźliwy,nigdy nie pocałuje jej ślicznych ust,nie spojrzę w piękne oczy,nie przytulę.Żałowałem,że czekałem z wyznaniem jej uczuć tak długo.Zakochałem się w niej pierwszego dnia kiedy wpadliśmy na siebie,na ulicy.Mimo upływu lat pamiętałem dokładnie ten dzień.Było wtedy bardzo upalnie.Pojechałem do Białegostoku odwiedzić kuzynkę.Kiedy wychodziłem z jej bloku,zagapiłem się i moja kawa wylądowała na sukience Leny.Tak złej jej nigdy nie widziałem zwyzywała mnie od najgorszych,a ja jak głupek zacząłem się śmiać.Zrewanżowałem się jej i odwiozłem ją do domu,a następnego dnia zaprosiłem na kawę.Spędziliśmy ze sobą cały dzień,rozmawialiśmy o wszystkim.Czułem wtedy,że nasze spotkanie było przeznaczeniem. Rozmawialiśmy codziennie i staraliśmy się jak najczęściej odwiedzać.Kochałem ją od tego spotkania.Jednak każdy miał swoje życie ja mieszkałem w Dortmundzie i spotykałem się z Carolin,a Lena była w Polsce.Związek na odległość nie miał sensu,ale kiedy dowiedziałem się,że przyjeżdża do Niemiec,poczułem,że przeznaczenie znowu się odezwało.Jednak szczęśliwe chwile nie były nam pisane.Lena walczyła teraz o życie na stole operacyjnym.Poczułem jak słone łzy toczą mi się po policzkach,widziałem przez mgłę.Maro był osobą która wspierała mnie najmocniej.On też kochał Lenę.Chociaż postanowił być dla niej jak brat.Chciałem wierzyć,że mój najlepszy przyjaciel w przyszłości mi jej nie zabierze.Było to trudne ale ufałem mu.Najchętniej cofnął bym czas i nie pozwolił żeby Lena znalazła się w szpitalu,niestety było to niemożliwe.Spojrzałem na wyświetlacz telefonu dochodziła druga w nocy.Obok mnie usiadł Mario i podał mi kubek z gorącą kawą,nie należała ona do najlepszych.
-Powinieneś się położyć.Ledwo trzymasz się na nogach,nie pokonasz swojej natury w końcu będziesz musiał iść spać-powiedział brunet
-Nie,muszę dowiedzieć się co z Leną.Jak operacja się uda to dopiero się położę,wcześniej nie ma mowy.Wierzysz w przeznaczenie?
-W przeznaczenie? Tak,czasami rzeczy nie dzieją się przez przypadek.Podobnież gdy dwoje osób są sobie przeznaczone to muszą się spotkać.
-Tak było ze mną i z Leną.Zazwyczaj nie wpadam na ludzi z kawą.No i zazwyczaj nie piję kawy w upalne dni-zaśmiałem się.
-No wiesz u ciebie wszystko jest możliwe,gorzej jakbyś wpadł na jaką starą babę.Pasowalibyście wtedy do siebie.No jeżeli lubisz tak dużą różnicę wieku.
W tym samym momencie wyszedł lekarz który operował Lenę.Szybko podniosłem się i podbiegłem do niego.
-No i co z nią?
-Musi pan poczekać na kolejnego lekarza.
-Słuchaj.Byłeś kiedyś w takiej sytuacji,że twoja ukochana walczyła o życie? No właśnie tak jak myślałem.Nie wiesz co przeżywam.Wiem,że służba zdrowia nie jest najlepsza,ale powiedz mi co z nią.
-Dobrze ja nie powinienem nic mówić,ale zachowywał bym się tak samo jakby chodziło o moją żonę.
To pani Szulc żyje,operacja udała się chociaż myśleliśmy w pewnym momencie,że ją stracimy na stole operacyjnym,ale pacjentka walczyła do końca.Teraz powinno być dobrze.Dwa tygodnie i wypiszemy ją do domu.Nie można jej teraz odwiedzać,a pan powinien jechać do domu i się porządnie wyspać.
Poczułem jak zalewa mnie fala szczęścia.Wiedziałem,że Lena nie umrze nie mogła.Moi rodzice wysłali wszystkich do domu,a sami zostali w szpitalu.Pojechałem taksówką. Miasto było pogrążone w ciszy.Ciemność rozpraszały latarnie.Byłem szczęśliwy ,że wszystko się nam ułoży.Zrozumiałem,że życie może zawalić się w ciągu minuty i nie możemy tego powstrzymać.Wszedłem do ciemnego salonu,położyłem się na kanapie i momentalnie zasnąłem.
Rano:
Obudziłem się po dwunastej.Spanie w salonie nie wyszło mi na dobre byłem cały sztywny.Ostrożnie wstałem i poszedłem do łazienki.Umyłem się i ogoliłem.Zrobiłem sobie pożywne śniadanie po od czasu pizzy nic nie jadłem.Sprzątałem gdy dostałem sms od Sebastiana
Przyjeżdżaj.Lena się wybudziła i chce z tobą rozmawiać.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i się ułożyła tylko ciekawe na jak długo :) Rozdziały powinny pojawiać się raz w tygodniu bo wiecie zakupy do szkoły i te sprawy :* Teraz będę czytać wasze blogi i postaram się je zaobserwować :)
Pozdrawiam :*
-Powinieneś się położyć.Ledwo trzymasz się na nogach,nie pokonasz swojej natury w końcu będziesz musiał iść spać-powiedział brunet
-Nie,muszę dowiedzieć się co z Leną.Jak operacja się uda to dopiero się położę,wcześniej nie ma mowy.Wierzysz w przeznaczenie?
-W przeznaczenie? Tak,czasami rzeczy nie dzieją się przez przypadek.Podobnież gdy dwoje osób są sobie przeznaczone to muszą się spotkać.
-Tak było ze mną i z Leną.Zazwyczaj nie wpadam na ludzi z kawą.No i zazwyczaj nie piję kawy w upalne dni-zaśmiałem się.
-No wiesz u ciebie wszystko jest możliwe,gorzej jakbyś wpadł na jaką starą babę.Pasowalibyście wtedy do siebie.No jeżeli lubisz tak dużą różnicę wieku.
W tym samym momencie wyszedł lekarz który operował Lenę.Szybko podniosłem się i podbiegłem do niego.
-No i co z nią?
-Musi pan poczekać na kolejnego lekarza.
-Słuchaj.Byłeś kiedyś w takiej sytuacji,że twoja ukochana walczyła o życie? No właśnie tak jak myślałem.Nie wiesz co przeżywam.Wiem,że służba zdrowia nie jest najlepsza,ale powiedz mi co z nią.
-Dobrze ja nie powinienem nic mówić,ale zachowywał bym się tak samo jakby chodziło o moją żonę.
To pani Szulc żyje,operacja udała się chociaż myśleliśmy w pewnym momencie,że ją stracimy na stole operacyjnym,ale pacjentka walczyła do końca.Teraz powinno być dobrze.Dwa tygodnie i wypiszemy ją do domu.Nie można jej teraz odwiedzać,a pan powinien jechać do domu i się porządnie wyspać.
Poczułem jak zalewa mnie fala szczęścia.Wiedziałem,że Lena nie umrze nie mogła.Moi rodzice wysłali wszystkich do domu,a sami zostali w szpitalu.Pojechałem taksówką. Miasto było pogrążone w ciszy.Ciemność rozpraszały latarnie.Byłem szczęśliwy ,że wszystko się nam ułoży.Zrozumiałem,że życie może zawalić się w ciągu minuty i nie możemy tego powstrzymać.Wszedłem do ciemnego salonu,położyłem się na kanapie i momentalnie zasnąłem.
Rano:
Obudziłem się po dwunastej.Spanie w salonie nie wyszło mi na dobre byłem cały sztywny.Ostrożnie wstałem i poszedłem do łazienki.Umyłem się i ogoliłem.Zrobiłem sobie pożywne śniadanie po od czasu pizzy nic nie jadłem.Sprzątałem gdy dostałem sms od Sebastiana
Przyjeżdżaj.Lena się wybudziła i chce z tobą rozmawiać.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i się ułożyła tylko ciekawe na jak długo :) Rozdziały powinny pojawiać się raz w tygodniu bo wiecie zakupy do szkoły i te sprawy :* Teraz będę czytać wasze blogi i postaram się je zaobserwować :)
Pozdrawiam :*
niedziela, 10 sierpnia 2014
Rozdział 10
Minuta za minutą,godzina za godziną czas leciał,a my nie wiedzieliśmy co z Leną.Na dwie minuty zatrzymało się jej serce,ale reanimacja udała się.Lekarze robili wszystko,żeby dowiedzieć się co jej dolega.Myślałem,że umrę ze strachu o nią.Nie mogłem spokojne usiedzieć na krześle dlatego przemierzałem korytarz.W między czasie do szpitala dotarła Natalia i Mario.Wszyscy czekaliśmy na jakieś wieści.W końcu nie wytrzymałem i zatrzymałem przechodzącego lekarza:
-I wiadomo wreszcie co jej dolega?
-Mówiłem państwu,że trzeba czekać.
-Facet czy nie rozumiesz?-spytałem szarpiąc go za fartuch.-Tam leży moja dziewczyna.Prawie nie umarła,a ty mi mówisz,że trzeba czekać-kontynuowałem przyciskając go do ściany.-Ty sobie zaraz poczekasz.Masz mi powiedzieć co jej dolega,a jak nie to mnie popamiętasz. Rozumiesz pieprzony doktorku?
Poczułem jak czyjeś ręce ciągną mnie do tyłu.Za mną stało dwóch ochroniarzy.
-Pan sobie wyjdzie i ochłonie.
-Ty sobie sam wyjdź! Byłeś kiedyś w takiej sytuacji? Nie.to się kurwa nie odzywaj!
Pięć minut później siedziałem przed szpitalem.Zostałem wyprowadzony siłą,nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło.Nigdy wcześniej nie groził bym lekarzowi.Znowu byłem bezradny.Uniosłem głowę do góry i spojrzałem na księżyc.Jego jasny blask mnie oślepiał.Przed oczami stanęła mi nasza randka.Jak Lena zachwycała się panoramą miasta i księżycem.Jak nie odtrąciła mnie.Zaraz po tym wylądowała w szpitalu,.Czułem się tego winny.Ktoś podał mi kubek kawy odwróciłem się i zobaczyłem Mario.Usiadł obok mnie i w ciszy sączyliśmy czarny napój.
-Parę dni temu także spotkałem się z Leną.Odtrąciła mnie jak ją pocałowałem.Wtedy wiedziałem,że kocha tylko ciebie.Czy ją kochałem? Tak Marco Kochałem ją,ale wiedziałem,że to się nie uda.Teraz kocham ją jak siostrę którą zawsze chciałem mieć.
-Ale czemu mi to mówisz?
-Bo chcę,żebyś to wiedział.Żeby nie było potem kłótni z tego powodu,jesteście sobie przeznaczeni.
-Wolałbym nie wiedzieć tego,ale okey.Ona zanim zemdlała powiedziała,że jak umrze to mam żyć dalej,znaleźć sobie kogo odpowiedniego ale nie wiem czy będę potrafił.Lena będzie żyła nie ma na to innej możliwości.
-Musimy być dobrej myśli.Mam nadzieję,że nie masz do mnie żalu?
-Nie,wiem,że ona ma w sobie coś przyciągającego faceci ją lubią.Nie mam żalu do ciebie.Ma w sobie coś magicznego.
-Wiem o tym,cholernie cię przepraszam,że zrobiłem coś takiego choć wiedziałem ,że ci się podoba.
-Dobra,nie wracajmy do tego już-uśmiechnąłem się.-Tylko pamiętaj jak zrobisz coś takiego teraz to ci nie popuszczę.
-Okey Będę pamiętać-zaśmiał się brunet.
Wyznanie Mario zdziwił mnie strasznie,ale cieszyłem się,że był ze mną szczery.Po godzinie mogłem wrócić do poczekalni.Znowu otoczyły mnie przytłaczające białe ściany.Lekarze w fartuchach przemierzali korytarz.Usiadłem na krześle obok Natalii.Postanowiłem się już nie kłócić z żadnym lekarzem.W napięciu oczekiwaliśmy jakiś wieści.Każda minuta ciągła się jak godzina.Nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić.Po trzech godzinach czekania wyszedł do nas lekarz.
-Uspokoił się pan,czy mam znowu wezwać ochronę?-zwrócił się do mnie.
-Tak,przepraszam za to,ale rozumie pan.
-No dobrze.Więc nie będę panów okłamywać tylko powiem jak jest.A jest źle.Musimy przeprowadzić skomplikowaną operację serca.I pani Szulc ma tylko dziesięć procent szans na przeżycie.Wybudziła się ze śpiączki i chce rozmawiać ze swoim chłopakiem.Ma pan dwadzieścia minut później zabieramy pacjentkę na salę operacyjną.
Wszedłem do środka.Lena wyglądała gorzej niż poprzednio była podłączona do różnych maszyn.Widać była,że schudła.Kiedy usłyszała moje kroki odwróciła twarz od okna i uśmiechnęła się.Miała ciemne sińce pod oczami.Usiadłem obok niej i ścisnąłem jej dłoń.
-Kocham cię wiesz-powiedziałem i poczułem,że powoli napływają mi do oczu łzy.
-Też,cię kocham.Wiem,że mogę nie przeżyć,mam małe szanse.Marco jak umrę proszę cię,żebyś nie popadł w depresje,masz żyć dawnym życiem i znaleźć sobie kogoś.
Poczułem na policzku słone łzy nie mogłem tego zahamować.Rozpłakałem się jak małe dziecko.
-Lena,ale ty przeżyjesz.Musisz żyć,
-Zawsze byłeś niepoprawnym optymistą co widzi świat przez różowe okulary,ale pora zmierzyć się z rzeczywistością. Przyrzeknij mi,że ułożysz sobie życie.
-Ale...
-Proszę-dziewczyna popatrzyła na mnie swoimi dużymi oczami w których dostrzegłem smutek.
-Dobrze.Ale tak nie będzie,nie będę nikogo sobie szukać.Bo to z tobą będę je układać.Tylko wyjdziesz ze szpitala wyjeżdżamy na dwa tygodnie.
-Mam nadzieję,że tak się stanie.Pamiętaj,że mimo wszystko będę cię kochać.
-Nigdy o tym nie zapomnę.Wiesz,że za ścianą jest Sebastian i Natalia?
-Rozmawiałam z nimi.Chcą,żebym potem wróciła do Polski.
-Nie pozwolę na to.Lena wyjdziesz z tego.To dziesięć procent szans to nic.Zawsze byłaś szczęściarą.-spojrzałem za siebie w drzwiach stał lekarz zrozumiałem,że czas się pożegnać.
-Kocham cię.Pamiętaj-powiedziałem i pocałowałem ją.
Wyszedłem na korytarz którego nie opuszczałem przez ostanie dwa dni.Patrzyłem jak wywożą Lenę z sali na blok operacyjny.Ogarnął mnie wtedy strach,wiedziałem,że nie opuści mnie przez kolejne sześć godzin operacji.Usiadłem na krześle i się rozpłakałem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy dziesiąty rozdział :) Szczerze nie podoba mi się,nie czuję magi tego rozdziału ;c Pisząc go nie czułam tego czegoś ;c Ale mam wielką nadzieję,że wy czujecie inaczej :) Dziękuję,że w komentarzach piszecie długą opinię :* No to zostawiam rozdział do waszej oceny :)
Pozdrawiam <3
-I wiadomo wreszcie co jej dolega?
-Mówiłem państwu,że trzeba czekać.
-Facet czy nie rozumiesz?-spytałem szarpiąc go za fartuch.-Tam leży moja dziewczyna.Prawie nie umarła,a ty mi mówisz,że trzeba czekać-kontynuowałem przyciskając go do ściany.-Ty sobie zaraz poczekasz.Masz mi powiedzieć co jej dolega,a jak nie to mnie popamiętasz. Rozumiesz pieprzony doktorku?
Poczułem jak czyjeś ręce ciągną mnie do tyłu.Za mną stało dwóch ochroniarzy.
-Pan sobie wyjdzie i ochłonie.
-Ty sobie sam wyjdź! Byłeś kiedyś w takiej sytuacji? Nie.to się kurwa nie odzywaj!
Pięć minut później siedziałem przed szpitalem.Zostałem wyprowadzony siłą,nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło.Nigdy wcześniej nie groził bym lekarzowi.Znowu byłem bezradny.Uniosłem głowę do góry i spojrzałem na księżyc.Jego jasny blask mnie oślepiał.Przed oczami stanęła mi nasza randka.Jak Lena zachwycała się panoramą miasta i księżycem.Jak nie odtrąciła mnie.Zaraz po tym wylądowała w szpitalu,.Czułem się tego winny.Ktoś podał mi kubek kawy odwróciłem się i zobaczyłem Mario.Usiadł obok mnie i w ciszy sączyliśmy czarny napój.
-Parę dni temu także spotkałem się z Leną.Odtrąciła mnie jak ją pocałowałem.Wtedy wiedziałem,że kocha tylko ciebie.Czy ją kochałem? Tak Marco Kochałem ją,ale wiedziałem,że to się nie uda.Teraz kocham ją jak siostrę którą zawsze chciałem mieć.
-Ale czemu mi to mówisz?
-Bo chcę,żebyś to wiedział.Żeby nie było potem kłótni z tego powodu,jesteście sobie przeznaczeni.
-Wolałbym nie wiedzieć tego,ale okey.Ona zanim zemdlała powiedziała,że jak umrze to mam żyć dalej,znaleźć sobie kogo odpowiedniego ale nie wiem czy będę potrafił.Lena będzie żyła nie ma na to innej możliwości.
-Musimy być dobrej myśli.Mam nadzieję,że nie masz do mnie żalu?
-Nie,wiem,że ona ma w sobie coś przyciągającego faceci ją lubią.Nie mam żalu do ciebie.Ma w sobie coś magicznego.
-Wiem o tym,cholernie cię przepraszam,że zrobiłem coś takiego choć wiedziałem ,że ci się podoba.
-Dobra,nie wracajmy do tego już-uśmiechnąłem się.-Tylko pamiętaj jak zrobisz coś takiego teraz to ci nie popuszczę.
-Okey Będę pamiętać-zaśmiał się brunet.
Wyznanie Mario zdziwił mnie strasznie,ale cieszyłem się,że był ze mną szczery.Po godzinie mogłem wrócić do poczekalni.Znowu otoczyły mnie przytłaczające białe ściany.Lekarze w fartuchach przemierzali korytarz.Usiadłem na krześle obok Natalii.Postanowiłem się już nie kłócić z żadnym lekarzem.W napięciu oczekiwaliśmy jakiś wieści.Każda minuta ciągła się jak godzina.Nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić.Po trzech godzinach czekania wyszedł do nas lekarz.
-Uspokoił się pan,czy mam znowu wezwać ochronę?-zwrócił się do mnie.
-Tak,przepraszam za to,ale rozumie pan.
-No dobrze.Więc nie będę panów okłamywać tylko powiem jak jest.A jest źle.Musimy przeprowadzić skomplikowaną operację serca.I pani Szulc ma tylko dziesięć procent szans na przeżycie.Wybudziła się ze śpiączki i chce rozmawiać ze swoim chłopakiem.Ma pan dwadzieścia minut później zabieramy pacjentkę na salę operacyjną.
Wszedłem do środka.Lena wyglądała gorzej niż poprzednio była podłączona do różnych maszyn.Widać była,że schudła.Kiedy usłyszała moje kroki odwróciła twarz od okna i uśmiechnęła się.Miała ciemne sińce pod oczami.Usiadłem obok niej i ścisnąłem jej dłoń.
-Kocham cię wiesz-powiedziałem i poczułem,że powoli napływają mi do oczu łzy.
-Też,cię kocham.Wiem,że mogę nie przeżyć,mam małe szanse.Marco jak umrę proszę cię,żebyś nie popadł w depresje,masz żyć dawnym życiem i znaleźć sobie kogoś.
Poczułem na policzku słone łzy nie mogłem tego zahamować.Rozpłakałem się jak małe dziecko.
-Lena,ale ty przeżyjesz.Musisz żyć,
-Zawsze byłeś niepoprawnym optymistą co widzi świat przez różowe okulary,ale pora zmierzyć się z rzeczywistością. Przyrzeknij mi,że ułożysz sobie życie.
-Ale...
-Proszę-dziewczyna popatrzyła na mnie swoimi dużymi oczami w których dostrzegłem smutek.
-Dobrze.Ale tak nie będzie,nie będę nikogo sobie szukać.Bo to z tobą będę je układać.Tylko wyjdziesz ze szpitala wyjeżdżamy na dwa tygodnie.
-Mam nadzieję,że tak się stanie.Pamiętaj,że mimo wszystko będę cię kochać.
-Nigdy o tym nie zapomnę.Wiesz,że za ścianą jest Sebastian i Natalia?
-Rozmawiałam z nimi.Chcą,żebym potem wróciła do Polski.
-Nie pozwolę na to.Lena wyjdziesz z tego.To dziesięć procent szans to nic.Zawsze byłaś szczęściarą.-spojrzałem za siebie w drzwiach stał lekarz zrozumiałem,że czas się pożegnać.
-Kocham cię.Pamiętaj-powiedziałem i pocałowałem ją.
Wyszedłem na korytarz którego nie opuszczałem przez ostanie dwa dni.Patrzyłem jak wywożą Lenę z sali na blok operacyjny.Ogarnął mnie wtedy strach,wiedziałem,że nie opuści mnie przez kolejne sześć godzin operacji.Usiadłem na krześle i się rozpłakałem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy dziesiąty rozdział :) Szczerze nie podoba mi się,nie czuję magi tego rozdziału ;c Pisząc go nie czułam tego czegoś ;c Ale mam wielką nadzieję,że wy czujecie inaczej :) Dziękuję,że w komentarzach piszecie długą opinię :* No to zostawiam rozdział do waszej oceny :)
Pozdrawiam <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)