-I co tam przyszło do ciebie?-spytałam kładąc pizzę na stoliku w salonie.
-Nic.Chyba ktoś pomylił adresy.-odpowiedział blondyn całując mnie w czoło.-No to co jemy.
-Ale chciałabym zobaczyć tą kartkę.Może powinna być dostarczona do któregoś z sąsiadów-zobaczyłam zmieszanie i niepokój w oczach piłkarza.Mario bacznie się nam przyglądał.
-Ale nie..
-Mówiłeś,że to nic ważnego tak? Więc chciałabym to zobaczyć.
-No dobrze i tak byś prędzej czy później znalazła ten liścik-Marco podał mi kopertę i usiadł na kanapie chowając głowę w dłoniach.Osłupiała wpatrywałam się w dwa zdania i tysiąc myśli przelatywały mi po głowie.Spojrzałam na Reusa i Goetze.
-Marco wtedy co tam się stało?-spytałam ze łzami w oczach.Odpowiedziało mi milczenie wszystko stało się jasne.-Chciałam wierzyć,że wreszcie będzie dobrze i się ułoży ale zawsze byłam niepoprawną optymistką.Pół godziny temu byłam szczęśliwa,że mam osobę która mnie naprawdę kocha,a teraz wiem,że to było kłamstwem.To koniec Marco.Nie będzie więcej szans,nie będzie ciągłego wybaczania.Żałuję,że weszłam w ten związek gdybyśmy zostali przyjaciółmi wszystko byłoby łatwiejsze.To koniec!-spojrzałam na piłkarza i wyszłam na zewnątrz.Byłam głupia,że wierzyłam w happy end.To od początku nie miało większego sensu.Myślałam,że zawsze będziemy szczęśliwi jednak byłam w ogromnym błędzie.Weszłam do domu i zapaliłam światło.Poszłam do sypialni i położyłam się na łóżku.Z regału wzięłam album ze zdjęciami.W nawyku miałam wywoływanie zdjęć.Otworzyłam go na stronie tytułowej.Czarnym mazakiem kilka lat temu napisałam Lena i Marco.Powoli przewracałam strony wpatrując się w fotografie,z każdą wiązała się inna historia.Wzięłam do ręki zdjęcie na którym obydwoje z piłkarzem mieliśmy śmieszne stroje wybieraliśmy się wtedy na Halloween.Czułam spływające powoli łzy po policzkach.Byłam przekonana,że byłam tylko zauroczona w Marco,ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak mocno go kochałam.Ale tego wszystkiego nie dało się już naprawić.
******
Marco:
Wpatrywałem się w drzwi jak zahipnotyzowany miałem nadzieję,że się otworzą i stanie w nich Lena.Jednak myliłem się.
-Marco..-powiedział Mario patrząc się na mnie.
-I co kurwa zadowolony jesteś teraz,że tak się wszystko potoczyło!? Leć za nią.Może tobie się uda stworzyć szczęśliwy związek.Mario przepraszam.Nie chciałem.Wszystko się wali,nie potrafię nad tym zapanować-skierowałem się do kuchni skąd przyniosłem butelkę wódki i krzywiąc się zrobiłem duży łyk.W pewnym sensie rozumiem ją.Zraniłem ją tyle razy,a ona wybaczała mi z nadzieją,że się zmienię,że będzie lepiej.Ale Mario nie ukrywajmy nie nadaję się do związków.
-A nie pomyślałeś nad tym geniuszu,że ktoś cię wrabia próbując wyciągnąć nie małą kwotę pieniędzy.Przecież biedny nie jesteś.
-Może masz rację,ale chcę być teraz sam.Mam tego wszystkiego dosyć.Najchętniej skoczyłbym z mostu,albo innego wysokiego miejsca.No byleby nie bolało.-uśmiechnąłem się do Goetze.
-I co po takim wyznaniu mam cię zostawić samego.No chyba cię pogrzało do reszty.
-Stary będzie dobrze.No obiecuję,że nic sobie nie zrobię.-powiedziałem-A teraz wyjdź albo wykopię cię stąd siłą.
Piłkarz wreszcie ustąpił i przewracając oczami wyszedł z domu.Patrzyłem jak zamykają się za nim drzwi.Zostałem sam w mieszkaniu które nagle wydało mi się okropnie duże.Wlałem w siebie resztki wódki i zasnąłem wpatrując się w zdjęcie Leny.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wreszcie coś napisałam.Może rozdział nie jest najlepszy taki o niczym/Przepraszam was,że musielicie tyle czekać.Ale same wiecie szkoła,ciągłe gadanie o egazaminie gimnazjalnym ;c Człowiek ma już tego wszystkiego dość.
Chciałabym zaprosić was także na mój nowy blog:http://mario-dominika-story.blogspot.com/ Liczę na wasz komentarze :3
Borussen To obietnica, przysięga do końca życia. Czasami przyjaźń,zamienia się w wielką miłość.
środa, 5 listopada 2014
sobota, 27 września 2014
Rozdział 15
Parę godzin później rano:
Obudziłam się cała zdrętwiała.Z trudnością podniosłam głowę i zorientowałam się,że całą noc spędziłam na kanapie.Odszukałam koc i upewniwszy się,że jestem nim cała przykryta wstałam.W mieszkaniu było bardzo zimno,za oknem wiatr szarpał gałęzie drzew,a deszcz bębnił o okno jakby chciał wedrzeć się do środka.Ubrałam się w ciepły dres i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie.Z talerzem grzanek w ręku i kubkiem parującej kawy poszłam do salonu.Włączyłam telewizor na programie informacyjnym.Oglądałam pogodę gdy zadzwonił mój telefon.W salonie rozbrzmiała piosenka Birdy-Skin love postanowiłam przy najbliższej okazji zmienić dzwonek.Popatrzyłam na wyświetlacz na którym wyświetliło się zdjęcie Mario.Odebrałam i włączyłam na tryb głośno mówiący:
-Heej!-rozległ się wesoły i melodyjny głos piłkarza.-Co tam u ciebie.Mam nadzieję,że cię nie obudziłem.
-No cześć.Nie,nie obudziłeś mnie.Jem śniadanie i oglądam wiadomości-uśmiechnęłam się.
-Gadałaś już może z Marco? No wiesz nie,żebym się wtrącał ale..
-To chyba normalne,że chcesz wiedzieć co się dzieje po tej całej hecy na Ibizie.Nie,nie miałam z nim kontaktu.Pojadę do niego po południu,ale to chyba nic już nie pomoże.Dzięki za wszystko.
-Nie ma co się smucić.Znam Marco tyle lat i wiem,że przez ten czas robił niezliczoną ilość głupot.Za każdym razem żałował.I jeżeli chcesz ja mogę z nim pogadać.
-Dzięki ale chyba ja to powinnam zrobić.
-Twoja decyzja.No dobra ja już kończę.Pa.
Odłożyłam telefon zastanawiając się chwilę czy nie zadzwonić do Marco.Postanowiłam pogadać z nim osobiście.Przebrałam się i zeszłam na parking.Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu Marco.Jego auto przed budynkiem sygnalizowało,że piłkarz jest w domu.Pełna obaw weszłam do środka.W przedpokoju leżała otwarta walizka obok niej leżały ciuchy.Weszłam do sypialni w której zastałam Reusa. Spał a obok niego leżały zmięte ciuchy.Pozbierałam je i położyłam obok drzwi.
-Marco-powiedziałam na głos,aby obudzić piłkarza.
-Jeszcze chw...-Reus podniósł głowę -Lena..
-Tak to ja.Chciałam wyjaśnić wszystko co zaszło na Ibizie.Nie wiem może powinnam być wściekła,lub cię tak bardzo nienawidzić,że nie chciałabym cię widzieć na oczy.Ale wolę wyjaśnić wszystko bez żadnych nieporozumień.Więc wiesz niepotrzebnie się tam unosiłeś i..
-Ale ja..
-Jeżeli jesteś na mnie zły i chcesz to wszystko skończyć to..
-Mogę coś wreszcie powiedzieć?-piłkarz spojrzał na mnie i usiadł na łóżku.-To nie jest tak.Ja wtedy..no nie wiem co we mnie wstąpiło.Powinienem uszanować to,że się przyjaźnicie z Mario.on też jest dla mnie jak brat i nie chciałbym,żeby było inaczej.Byłem głupi wiem to,ale przepraszam cię,za to wszystko.Chciałbym,zacząć wszystko od początku.Kocham Cię.
Stanęłam jak wryta nie wiedząc co powiedzieć.Nie przepuszczałam,że ta rozmowa pójdzie tak łatwo bez ostrzejszej wymiany zdań.Kochałam blondyna i mimo wszystko nie wyobrażałam sobie bez niego dalszego życia.Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
-No i widzisz po co ci to wszystko było.Jakbym była wredną babą to bym ci zrobiła awanturę
i wyszła obrażona.
-Ale ja mam takie szczęście,że trafiłem na ciebie,a ty się kłócić nie lubisz.-Marco pochylił się i mnie pocałował.Pociągnęłam go na siebie i oparłam na nim ręce.W tym samym momencie drzwi do sypialni otworzyły się i stanął w nich zadowolony Mario.
-O kurde..-powiedział i odwrócił się.-Sorrki wielkie,ale przyjechałem pogadać z Marco,no ale widzę,że już się pogodziliście no to ja sobie pójdę już..
-Nie żartuj.Ciebie też powinienem przeprosić.Nie wiem co mi przyszło do głowy,że wy razem..No przepraszam.
-No spoko.Jakbym się mógł na ciebie gniewać.Znamy się tyle czasu,że wiem o twoich odchyłach.-uśmiechnął się Goetze.
-Jaa jakieś odchyły? No chyba nie.-Marco zrobił obrażoną minę.
-Ej dobra nie wiem jak wy,ale ja jestem potwornie głodna.Proponuje zamówić pizzę.-podniosłam się z łózka i poszłam do kuchni po drodze wybierając numer do pizzeri.Zamówiłam dwie duże pizze.Parę minut poźniej zadzwonił dzwonek do drzwi,otworzyłam myśląc,że to dostawca zamiast niego na wycieraczce leżała koperta zaadresowana do Marco.
*****
Marco:
Usłyszałem głos Leny wołający mnie z salonu.Zszedłem na dół i zobaczyłem dziewczynę stojącą z kopertą w ręku.
-Co tam masz?-spytałem podchodząc bliżej.
-Przyszedł list do ciebie.Tylko dziwne,że leżał na wycieraczce i nie ma nadawcy.-powiedziała obracając białą kopertę w ręce.W tej samej chwili rozległ się dzwonek do drzwi.
-Mam nadzieję,że tym razem to dostawca-odparła dając przesyłkę.
Zdziwiony otworzyłem kopertę.Na kartce były tylko dwa zdania:
Wiem o tym co robiłeś na Ibizie ostatniego wieczoru.Jeżeli nie chcesz aby twoja dziewczyna i media dowiedziały się o tym zostaw 300tys.w parku.
-Nie wiem co ty tam robiłeś.Ale zrób to co tam pisze-powiedział Mario stojąc za mną.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Elo :D
Mamy już piętnsaty rozdział :D Przepraszam,że musiałyście tyle czekać,ale wiecie szkoła,przygotowania do egzaminu i te sprawy :D Następny rozdział pojawi się jeżeli będzie pod tym pięć komentarzy :D
Obudziłam się cała zdrętwiała.Z trudnością podniosłam głowę i zorientowałam się,że całą noc spędziłam na kanapie.Odszukałam koc i upewniwszy się,że jestem nim cała przykryta wstałam.W mieszkaniu było bardzo zimno,za oknem wiatr szarpał gałęzie drzew,a deszcz bębnił o okno jakby chciał wedrzeć się do środka.Ubrałam się w ciepły dres i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie.Z talerzem grzanek w ręku i kubkiem parującej kawy poszłam do salonu.Włączyłam telewizor na programie informacyjnym.Oglądałam pogodę gdy zadzwonił mój telefon.W salonie rozbrzmiała piosenka Birdy-Skin love postanowiłam przy najbliższej okazji zmienić dzwonek.Popatrzyłam na wyświetlacz na którym wyświetliło się zdjęcie Mario.Odebrałam i włączyłam na tryb głośno mówiący:
-Heej!-rozległ się wesoły i melodyjny głos piłkarza.-Co tam u ciebie.Mam nadzieję,że cię nie obudziłem.
-No cześć.Nie,nie obudziłeś mnie.Jem śniadanie i oglądam wiadomości-uśmiechnęłam się.
-Gadałaś już może z Marco? No wiesz nie,żebym się wtrącał ale..
-To chyba normalne,że chcesz wiedzieć co się dzieje po tej całej hecy na Ibizie.Nie,nie miałam z nim kontaktu.Pojadę do niego po południu,ale to chyba nic już nie pomoże.Dzięki za wszystko.
-Nie ma co się smucić.Znam Marco tyle lat i wiem,że przez ten czas robił niezliczoną ilość głupot.Za każdym razem żałował.I jeżeli chcesz ja mogę z nim pogadać.
-Dzięki ale chyba ja to powinnam zrobić.
-Twoja decyzja.No dobra ja już kończę.Pa.
Odłożyłam telefon zastanawiając się chwilę czy nie zadzwonić do Marco.Postanowiłam pogadać z nim osobiście.Przebrałam się i zeszłam na parking.Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu Marco.Jego auto przed budynkiem sygnalizowało,że piłkarz jest w domu.Pełna obaw weszłam do środka.W przedpokoju leżała otwarta walizka obok niej leżały ciuchy.Weszłam do sypialni w której zastałam Reusa. Spał a obok niego leżały zmięte ciuchy.Pozbierałam je i położyłam obok drzwi.
-Marco-powiedziałam na głos,aby obudzić piłkarza.
-Jeszcze chw...-Reus podniósł głowę -Lena..
-Tak to ja.Chciałam wyjaśnić wszystko co zaszło na Ibizie.Nie wiem może powinnam być wściekła,lub cię tak bardzo nienawidzić,że nie chciałabym cię widzieć na oczy.Ale wolę wyjaśnić wszystko bez żadnych nieporozumień.Więc wiesz niepotrzebnie się tam unosiłeś i..
-Ale ja..
-Jeżeli jesteś na mnie zły i chcesz to wszystko skończyć to..
-Mogę coś wreszcie powiedzieć?-piłkarz spojrzał na mnie i usiadł na łóżku.-To nie jest tak.Ja wtedy..no nie wiem co we mnie wstąpiło.Powinienem uszanować to,że się przyjaźnicie z Mario.on też jest dla mnie jak brat i nie chciałbym,żeby było inaczej.Byłem głupi wiem to,ale przepraszam cię,za to wszystko.Chciałbym,zacząć wszystko od początku.Kocham Cię.
Stanęłam jak wryta nie wiedząc co powiedzieć.Nie przepuszczałam,że ta rozmowa pójdzie tak łatwo bez ostrzejszej wymiany zdań.Kochałam blondyna i mimo wszystko nie wyobrażałam sobie bez niego dalszego życia.Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
-No i widzisz po co ci to wszystko było.Jakbym była wredną babą to bym ci zrobiła awanturę
i wyszła obrażona.
-Ale ja mam takie szczęście,że trafiłem na ciebie,a ty się kłócić nie lubisz.-Marco pochylił się i mnie pocałował.Pociągnęłam go na siebie i oparłam na nim ręce.W tym samym momencie drzwi do sypialni otworzyły się i stanął w nich zadowolony Mario.
-O kurde..-powiedział i odwrócił się.-Sorrki wielkie,ale przyjechałem pogadać z Marco,no ale widzę,że już się pogodziliście no to ja sobie pójdę już..
-Nie żartuj.Ciebie też powinienem przeprosić.Nie wiem co mi przyszło do głowy,że wy razem..No przepraszam.
-No spoko.Jakbym się mógł na ciebie gniewać.Znamy się tyle czasu,że wiem o twoich odchyłach.-uśmiechnął się Goetze.
-Jaa jakieś odchyły? No chyba nie.-Marco zrobił obrażoną minę.
-Ej dobra nie wiem jak wy,ale ja jestem potwornie głodna.Proponuje zamówić pizzę.-podniosłam się z łózka i poszłam do kuchni po drodze wybierając numer do pizzeri.Zamówiłam dwie duże pizze.Parę minut poźniej zadzwonił dzwonek do drzwi,otworzyłam myśląc,że to dostawca zamiast niego na wycieraczce leżała koperta zaadresowana do Marco.
*****
Marco:
Usłyszałem głos Leny wołający mnie z salonu.Zszedłem na dół i zobaczyłem dziewczynę stojącą z kopertą w ręku.
-Co tam masz?-spytałem podchodząc bliżej.
-Przyszedł list do ciebie.Tylko dziwne,że leżał na wycieraczce i nie ma nadawcy.-powiedziała obracając białą kopertę w ręce.W tej samej chwili rozległ się dzwonek do drzwi.
-Mam nadzieję,że tym razem to dostawca-odparła dając przesyłkę.
Zdziwiony otworzyłem kopertę.Na kartce były tylko dwa zdania:
Wiem o tym co robiłeś na Ibizie ostatniego wieczoru.Jeżeli nie chcesz aby twoja dziewczyna i media dowiedziały się o tym zostaw 300tys.w parku.
-Nie wiem co ty tam robiłeś.Ale zrób to co tam pisze-powiedział Mario stojąc za mną.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Elo :D
Mamy już piętnsaty rozdział :D Przepraszam,że musiałyście tyle czekać,ale wiecie szkoła,przygotowania do egzaminu i te sprawy :D Następny rozdział pojawi się jeżeli będzie pod tym pięć komentarzy :D
niedziela, 14 września 2014
Rozdział 14
-Czy ty jesteś poważny?-spytałam ze zdziwieniem i złością na piłkarza.Nie rozumiałam jak mógł kazać mi wybierać pomiędzy sobą,a Mario.Nie chciałam stracić kontaktu z przyjacielem.
-Tak jestem bardzo poważny.Zachowujecie się z Goetze jak zakochani.Spędzacie ciągle razem czas.To jest chyba normalne,że jestem o ciebie zazdrosny.Nie zapominajmy również o tym,że Mario wyznał ci miłość.
-Marco.Zachowujesz się jak głupiec chyba to jest normalne,że spędzam z nim trochę czasu.Przyjaźnimy się przecież,ty też jesteś idiotą jak możesz pozwolić na to,żebyś stracił swojego najlepszego przyjaciela jesteście przecież jak bracia.Zawsze robiliście wszystko razem,a teraz chcesz to rozwalić?
-Ja ci daję tylko wybór,albo ja,albo Mario.-powiedział patrząc na mnie Reus,gdy długo nie udzielałam mu odpowiedzi sam odpowiedział-A więc rozumiem.-piłkarz odwrócił się i odszedł w stronę klubu.Zostałam sama na chodniku,nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić,Nie chciałam stracić piłkarza.Był dla mnie najważniejszy.Łzy powoli skapywały na policzki rozmazując mój tusz do rzęs.Powoli zeszłam na plażę i usiadłam na piasku patrząc na fale rozbijające się u moich stóp.Dobiegały do mnie śmiechy i muzyka z pobliskiej imprezy.Patrzyłam na migocące na niebie gwiazdy.Nie przepuszczałam nawet,że ostatni dzień pobytu na Ibizie będzie tak wyglądał.
-Lena..-poczułam dłoń na ramieniu.Odwróciłam głowę i zobaczyłam bruneta.Zarzucił mi na plecy swoją marynarkę i usiadł obok mnie.Łzy niekontrolowanie zaczęły płynąc mi z oczu.Oparłam głowę na ramieniu piłkarza,objął mnie i przytulił.Dłuższą chwilę siedzieliśmy w milczeniu,czułam,że jest mi to teraz potrzebne.
-To moja wina przepraszam cię.Gdybym nie przyleciał tutaj było by dobrze.-powiedział patrząc mi w oczy.
-Mario czy tobie też cos padło na mózg. Przecież to nie jest twoja wina.Ty nic nie zrobiłeś tylko chciałeś miło spędzić czas w otoczeniu przyjaciół,a Marco coś sobie ubzdurał.Nawet nie wie jak bardzo rani.Kocham go ale nie wiem czy to ma sens.
-Nic cie na to nie poradzę.Musicie sami porozmawiać.
-Wiem.Teraz chce wrócić jedynie do Dortmundu,wrócić do normalności i poukładać wszystko.Jeżeli to będzie konieczne to wrócę do Polski.
Wróciliśmy z Goetze do hotelu.W pokoju nie było jeszcze Marco w pośpiechu spakowałam swoje rzeczy.Wymeldowaliśmy się z hotelu i pojechaliśmy na lotnisko.Przy wchodzeniu do samolotu ostatni raz spojrzałam na Ibizę.Miałam nadzieję,że w Niemczech wszystko się ułoży.
-No to rano będziemy już w domu-powiedział Mario uśmiechając się.-Nie martw się wszystko będzie dobrze Reus przejrzy na oczy,że jesteś dla niego wszystkim i bez ciebie nie ma życia,On sam nie potrafi funkcjonować.Uwierz mi-pochylił się i pocałował mnie w czoło.
8 godzin później:
Była wczesna godzina gdy podchodziliśmy do lądowania na Dortmundzkim lotnisku.Wróciliśmy do miasta w którym rozpoczęła się cała historia.Mario odebrał nasze bagaże,w tym samym czasie odszukałam automatu z napojami i kupiłam dwie parujące kawy.Pojechaliśmy do mojego mieszkania.Znowu otoczyły mnie znajome kąty.Z kanapy podniosłam koszulę Marco i wrzuciłam ją do szafy.To on kupił mi to mieszkanie,pomógł zaaklimatyzować się w nowym miejscu,poczuć się jak w domu.Rzuciłam telefon na stolik stojący obok kanapy i położyłam się.To wszystko mnie przytłaczało najchętniej spakowała bym się i wyjechała do Polski.Piłkarz wniósł moje walizki do środka i pojechał do siebie.Rozpakowałam się i poszłam pod prysznic.Długa gorąca kąpiel dobrze mi zrobiła.Kochałam Marco i nie mogłam pozwolić na to żeby odszedł.
*******
Marco.Ibiza.Rano
Obudziłem się zdezorientowany.Ostry ból głowy nie pozwolił mi wstać.Z wczorajszego wieczoru pamiętałem tylko kłótnię z Leną.Obróciłem się na bok i zobaczyłem obok siebie leżącą dziewczynę.Wyglądała na góra osiemnaście lat.Była wysoka i miała długie blond włosy.Zerwałem się z łóżka jak oparzony i w pośpiechu zacząłem zbierać swoje rzeczy.Jak tchórz uciekłem z hotelu.Stanąłem na ulicy nie wiedząc na jakiej ulicy się znajduję.Zatrzymałem przejeżdżającą taksówkę i pojechałem do hotelu.Miałem nadzieję,że w pokoju zastanę Lenę jednak jej rzeczy znikły.W recepcji dowiedziałem się,że razem z Mario wymeldowali się wczoraj w nocy.Spakowałem się i pojechałem na lotnisko jak najszybciej chciałem wrócić do Dortmundu i przeprosić Lenę.Miałem również nadzieję,że nie dowie się o mojej zdradzie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Miśki tak jak obiecałam dodaję rozdział.Może nie jest on najlepszy,ale ocenę zostawiam wam.
Zastanawiam się również czy dalsze pisanie ma sens.Pod rozdziałem jest jeden góra dwa komentarze.Pokażcie,że wam zależy na kolejnych rozdziałach! :) Dalsza część powinna pojawić się w niedzielę za tydzień:3
Pozdrawiam Dominika <3
-Tak jestem bardzo poważny.Zachowujecie się z Goetze jak zakochani.Spędzacie ciągle razem czas.To jest chyba normalne,że jestem o ciebie zazdrosny.Nie zapominajmy również o tym,że Mario wyznał ci miłość.
-Marco.Zachowujesz się jak głupiec chyba to jest normalne,że spędzam z nim trochę czasu.Przyjaźnimy się przecież,ty też jesteś idiotą jak możesz pozwolić na to,żebyś stracił swojego najlepszego przyjaciela jesteście przecież jak bracia.Zawsze robiliście wszystko razem,a teraz chcesz to rozwalić?
-Ja ci daję tylko wybór,albo ja,albo Mario.-powiedział patrząc na mnie Reus,gdy długo nie udzielałam mu odpowiedzi sam odpowiedział-A więc rozumiem.-piłkarz odwrócił się i odszedł w stronę klubu.Zostałam sama na chodniku,nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić,Nie chciałam stracić piłkarza.Był dla mnie najważniejszy.Łzy powoli skapywały na policzki rozmazując mój tusz do rzęs.Powoli zeszłam na plażę i usiadłam na piasku patrząc na fale rozbijające się u moich stóp.Dobiegały do mnie śmiechy i muzyka z pobliskiej imprezy.Patrzyłam na migocące na niebie gwiazdy.Nie przepuszczałam nawet,że ostatni dzień pobytu na Ibizie będzie tak wyglądał.
-Lena..-poczułam dłoń na ramieniu.Odwróciłam głowę i zobaczyłam bruneta.Zarzucił mi na plecy swoją marynarkę i usiadł obok mnie.Łzy niekontrolowanie zaczęły płynąc mi z oczu.Oparłam głowę na ramieniu piłkarza,objął mnie i przytulił.Dłuższą chwilę siedzieliśmy w milczeniu,czułam,że jest mi to teraz potrzebne.
-To moja wina przepraszam cię.Gdybym nie przyleciał tutaj było by dobrze.-powiedział patrząc mi w oczy.
-Mario czy tobie też cos padło na mózg. Przecież to nie jest twoja wina.Ty nic nie zrobiłeś tylko chciałeś miło spędzić czas w otoczeniu przyjaciół,a Marco coś sobie ubzdurał.Nawet nie wie jak bardzo rani.Kocham go ale nie wiem czy to ma sens.
-Nic cie na to nie poradzę.Musicie sami porozmawiać.
-Wiem.Teraz chce wrócić jedynie do Dortmundu,wrócić do normalności i poukładać wszystko.Jeżeli to będzie konieczne to wrócę do Polski.
Wróciliśmy z Goetze do hotelu.W pokoju nie było jeszcze Marco w pośpiechu spakowałam swoje rzeczy.Wymeldowaliśmy się z hotelu i pojechaliśmy na lotnisko.Przy wchodzeniu do samolotu ostatni raz spojrzałam na Ibizę.Miałam nadzieję,że w Niemczech wszystko się ułoży.
-No to rano będziemy już w domu-powiedział Mario uśmiechając się.-Nie martw się wszystko będzie dobrze Reus przejrzy na oczy,że jesteś dla niego wszystkim i bez ciebie nie ma życia,On sam nie potrafi funkcjonować.Uwierz mi-pochylił się i pocałował mnie w czoło.
8 godzin później:
Była wczesna godzina gdy podchodziliśmy do lądowania na Dortmundzkim lotnisku.Wróciliśmy do miasta w którym rozpoczęła się cała historia.Mario odebrał nasze bagaże,w tym samym czasie odszukałam automatu z napojami i kupiłam dwie parujące kawy.Pojechaliśmy do mojego mieszkania.Znowu otoczyły mnie znajome kąty.Z kanapy podniosłam koszulę Marco i wrzuciłam ją do szafy.To on kupił mi to mieszkanie,pomógł zaaklimatyzować się w nowym miejscu,poczuć się jak w domu.Rzuciłam telefon na stolik stojący obok kanapy i położyłam się.To wszystko mnie przytłaczało najchętniej spakowała bym się i wyjechała do Polski.Piłkarz wniósł moje walizki do środka i pojechał do siebie.Rozpakowałam się i poszłam pod prysznic.Długa gorąca kąpiel dobrze mi zrobiła.Kochałam Marco i nie mogłam pozwolić na to żeby odszedł.
*******
Marco.Ibiza.Rano
Obudziłem się zdezorientowany.Ostry ból głowy nie pozwolił mi wstać.Z wczorajszego wieczoru pamiętałem tylko kłótnię z Leną.Obróciłem się na bok i zobaczyłem obok siebie leżącą dziewczynę.Wyglądała na góra osiemnaście lat.Była wysoka i miała długie blond włosy.Zerwałem się z łóżka jak oparzony i w pośpiechu zacząłem zbierać swoje rzeczy.Jak tchórz uciekłem z hotelu.Stanąłem na ulicy nie wiedząc na jakiej ulicy się znajduję.Zatrzymałem przejeżdżającą taksówkę i pojechałem do hotelu.Miałem nadzieję,że w pokoju zastanę Lenę jednak jej rzeczy znikły.W recepcji dowiedziałem się,że razem z Mario wymeldowali się wczoraj w nocy.Spakowałem się i pojechałem na lotnisko jak najszybciej chciałem wrócić do Dortmundu i przeprosić Lenę.Miałem również nadzieję,że nie dowie się o mojej zdradzie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Miśki tak jak obiecałam dodaję rozdział.Może nie jest on najlepszy,ale ocenę zostawiam wam.
Zastanawiam się również czy dalsze pisanie ma sens.Pod rozdziałem jest jeden góra dwa komentarze.Pokażcie,że wam zależy na kolejnych rozdziałach! :) Dalsza część powinna pojawić się w niedzielę za tydzień:3
Pozdrawiam Dominika <3
środa, 10 września 2014
Rozdział 13
-Za chwilę podchodzimy do lądowania.Proszę zapiąć pasy.Dziękuję!-oznajmił gruby,męki głos wyrywając mnie ze snu.
Podniosłam głowę z ramienia piłkarza,było zadziwiająco wygodne i usiadłam prosto.Mimo dwu godzinnego snu,czułam pod powiekami piasek.Z okna samolotu zobaczyłam Ibizę,niebieski ocean i ciągnącą się kilometrami plażę.Na myśl o tym,że niedługo będę spędzać tam czas na usta wystąpił mi uśmiech.
Lądowanie odbyło się bez problemów,odebraliśmy swoje bagaże i taksówką pojechaliśmy do hotelu.
Weszliśmy do przestronnego holu,staneliśmy przy recepcji z pokoju obok wyszła recepcjonistka.Była wysoką blondynką.Przy każdym ruchu jej fioletowa sukienka falowała.widziała jak Marco pożera ją wzrokiem. Przewróciłam oczami i poszłam do windy nie chciałam kłócić się z piłkarzem. Pokój 121 był apartamentem.Weszłam do ogromniej sypialni którego centralnym punktem było ogromne łoże z baldachimem ,z ogromnych okien rozciągał się widok na ocean.Parę minut później wszedł Reus od razu rzucił się na łózko.
-Tak,to jest to czego było mi trzeba.-powiedział leżąc twarzą do poduszki.
Godzinę później siedzieliśmy już na plaży.Było bardzo gorąco,znaleźliśmy kawałek wolnej plaży,ale mimo wszystko Marco kilkakrotnie robił sobie zdjęcia z fanami.Opalałam się gdy zobaczyłam,że ktoś idzie w naszą stronę.Rozpoznałam Mario.
-Cześć Lena!-powiedział uśmiechając się szeroko
-Heej.Wiedziałam,że lecisz na Ibizę.-zaśmiałam się.
-Oj tam.A gdzie masz Marco?-spytał brunet.
-O tam-wskazałam głową biegnącego w naszą stronę piłkarza.
-Cholera jasna!! Ty to wiesz jak popsuć wakacje!! Jak cie dorwę t..-krzyczał blondyn
-To chyba na mnie czas-powiedział Goetze i zaczął uciekać.
Z uśmiechem na twarzy patrzyłam jak Marco goni swojego najlepszego przyjaciela.Było to ciekawe widowisko.Chłopacy zachowywali się jak małe dzieci w pewnym momencie Reus podstawił nogę brunetowi i ten wpadł twarzą do oceanu.Gdy próbował się podnieść Marco złapał go za nogę.Piłkarze zaczęli tarzać się po piasku.
-No dobra jak już przyjechałeś to zostań-powiedział Reus
-Oj lamo wiesz jak ja cię kocham-zaśmiał się Mario.
-Ej,ej nie podrywaj mi chłopaka dobrze?-uśmiechnęłam się.
-Możesz być o to spokojna nie gustuje w facetach,a już na pewno nie takich.
-No od razu się uspokoiłam
-Umiesz pływać?-spytał się brunet.
Popatrzyłam się na niego podejrzliwie i pokiwałam głową.Sekundę później byłam w ramionach Mario,którzy zmierzał ze mną do wody.Wyrywałam się jednak to nic nie pomagało,wylądowałam w oceanie.
Kilka dni później:
Dni spędzaliśmy na plaży,opalając się i pływając.Wolne chwile spędzałam również na zakupach.Czas płynął bardzo szybko i nasze wakacje dobiegały końca.W ostatni weekend postanowiliśmy wybrać się do klubu.
-Wyglądasz ślicznie kochanie-powiedział Marco przytulając się do mnie.
Przekrzywiłam głowę aby obejrzeć nasze odbicie w lustrze.Pasowaliśmy do siebie.Zrozumiałam,że piłkarz jest dla mnie bardzo ważną osobą i bez niego moje życie nie miało by sensu.Bycie z nim było najlepszą decyzją jaką podjęłam w życiu.
-Dziękuję bardzo.Ładnie razem wyglądamy wiesz?
-Tak wiem o tym.Kocham cię-powiedział i pocałował mnie.
Tylko jestem ciekawy czemu tak dużo czasu spędzasz z Mario.
-Mój kochany zazdrośnik.Jest dla mnie jak brat to chyba normalne,że spędzam z nim trochę czasu.Ale przysięgam ci,że jak wrócimy do Dortmundu to będę spędzać z tobą każdy dzień.
-No ja mam taką nadzieję.
-Na co masz nadzieję lamo?-do pokoju wszedł Mario,robił oszałamiające wrażenie,w sportowej marynarce i jeansach wyglądał świetnie.Całości dopełniał uśmiech.Gdyby tylko chciał mógłby być z każdą dziewczyną jaka mu się podoba.
-Nie twoja sprawa-prychnął Reus.
Pojechaliśmy do klubu który znajdował się niedaleko hotelu.Było w nim pełno ludzi,i musieliśmy dopychać się do baru.Zamówiliśmy drinki i poszliśmy na parkiet.Po kilku minutach wylądowałam w ramionach bruneta.
-Mówiłem ci,że ślicznie dziś wyglądasz?-spytał uśmiechając się.
-Nie,ale dziękuję.Też wyglądasz nie najgorzej.Wiesz Marco jest o ciebie zazdrosny.
-O mnie?Niby czemu przecież nic nie robię.
-Ja o tym wiem,ale on nie.
W tej samej chwili podszedł do nasz Reus.
-Lena możemy porozmawiać?
Wyszliśmy przed klub.Mimo późnej godziny no dworze było parno.Usiedliśmy na chodniku patrząc na falujące morze.
-Lena,może wyda ci się to dziwne ale denerwuje mnie to strasznie,że spędzasz każdą wolną chwilę z Mario.
-Jejku Marco bez przesady chyba ci to już tłumaczyłam.
-Masz wybór albo ja albo on!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na poczatku chę was przeprosić,że musieliście czekać na ten rozdział tak długo.Ale wiecie,że zaczęła się szkoła.Ostatnia klasa gimnazjum testy,wybór dalszej szkoły i te sprawy.Chcę również mieć jak najlepsze oceny na końcowym świadectwie.Więc każdą chwilę poświęcam nauce,Obiecuje wam,że następny rozdział pojawi się w niedzielę :** W sobotę 13 świętujemy urodzinki! :D
Zapraszam was również na tego bloga http://julia-marco-love-story.blogspot.com/ jest świetny <3
Podniosłam głowę z ramienia piłkarza,było zadziwiająco wygodne i usiadłam prosto.Mimo dwu godzinnego snu,czułam pod powiekami piasek.Z okna samolotu zobaczyłam Ibizę,niebieski ocean i ciągnącą się kilometrami plażę.Na myśl o tym,że niedługo będę spędzać tam czas na usta wystąpił mi uśmiech.
Lądowanie odbyło się bez problemów,odebraliśmy swoje bagaże i taksówką pojechaliśmy do hotelu.
Weszliśmy do przestronnego holu,staneliśmy przy recepcji z pokoju obok wyszła recepcjonistka.Była wysoką blondynką.Przy każdym ruchu jej fioletowa sukienka falowała.widziała jak Marco pożera ją wzrokiem. Przewróciłam oczami i poszłam do windy nie chciałam kłócić się z piłkarzem. Pokój 121 był apartamentem.Weszłam do ogromniej sypialni którego centralnym punktem było ogromne łoże z baldachimem ,z ogromnych okien rozciągał się widok na ocean.Parę minut później wszedł Reus od razu rzucił się na łózko.
-Tak,to jest to czego było mi trzeba.-powiedział leżąc twarzą do poduszki.
Godzinę później siedzieliśmy już na plaży.Było bardzo gorąco,znaleźliśmy kawałek wolnej plaży,ale mimo wszystko Marco kilkakrotnie robił sobie zdjęcia z fanami.Opalałam się gdy zobaczyłam,że ktoś idzie w naszą stronę.Rozpoznałam Mario.
-Cześć Lena!-powiedział uśmiechając się szeroko
-Heej.Wiedziałam,że lecisz na Ibizę.-zaśmiałam się.
-Oj tam.A gdzie masz Marco?-spytał brunet.
-O tam-wskazałam głową biegnącego w naszą stronę piłkarza.
-Cholera jasna!! Ty to wiesz jak popsuć wakacje!! Jak cie dorwę t..-krzyczał blondyn
-To chyba na mnie czas-powiedział Goetze i zaczął uciekać.
Z uśmiechem na twarzy patrzyłam jak Marco goni swojego najlepszego przyjaciela.Było to ciekawe widowisko.Chłopacy zachowywali się jak małe dzieci w pewnym momencie Reus podstawił nogę brunetowi i ten wpadł twarzą do oceanu.Gdy próbował się podnieść Marco złapał go za nogę.Piłkarze zaczęli tarzać się po piasku.
-No dobra jak już przyjechałeś to zostań-powiedział Reus
-Oj lamo wiesz jak ja cię kocham-zaśmiał się Mario.
-Ej,ej nie podrywaj mi chłopaka dobrze?-uśmiechnęłam się.
-Możesz być o to spokojna nie gustuje w facetach,a już na pewno nie takich.
-No od razu się uspokoiłam
-Umiesz pływać?-spytał się brunet.
Popatrzyłam się na niego podejrzliwie i pokiwałam głową.Sekundę później byłam w ramionach Mario,którzy zmierzał ze mną do wody.Wyrywałam się jednak to nic nie pomagało,wylądowałam w oceanie.
Kilka dni później:
Dni spędzaliśmy na plaży,opalając się i pływając.Wolne chwile spędzałam również na zakupach.Czas płynął bardzo szybko i nasze wakacje dobiegały końca.W ostatni weekend postanowiliśmy wybrać się do klubu.
-Wyglądasz ślicznie kochanie-powiedział Marco przytulając się do mnie.
Przekrzywiłam głowę aby obejrzeć nasze odbicie w lustrze.Pasowaliśmy do siebie.Zrozumiałam,że piłkarz jest dla mnie bardzo ważną osobą i bez niego moje życie nie miało by sensu.Bycie z nim było najlepszą decyzją jaką podjęłam w życiu.
-Dziękuję bardzo.Ładnie razem wyglądamy wiesz?
-Tak wiem o tym.Kocham cię-powiedział i pocałował mnie.
Tylko jestem ciekawy czemu tak dużo czasu spędzasz z Mario.
-Mój kochany zazdrośnik.Jest dla mnie jak brat to chyba normalne,że spędzam z nim trochę czasu.Ale przysięgam ci,że jak wrócimy do Dortmundu to będę spędzać z tobą każdy dzień.
-No ja mam taką nadzieję.
-Na co masz nadzieję lamo?-do pokoju wszedł Mario,robił oszałamiające wrażenie,w sportowej marynarce i jeansach wyglądał świetnie.Całości dopełniał uśmiech.Gdyby tylko chciał mógłby być z każdą dziewczyną jaka mu się podoba.
-Nie twoja sprawa-prychnął Reus.
Pojechaliśmy do klubu który znajdował się niedaleko hotelu.Było w nim pełno ludzi,i musieliśmy dopychać się do baru.Zamówiliśmy drinki i poszliśmy na parkiet.Po kilku minutach wylądowałam w ramionach bruneta.
-Mówiłem ci,że ślicznie dziś wyglądasz?-spytał uśmiechając się.
-Nie,ale dziękuję.Też wyglądasz nie najgorzej.Wiesz Marco jest o ciebie zazdrosny.
-O mnie?Niby czemu przecież nic nie robię.
-Ja o tym wiem,ale on nie.
W tej samej chwili podszedł do nasz Reus.
-Lena możemy porozmawiać?
Wyszliśmy przed klub.Mimo późnej godziny no dworze było parno.Usiedliśmy na chodniku patrząc na falujące morze.
-Lena,może wyda ci się to dziwne ale denerwuje mnie to strasznie,że spędzasz każdą wolną chwilę z Mario.
-Jejku Marco bez przesady chyba ci to już tłumaczyłam.
-Masz wybór albo ja albo on!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na poczatku chę was przeprosić,że musieliście czekać na ten rozdział tak długo.Ale wiecie,że zaczęła się szkoła.Ostatnia klasa gimnazjum testy,wybór dalszej szkoły i te sprawy.Chcę również mieć jak najlepsze oceny na końcowym świadectwie.Więc każdą chwilę poświęcam nauce,Obiecuje wam,że następny rozdział pojawi się w niedzielę :** W sobotę 13 świętujemy urodzinki! :D
Zapraszam was również na tego bloga http://julia-marco-love-story.blogspot.com/ jest świetny <3
środa, 20 sierpnia 2014
Rozdział 12
Znowu otoczyły mnie blade ściany i sterylny zapach.Był niedzielny ranek i po szpitalnym korytarzu kręciły się tylko pielęgniarki.Przed salą w której leżała Lena siedział Sebastian,w ręku trzymał kubek z parującą kawą.Spojrzałem na niego i wszedłem do sali.Lena leżała w białej pościeli,obok niej stała kroplówka.Miała przymknięte oczy,delikatnie pocałowałem ją w czoło i usiadłem obok na krześle.W ostatnim czasie tyle się działo.Szpital,operacja miałem nadzieję,że teraz będzie wszystko dobrze.Lena odwróciła głowę i uśmiechnęła się.
-Już przyjechałeś.
-Chciałaś ze mną rozmawiać.To szybko przyjechałem,jeszcze musiałem nurkować pod łóżko bo kluczyki tam się jakość znalazły-zaśmiałem się.
-A ty jak zwykle.Chciałam ci podziękować,za to że byłeś tu przy mnie cały czas jesteś dla mnie za dobry.Nie jestem odpowiednią dziewczyną dla ciebie.Powinieneś znaleźć sobie kogoś innego.
-Ty chyba nie doszłaś jeszcze do siebie po operacji-uśmiechnąłem się.-Ja nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.Jesteś dla mnie wszystkim,żyję dla ciebie.Kocham cię i możesz sobie pomarzyć,że kiedyś przestanę.
-Wiedziałam,że jak się do mnie przyczepisz to będę miała problem żeby się ciebie pozbyć-zaśmiała się dziewczyna.-Też cie kocham lamo ty moja.
W tym samym czasie wszedł kurier z koszykiem stu czerwonych róż.Lena popatrzyła się na mnie i pokiwała głową.Uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami.
-Czy ty się dobrze czujesz? Nie masz na co pieniędzy wydawać tylko na kwiaty?
-No i wróciłaś do siebie-zaśmiałem się -Brakowało mi tego twojego narzekania.
-Heejoo lamy-do sali wkroczył Goetze.-A tu co więcej kwiatów się nie dało.Przejść nie można-powiedział próbując przejść nie depcząc róż.
-A ty pewnie jesteś zazdrosny bo nie dostałeś tylu kwiatów-uśmiechnęła się Lena.
-Nie dzięki,kupię sobie sam jak będę chciał.
-Mario wiesz bo my z chłopakami się martwimy o ciebie.Podejrzewamy,że jesteś gejem.Tak długo bez dziewczyny-zaśmiałem się robiąc unik przed ręką bruneta.
Siedzieliśmy w sali śmiejąc się i wygłupiając.Znowu było tak jak dawniej,wierzyłem,że to się już nie zmieni.
Mario traktował Lenę jak młodszą siostrę.Nie byłem zazdrosny,ale bałem się,że najlepszy przyjaciel odbierze mi kiedyś dziewczynę.
***
Dwa tygodnie później Lena:
Nadszedł dzień kiedy wychodzę,ze szpitala.Opuszczę wreszcie to ponure miejsce.Spakowana czekałam na Marco.Piłkarz starał odwiedzać mnie codziennie.Moja choroba pokazała jak bardzo Reus mnie kocha i że zrobił by dla mnie wszystko.Miałam nadzieję,że teraz wszytko będzie po woli się układać.Operacja udała się i obyło się bez żadnych komplikacji.Miałam jedynie pojawiać się w szpitalu co dwa miesiące na badania kontrolne.
-Hej kochanie.Przepraszam za spóźnienie,ale musiałem coś jeszcze załatwić-uśmiechnął się piłkarz.
-No okey wybaczam ci to spóźnienie-zaśmiałam się -Ale teraz jedźmy już bo jak jeszcze spędzę tu minutę to zwariuje.
-Pamiętasz jak mówiłem o Ibizie?-spytał blondyn włączając się do ruchu drogowego.
-No coś tam wspominałeś.
-No to dzisiaj wylatujemy za dokładnie godzinę.-powiedział Reus patrząc z uśmiechem na mnie.
Zaśmiałam się.
-Ty chyba źle się czujesz.Ale okey.
Dojechaliśmy do domu Marco,piłkarz włożył walizki do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko.W hali odlotów było tłoczno.Stojąc w kolejce zdawało mi się,że widziałam Mario.Pół godziny później siedzieliśmy już w samolocie.
-Niedługo tylko ty i ja i plaża.Tego mi było potrzeba-powiedział blondyn siadając obok mnie
-Nie bądź tego taki pewien.Patrz Mario wsiada do drugiego samolotu-uśmiechnęłam się.
-On wie jak popsuć wakacje-westchnął piłkarz
-Nie będzie tak źle.
Położyłam głowę na ramieniu Marco i momentalnie zasnęłam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chcę was przeprosić,że musieliście tyle czekać,ale pisałam ten rozdział trzy razy i nawet teraz nie jestem z niego zadowolona.Wyszły takie flaki z olejem -,- Ale zostawiam go wam :)
Od września rozdziały będą pojawiać się w soboty,bo tylko wtedy będę miała czas :* A w okresie od 13 września do 30 nie będzie rozdziałów bo rodzice planują remont i nie ogarnę się :D
-Już przyjechałeś.
-Chciałaś ze mną rozmawiać.To szybko przyjechałem,jeszcze musiałem nurkować pod łóżko bo kluczyki tam się jakość znalazły-zaśmiałem się.
-A ty jak zwykle.Chciałam ci podziękować,za to że byłeś tu przy mnie cały czas jesteś dla mnie za dobry.Nie jestem odpowiednią dziewczyną dla ciebie.Powinieneś znaleźć sobie kogoś innego.
-Ty chyba nie doszłaś jeszcze do siebie po operacji-uśmiechnąłem się.-Ja nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.Jesteś dla mnie wszystkim,żyję dla ciebie.Kocham cię i możesz sobie pomarzyć,że kiedyś przestanę.
-Wiedziałam,że jak się do mnie przyczepisz to będę miała problem żeby się ciebie pozbyć-zaśmiała się dziewczyna.-Też cie kocham lamo ty moja.
W tym samym czasie wszedł kurier z koszykiem stu czerwonych róż.Lena popatrzyła się na mnie i pokiwała głową.Uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami.
-Czy ty się dobrze czujesz? Nie masz na co pieniędzy wydawać tylko na kwiaty?
-No i wróciłaś do siebie-zaśmiałem się -Brakowało mi tego twojego narzekania.
-Heejoo lamy-do sali wkroczył Goetze.-A tu co więcej kwiatów się nie dało.Przejść nie można-powiedział próbując przejść nie depcząc róż.
-A ty pewnie jesteś zazdrosny bo nie dostałeś tylu kwiatów-uśmiechnęła się Lena.
-Nie dzięki,kupię sobie sam jak będę chciał.
-Mario wiesz bo my z chłopakami się martwimy o ciebie.Podejrzewamy,że jesteś gejem.Tak długo bez dziewczyny-zaśmiałem się robiąc unik przed ręką bruneta.
Siedzieliśmy w sali śmiejąc się i wygłupiając.Znowu było tak jak dawniej,wierzyłem,że to się już nie zmieni.
Mario traktował Lenę jak młodszą siostrę.Nie byłem zazdrosny,ale bałem się,że najlepszy przyjaciel odbierze mi kiedyś dziewczynę.
***
Dwa tygodnie później Lena:
Nadszedł dzień kiedy wychodzę,ze szpitala.Opuszczę wreszcie to ponure miejsce.Spakowana czekałam na Marco.Piłkarz starał odwiedzać mnie codziennie.Moja choroba pokazała jak bardzo Reus mnie kocha i że zrobił by dla mnie wszystko.Miałam nadzieję,że teraz wszytko będzie po woli się układać.Operacja udała się i obyło się bez żadnych komplikacji.Miałam jedynie pojawiać się w szpitalu co dwa miesiące na badania kontrolne.
-Hej kochanie.Przepraszam za spóźnienie,ale musiałem coś jeszcze załatwić-uśmiechnął się piłkarz.
-No okey wybaczam ci to spóźnienie-zaśmiałam się -Ale teraz jedźmy już bo jak jeszcze spędzę tu minutę to zwariuje.
-Pamiętasz jak mówiłem o Ibizie?-spytał blondyn włączając się do ruchu drogowego.
-No coś tam wspominałeś.
-No to dzisiaj wylatujemy za dokładnie godzinę.-powiedział Reus patrząc z uśmiechem na mnie.
Zaśmiałam się.
-Ty chyba źle się czujesz.Ale okey.
Dojechaliśmy do domu Marco,piłkarz włożył walizki do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko.W hali odlotów było tłoczno.Stojąc w kolejce zdawało mi się,że widziałam Mario.Pół godziny później siedzieliśmy już w samolocie.
-Niedługo tylko ty i ja i plaża.Tego mi było potrzeba-powiedział blondyn siadając obok mnie
-Nie bądź tego taki pewien.Patrz Mario wsiada do drugiego samolotu-uśmiechnęłam się.
-On wie jak popsuć wakacje-westchnął piłkarz
-Nie będzie tak źle.
Położyłam głowę na ramieniu Marco i momentalnie zasnęłam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chcę was przeprosić,że musieliście tyle czekać,ale pisałam ten rozdział trzy razy i nawet teraz nie jestem z niego zadowolona.Wyszły takie flaki z olejem -,- Ale zostawiam go wam :)
Od września rozdziały będą pojawiać się w soboty,bo tylko wtedy będę miała czas :* A w okresie od 13 września do 30 nie będzie rozdziałów bo rodzice planują remont i nie ogarnę się :D
środa, 13 sierpnia 2014
Rozdział 11
Najgorszym uczuciem jest czekanie.Operacja trwała już pięć godzin,a my nic nie wiedzieliśmy.Była już późna godzina nocna.Wypiłem dziesięć kaw,aby nie zasnąć,jednak zmęczenie zaczęło wygrywać.Nie spałem od dwóch dni.Bałem się.Bałem się,że już więcej jej nie zobaczę,nie usłyszę jej melodycznego śmiechu który był zaraźliwy,nigdy nie pocałuje jej ślicznych ust,nie spojrzę w piękne oczy,nie przytulę.Żałowałem,że czekałem z wyznaniem jej uczuć tak długo.Zakochałem się w niej pierwszego dnia kiedy wpadliśmy na siebie,na ulicy.Mimo upływu lat pamiętałem dokładnie ten dzień.Było wtedy bardzo upalnie.Pojechałem do Białegostoku odwiedzić kuzynkę.Kiedy wychodziłem z jej bloku,zagapiłem się i moja kawa wylądowała na sukience Leny.Tak złej jej nigdy nie widziałem zwyzywała mnie od najgorszych,a ja jak głupek zacząłem się śmiać.Zrewanżowałem się jej i odwiozłem ją do domu,a następnego dnia zaprosiłem na kawę.Spędziliśmy ze sobą cały dzień,rozmawialiśmy o wszystkim.Czułem wtedy,że nasze spotkanie było przeznaczeniem. Rozmawialiśmy codziennie i staraliśmy się jak najczęściej odwiedzać.Kochałem ją od tego spotkania.Jednak każdy miał swoje życie ja mieszkałem w Dortmundzie i spotykałem się z Carolin,a Lena była w Polsce.Związek na odległość nie miał sensu,ale kiedy dowiedziałem się,że przyjeżdża do Niemiec,poczułem,że przeznaczenie znowu się odezwało.Jednak szczęśliwe chwile nie były nam pisane.Lena walczyła teraz o życie na stole operacyjnym.Poczułem jak słone łzy toczą mi się po policzkach,widziałem przez mgłę.Maro był osobą która wspierała mnie najmocniej.On też kochał Lenę.Chociaż postanowił być dla niej jak brat.Chciałem wierzyć,że mój najlepszy przyjaciel w przyszłości mi jej nie zabierze.Było to trudne ale ufałem mu.Najchętniej cofnął bym czas i nie pozwolił żeby Lena znalazła się w szpitalu,niestety było to niemożliwe.Spojrzałem na wyświetlacz telefonu dochodziła druga w nocy.Obok mnie usiadł Mario i podał mi kubek z gorącą kawą,nie należała ona do najlepszych.
-Powinieneś się położyć.Ledwo trzymasz się na nogach,nie pokonasz swojej natury w końcu będziesz musiał iść spać-powiedział brunet
-Nie,muszę dowiedzieć się co z Leną.Jak operacja się uda to dopiero się położę,wcześniej nie ma mowy.Wierzysz w przeznaczenie?
-W przeznaczenie? Tak,czasami rzeczy nie dzieją się przez przypadek.Podobnież gdy dwoje osób są sobie przeznaczone to muszą się spotkać.
-Tak było ze mną i z Leną.Zazwyczaj nie wpadam na ludzi z kawą.No i zazwyczaj nie piję kawy w upalne dni-zaśmiałem się.
-No wiesz u ciebie wszystko jest możliwe,gorzej jakbyś wpadł na jaką starą babę.Pasowalibyście wtedy do siebie.No jeżeli lubisz tak dużą różnicę wieku.
W tym samym momencie wyszedł lekarz który operował Lenę.Szybko podniosłem się i podbiegłem do niego.
-No i co z nią?
-Musi pan poczekać na kolejnego lekarza.
-Słuchaj.Byłeś kiedyś w takiej sytuacji,że twoja ukochana walczyła o życie? No właśnie tak jak myślałem.Nie wiesz co przeżywam.Wiem,że służba zdrowia nie jest najlepsza,ale powiedz mi co z nią.
-Dobrze ja nie powinienem nic mówić,ale zachowywał bym się tak samo jakby chodziło o moją żonę.
To pani Szulc żyje,operacja udała się chociaż myśleliśmy w pewnym momencie,że ją stracimy na stole operacyjnym,ale pacjentka walczyła do końca.Teraz powinno być dobrze.Dwa tygodnie i wypiszemy ją do domu.Nie można jej teraz odwiedzać,a pan powinien jechać do domu i się porządnie wyspać.
Poczułem jak zalewa mnie fala szczęścia.Wiedziałem,że Lena nie umrze nie mogła.Moi rodzice wysłali wszystkich do domu,a sami zostali w szpitalu.Pojechałem taksówką. Miasto było pogrążone w ciszy.Ciemność rozpraszały latarnie.Byłem szczęśliwy ,że wszystko się nam ułoży.Zrozumiałem,że życie może zawalić się w ciągu minuty i nie możemy tego powstrzymać.Wszedłem do ciemnego salonu,położyłem się na kanapie i momentalnie zasnąłem.
Rano:
Obudziłem się po dwunastej.Spanie w salonie nie wyszło mi na dobre byłem cały sztywny.Ostrożnie wstałem i poszedłem do łazienki.Umyłem się i ogoliłem.Zrobiłem sobie pożywne śniadanie po od czasu pizzy nic nie jadłem.Sprzątałem gdy dostałem sms od Sebastiana
Przyjeżdżaj.Lena się wybudziła i chce z tobą rozmawiać.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i się ułożyła tylko ciekawe na jak długo :) Rozdziały powinny pojawiać się raz w tygodniu bo wiecie zakupy do szkoły i te sprawy :* Teraz będę czytać wasze blogi i postaram się je zaobserwować :)
Pozdrawiam :*
-Powinieneś się położyć.Ledwo trzymasz się na nogach,nie pokonasz swojej natury w końcu będziesz musiał iść spać-powiedział brunet
-Nie,muszę dowiedzieć się co z Leną.Jak operacja się uda to dopiero się położę,wcześniej nie ma mowy.Wierzysz w przeznaczenie?
-W przeznaczenie? Tak,czasami rzeczy nie dzieją się przez przypadek.Podobnież gdy dwoje osób są sobie przeznaczone to muszą się spotkać.
-Tak było ze mną i z Leną.Zazwyczaj nie wpadam na ludzi z kawą.No i zazwyczaj nie piję kawy w upalne dni-zaśmiałem się.
-No wiesz u ciebie wszystko jest możliwe,gorzej jakbyś wpadł na jaką starą babę.Pasowalibyście wtedy do siebie.No jeżeli lubisz tak dużą różnicę wieku.
W tym samym momencie wyszedł lekarz który operował Lenę.Szybko podniosłem się i podbiegłem do niego.
-No i co z nią?
-Musi pan poczekać na kolejnego lekarza.
-Słuchaj.Byłeś kiedyś w takiej sytuacji,że twoja ukochana walczyła o życie? No właśnie tak jak myślałem.Nie wiesz co przeżywam.Wiem,że służba zdrowia nie jest najlepsza,ale powiedz mi co z nią.
-Dobrze ja nie powinienem nic mówić,ale zachowywał bym się tak samo jakby chodziło o moją żonę.
To pani Szulc żyje,operacja udała się chociaż myśleliśmy w pewnym momencie,że ją stracimy na stole operacyjnym,ale pacjentka walczyła do końca.Teraz powinno być dobrze.Dwa tygodnie i wypiszemy ją do domu.Nie można jej teraz odwiedzać,a pan powinien jechać do domu i się porządnie wyspać.
Poczułem jak zalewa mnie fala szczęścia.Wiedziałem,że Lena nie umrze nie mogła.Moi rodzice wysłali wszystkich do domu,a sami zostali w szpitalu.Pojechałem taksówką. Miasto było pogrążone w ciszy.Ciemność rozpraszały latarnie.Byłem szczęśliwy ,że wszystko się nam ułoży.Zrozumiałem,że życie może zawalić się w ciągu minuty i nie możemy tego powstrzymać.Wszedłem do ciemnego salonu,położyłem się na kanapie i momentalnie zasnąłem.
Rano:
Obudziłem się po dwunastej.Spanie w salonie nie wyszło mi na dobre byłem cały sztywny.Ostrożnie wstałem i poszedłem do łazienki.Umyłem się i ogoliłem.Zrobiłem sobie pożywne śniadanie po od czasu pizzy nic nie jadłem.Sprzątałem gdy dostałem sms od Sebastiana
Przyjeżdżaj.Lena się wybudziła i chce z tobą rozmawiać.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i się ułożyła tylko ciekawe na jak długo :) Rozdziały powinny pojawiać się raz w tygodniu bo wiecie zakupy do szkoły i te sprawy :* Teraz będę czytać wasze blogi i postaram się je zaobserwować :)
Pozdrawiam :*
niedziela, 10 sierpnia 2014
Rozdział 10
Minuta za minutą,godzina za godziną czas leciał,a my nie wiedzieliśmy co z Leną.Na dwie minuty zatrzymało się jej serce,ale reanimacja udała się.Lekarze robili wszystko,żeby dowiedzieć się co jej dolega.Myślałem,że umrę ze strachu o nią.Nie mogłem spokojne usiedzieć na krześle dlatego przemierzałem korytarz.W między czasie do szpitala dotarła Natalia i Mario.Wszyscy czekaliśmy na jakieś wieści.W końcu nie wytrzymałem i zatrzymałem przechodzącego lekarza:
-I wiadomo wreszcie co jej dolega?
-Mówiłem państwu,że trzeba czekać.
-Facet czy nie rozumiesz?-spytałem szarpiąc go za fartuch.-Tam leży moja dziewczyna.Prawie nie umarła,a ty mi mówisz,że trzeba czekać-kontynuowałem przyciskając go do ściany.-Ty sobie zaraz poczekasz.Masz mi powiedzieć co jej dolega,a jak nie to mnie popamiętasz. Rozumiesz pieprzony doktorku?
Poczułem jak czyjeś ręce ciągną mnie do tyłu.Za mną stało dwóch ochroniarzy.
-Pan sobie wyjdzie i ochłonie.
-Ty sobie sam wyjdź! Byłeś kiedyś w takiej sytuacji? Nie.to się kurwa nie odzywaj!
Pięć minut później siedziałem przed szpitalem.Zostałem wyprowadzony siłą,nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło.Nigdy wcześniej nie groził bym lekarzowi.Znowu byłem bezradny.Uniosłem głowę do góry i spojrzałem na księżyc.Jego jasny blask mnie oślepiał.Przed oczami stanęła mi nasza randka.Jak Lena zachwycała się panoramą miasta i księżycem.Jak nie odtrąciła mnie.Zaraz po tym wylądowała w szpitalu,.Czułem się tego winny.Ktoś podał mi kubek kawy odwróciłem się i zobaczyłem Mario.Usiadł obok mnie i w ciszy sączyliśmy czarny napój.
-Parę dni temu także spotkałem się z Leną.Odtrąciła mnie jak ją pocałowałem.Wtedy wiedziałem,że kocha tylko ciebie.Czy ją kochałem? Tak Marco Kochałem ją,ale wiedziałem,że to się nie uda.Teraz kocham ją jak siostrę którą zawsze chciałem mieć.
-Ale czemu mi to mówisz?
-Bo chcę,żebyś to wiedział.Żeby nie było potem kłótni z tego powodu,jesteście sobie przeznaczeni.
-Wolałbym nie wiedzieć tego,ale okey.Ona zanim zemdlała powiedziała,że jak umrze to mam żyć dalej,znaleźć sobie kogo odpowiedniego ale nie wiem czy będę potrafił.Lena będzie żyła nie ma na to innej możliwości.
-Musimy być dobrej myśli.Mam nadzieję,że nie masz do mnie żalu?
-Nie,wiem,że ona ma w sobie coś przyciągającego faceci ją lubią.Nie mam żalu do ciebie.Ma w sobie coś magicznego.
-Wiem o tym,cholernie cię przepraszam,że zrobiłem coś takiego choć wiedziałem ,że ci się podoba.
-Dobra,nie wracajmy do tego już-uśmiechnąłem się.-Tylko pamiętaj jak zrobisz coś takiego teraz to ci nie popuszczę.
-Okey Będę pamiętać-zaśmiał się brunet.
Wyznanie Mario zdziwił mnie strasznie,ale cieszyłem się,że był ze mną szczery.Po godzinie mogłem wrócić do poczekalni.Znowu otoczyły mnie przytłaczające białe ściany.Lekarze w fartuchach przemierzali korytarz.Usiadłem na krześle obok Natalii.Postanowiłem się już nie kłócić z żadnym lekarzem.W napięciu oczekiwaliśmy jakiś wieści.Każda minuta ciągła się jak godzina.Nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić.Po trzech godzinach czekania wyszedł do nas lekarz.
-Uspokoił się pan,czy mam znowu wezwać ochronę?-zwrócił się do mnie.
-Tak,przepraszam za to,ale rozumie pan.
-No dobrze.Więc nie będę panów okłamywać tylko powiem jak jest.A jest źle.Musimy przeprowadzić skomplikowaną operację serca.I pani Szulc ma tylko dziesięć procent szans na przeżycie.Wybudziła się ze śpiączki i chce rozmawiać ze swoim chłopakiem.Ma pan dwadzieścia minut później zabieramy pacjentkę na salę operacyjną.
Wszedłem do środka.Lena wyglądała gorzej niż poprzednio była podłączona do różnych maszyn.Widać była,że schudła.Kiedy usłyszała moje kroki odwróciła twarz od okna i uśmiechnęła się.Miała ciemne sińce pod oczami.Usiadłem obok niej i ścisnąłem jej dłoń.
-Kocham cię wiesz-powiedziałem i poczułem,że powoli napływają mi do oczu łzy.
-Też,cię kocham.Wiem,że mogę nie przeżyć,mam małe szanse.Marco jak umrę proszę cię,żebyś nie popadł w depresje,masz żyć dawnym życiem i znaleźć sobie kogoś.
Poczułem na policzku słone łzy nie mogłem tego zahamować.Rozpłakałem się jak małe dziecko.
-Lena,ale ty przeżyjesz.Musisz żyć,
-Zawsze byłeś niepoprawnym optymistą co widzi świat przez różowe okulary,ale pora zmierzyć się z rzeczywistością. Przyrzeknij mi,że ułożysz sobie życie.
-Ale...
-Proszę-dziewczyna popatrzyła na mnie swoimi dużymi oczami w których dostrzegłem smutek.
-Dobrze.Ale tak nie będzie,nie będę nikogo sobie szukać.Bo to z tobą będę je układać.Tylko wyjdziesz ze szpitala wyjeżdżamy na dwa tygodnie.
-Mam nadzieję,że tak się stanie.Pamiętaj,że mimo wszystko będę cię kochać.
-Nigdy o tym nie zapomnę.Wiesz,że za ścianą jest Sebastian i Natalia?
-Rozmawiałam z nimi.Chcą,żebym potem wróciła do Polski.
-Nie pozwolę na to.Lena wyjdziesz z tego.To dziesięć procent szans to nic.Zawsze byłaś szczęściarą.-spojrzałem za siebie w drzwiach stał lekarz zrozumiałem,że czas się pożegnać.
-Kocham cię.Pamiętaj-powiedziałem i pocałowałem ją.
Wyszedłem na korytarz którego nie opuszczałem przez ostanie dwa dni.Patrzyłem jak wywożą Lenę z sali na blok operacyjny.Ogarnął mnie wtedy strach,wiedziałem,że nie opuści mnie przez kolejne sześć godzin operacji.Usiadłem na krześle i się rozpłakałem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy dziesiąty rozdział :) Szczerze nie podoba mi się,nie czuję magi tego rozdziału ;c Pisząc go nie czułam tego czegoś ;c Ale mam wielką nadzieję,że wy czujecie inaczej :) Dziękuję,że w komentarzach piszecie długą opinię :* No to zostawiam rozdział do waszej oceny :)
Pozdrawiam <3
-I wiadomo wreszcie co jej dolega?
-Mówiłem państwu,że trzeba czekać.
-Facet czy nie rozumiesz?-spytałem szarpiąc go za fartuch.-Tam leży moja dziewczyna.Prawie nie umarła,a ty mi mówisz,że trzeba czekać-kontynuowałem przyciskając go do ściany.-Ty sobie zaraz poczekasz.Masz mi powiedzieć co jej dolega,a jak nie to mnie popamiętasz. Rozumiesz pieprzony doktorku?
Poczułem jak czyjeś ręce ciągną mnie do tyłu.Za mną stało dwóch ochroniarzy.
-Pan sobie wyjdzie i ochłonie.
-Ty sobie sam wyjdź! Byłeś kiedyś w takiej sytuacji? Nie.to się kurwa nie odzywaj!
Pięć minut później siedziałem przed szpitalem.Zostałem wyprowadzony siłą,nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło.Nigdy wcześniej nie groził bym lekarzowi.Znowu byłem bezradny.Uniosłem głowę do góry i spojrzałem na księżyc.Jego jasny blask mnie oślepiał.Przed oczami stanęła mi nasza randka.Jak Lena zachwycała się panoramą miasta i księżycem.Jak nie odtrąciła mnie.Zaraz po tym wylądowała w szpitalu,.Czułem się tego winny.Ktoś podał mi kubek kawy odwróciłem się i zobaczyłem Mario.Usiadł obok mnie i w ciszy sączyliśmy czarny napój.
-Parę dni temu także spotkałem się z Leną.Odtrąciła mnie jak ją pocałowałem.Wtedy wiedziałem,że kocha tylko ciebie.Czy ją kochałem? Tak Marco Kochałem ją,ale wiedziałem,że to się nie uda.Teraz kocham ją jak siostrę którą zawsze chciałem mieć.
-Ale czemu mi to mówisz?
-Bo chcę,żebyś to wiedział.Żeby nie było potem kłótni z tego powodu,jesteście sobie przeznaczeni.
-Wolałbym nie wiedzieć tego,ale okey.Ona zanim zemdlała powiedziała,że jak umrze to mam żyć dalej,znaleźć sobie kogo odpowiedniego ale nie wiem czy będę potrafił.Lena będzie żyła nie ma na to innej możliwości.
-Musimy być dobrej myśli.Mam nadzieję,że nie masz do mnie żalu?
-Nie,wiem,że ona ma w sobie coś przyciągającego faceci ją lubią.Nie mam żalu do ciebie.Ma w sobie coś magicznego.
-Wiem o tym,cholernie cię przepraszam,że zrobiłem coś takiego choć wiedziałem ,że ci się podoba.
-Dobra,nie wracajmy do tego już-uśmiechnąłem się.-Tylko pamiętaj jak zrobisz coś takiego teraz to ci nie popuszczę.
-Okey Będę pamiętać-zaśmiał się brunet.
Wyznanie Mario zdziwił mnie strasznie,ale cieszyłem się,że był ze mną szczery.Po godzinie mogłem wrócić do poczekalni.Znowu otoczyły mnie przytłaczające białe ściany.Lekarze w fartuchach przemierzali korytarz.Usiadłem na krześle obok Natalii.Postanowiłem się już nie kłócić z żadnym lekarzem.W napięciu oczekiwaliśmy jakiś wieści.Każda minuta ciągła się jak godzina.Nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić.Po trzech godzinach czekania wyszedł do nas lekarz.
-Uspokoił się pan,czy mam znowu wezwać ochronę?-zwrócił się do mnie.
-Tak,przepraszam za to,ale rozumie pan.
-No dobrze.Więc nie będę panów okłamywać tylko powiem jak jest.A jest źle.Musimy przeprowadzić skomplikowaną operację serca.I pani Szulc ma tylko dziesięć procent szans na przeżycie.Wybudziła się ze śpiączki i chce rozmawiać ze swoim chłopakiem.Ma pan dwadzieścia minut później zabieramy pacjentkę na salę operacyjną.
Wszedłem do środka.Lena wyglądała gorzej niż poprzednio była podłączona do różnych maszyn.Widać była,że schudła.Kiedy usłyszała moje kroki odwróciła twarz od okna i uśmiechnęła się.Miała ciemne sińce pod oczami.Usiadłem obok niej i ścisnąłem jej dłoń.
-Kocham cię wiesz-powiedziałem i poczułem,że powoli napływają mi do oczu łzy.
-Też,cię kocham.Wiem,że mogę nie przeżyć,mam małe szanse.Marco jak umrę proszę cię,żebyś nie popadł w depresje,masz żyć dawnym życiem i znaleźć sobie kogoś.
Poczułem na policzku słone łzy nie mogłem tego zahamować.Rozpłakałem się jak małe dziecko.
-Lena,ale ty przeżyjesz.Musisz żyć,
-Zawsze byłeś niepoprawnym optymistą co widzi świat przez różowe okulary,ale pora zmierzyć się z rzeczywistością. Przyrzeknij mi,że ułożysz sobie życie.
-Ale...
-Proszę-dziewczyna popatrzyła na mnie swoimi dużymi oczami w których dostrzegłem smutek.
-Dobrze.Ale tak nie będzie,nie będę nikogo sobie szukać.Bo to z tobą będę je układać.Tylko wyjdziesz ze szpitala wyjeżdżamy na dwa tygodnie.
-Mam nadzieję,że tak się stanie.Pamiętaj,że mimo wszystko będę cię kochać.
-Nigdy o tym nie zapomnę.Wiesz,że za ścianą jest Sebastian i Natalia?
-Rozmawiałam z nimi.Chcą,żebym potem wróciła do Polski.
-Nie pozwolę na to.Lena wyjdziesz z tego.To dziesięć procent szans to nic.Zawsze byłaś szczęściarą.-spojrzałem za siebie w drzwiach stał lekarz zrozumiałem,że czas się pożegnać.
-Kocham cię.Pamiętaj-powiedziałem i pocałowałem ją.
Wyszedłem na korytarz którego nie opuszczałem przez ostanie dwa dni.Patrzyłem jak wywożą Lenę z sali na blok operacyjny.Ogarnął mnie wtedy strach,wiedziałem,że nie opuści mnie przez kolejne sześć godzin operacji.Usiadłem na krześle i się rozpłakałem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy dziesiąty rozdział :) Szczerze nie podoba mi się,nie czuję magi tego rozdziału ;c Pisząc go nie czułam tego czegoś ;c Ale mam wielką nadzieję,że wy czujecie inaczej :) Dziękuję,że w komentarzach piszecie długą opinię :* No to zostawiam rozdział do waszej oceny :)
Pozdrawiam <3
piątek, 8 sierpnia 2014
Rozdział 9
Gdyby wtedy nie było ze mną rodziców nie wiem co bym zrobił.Gdy zobaczyłem,że Lena osuwa się na ziemię od razu do niej podbiegłem.To rodzice wezwali karetkę gdy ja siedziałem przy niej.Była taka blada,jej oddech był ledwo wyczuwalny bałem się,żeby nie umarła.Nie pozwolono mi jechać karetką do szpitala.Mama zabroniła mi także jechać sam.W tym stanie mógłbym spowodować jakiś wypadek.Tej nocy nie zmrużyłem oka,miałem wyrzuty sumienia że nie ma mnie przy niej kiedy naprawdę tego potrzebuje.Rano przyjechał po mnie tata.Droga do szpitala okazała się męką.Ze strachem wszedłem do niego bałem się najgorszego.Obok sali siedział Sebastian.Usiadłem obok niego:
-I jak z nią?-spytałem
-Źle.Nie obudziła się jeszcze.Nikt nie wie co jej jest.Wczoraj dobrze,że byłem w Niemczech.Jak do mnie zadzwonili myślałem,że umrę ze strachu.Ale od wczoraj nikt nic mi nie mówi.
Przez kolejną godzinę czekaliśmy.Cisza była naszą przyjaciółką,Wiedzieliśmy tylko,że Lena poddawana jest badaniom.Dopiero po godzinie wyszedł do nas lekarz poderwaliśmy się z krzeseł i podeszliśmy do niego.
-Pan jest bratem pani Leny.A pan?
-Jestem jej chłopakiem.I niech pan daruje sobie te gadki o tym,że nie jestem najbliższą rodziną.Lena jest moją dziewczyną,zależy mi na niej i chcę wiedzieć co jej jest!
-No dobrze.Powiem panom,że nie jest dobrze.Nie wiadomo co tak naprawdę pani Szulc dolega.Pozostaje ona nadal nieprzytomna i musimy szybko zdiagnozować chorobę.Nie chcę panów straszyć ale podejrzewamy raka mózgu.Ale to są tylko podejrzenia.Jutro dowiecie się czy to prawda.A teraz jedne z panów może wejść do chorej.
Sebastian popatrzył na mnie.
-Wejdź do niej.
Ostrożnie otworzyłem drzwi do sali.Lena leżała pod plątaniną kolorowych kabli.Włosy rozrzucone były na białej poduszce.Padały na nią promienie dochodzące za okna.Wyglądała tak niewinnie i bezbronnie.Przystawiłem krzesło do jej łóżka i wziąłem jej dłoń.Z oczy popłynęły mi łzy.
-Lena skarbie.Pamiętaj kocham cię.Zobaczysz wyjdziesz z tego.Będę przy tobie cały czas.Nie opuszczę cię nigdy.Kocham Cię.
-Przepraszam-rozległ się damski głos za plecami za mną stała pielęgniarka
-Widać bardzo jak pan ją Kocha ale zabieramy ją na kolejne badania muszę pana wyprosić z sali.
Rak to słowo prześladowało mnie przez resztę dnia.Nie lekarze pewnie się pomylili ona nie może mieć raka.Wiedziałem,że późno wykryty prawie w stu procentach kończy się śmiercią,a Lena nie może umrzeć.Umarłbym razem z nią.W ciągu dnia wypiłem z dziesięć kaw z automatu.O osiemnastej przyjechał Mario.
-I co?-spytał
-Podejrzewają raka,ale nic nie wiadomo jeszcze tak naprawdę.To nie może być prawda zawsze kiedy jestem szczęśliwy wszystko musi się pieprzyć.Ale co ja zrobię jak ona umrze? Mario ja się zabije.Nie będę żył bez niej.
-Marco proszę cię nie myśl tak zobaczysz wszytko będzie dobrze.Lena wyjdzie ze szpitala i będziecie szczęśliwi.A teraz chodź pojedziemy do ciebie przebierzesz się i ogolisz bo wyglądasz jakby autobus o obie przejechał.A potem jakaś pizza.
Nie chciałem jechać,ale Goetze upierał się przy swoim.W końcu dałem za wygraną.Bałem się że z Leną coś się stanie,ale Mario wyciągnął by mnie siłą ze szpitala.W domu zastaliśmy moich rodziców.W ciszy udałem się do sypialni nie miałem ochoty z nikim na rozmowy.Przebrałem się w ciuchy które wpadły mi pierwsze w ręce i ogoliłem się.Niechętnie zszedłem na dół.
-Zobaczysz Skarbie ona z tego wyjdzie.
-Mam taką nadzieję.
Pojechaliśmy do pobliskiej pizzeri.Mimo,że nie miałem nic w ustach od przeszło dwunastu godzin nie odczuwałem głodu.Chciałem jak najszybciej wrócić do szpitala i czuwać przy Lenie.Tylko to się dla mnie teraz liczyło.Po pół godziny doszedł do nas Jurgen.
-Marco wiem jaka jest sytuacja i jak Lena nie wyjdzie ze szpitala to masz pełne prawo nie pojawiać się na treningach.
-Dziękuję trenerze. Nawet chyba nie dałbym rady.
Kiedy wróciliśmy do szpitala szybko pobiegłem pod salę w której leżała Lena.Sebastian rozmawiał z Natalią przez telefon.Usiadłem obok niego i podparłem dłońmi głowę.Chciałem żeby ten koszmar się już skończył.Żeby wszystko było już dobrze.
-Pani Lena odzyskała przytomność.Może któryś z panów wejść-usłyszałem lekarza.
Sebastian i tym razem pozwolił mi wejść.Kiedy usiadłem obok łóżka Lena popatrzyła na mnie swoimi dużymi oczami.Jej usta rozjaśnił słaby uśmiech.Wziąłem jej dłoń i mocno ścisnąłem.Pocałowałem ją w czoło.
-Mówiłem,że będzie dobrze.Kocham Cię.
-Wiem,że jest ze mną źle i proszę jakbym nie wyszła z tego to żyj dalej i znajdź sobie jakąś ułożoną dziewczynę.Mówiłam ci że będę dla ciebie tylko problemem.
-Nie ty z tego wyjdziesz.Jak wyzdrowiejesz to pojedziemy gdzieś na wakacje na przykład na Ibizę.Tylko ty i ja.
-No chyba,że Mario pojedzie z nami-zaśmiała się.
-Wykopie go z samolotu. i wtedy nauczy się latać a o tym bardzo marzył.
-Kocham cię-ścisneła moją dłoń i zemdlała.
Aparatura do której była podłączona zaczęła nagle wydawać głośne dźwięki.Wypadłem z sali i zarzymałem pobliskiego lekarza.
-Ona umiera ludzie ratujcie ją!!-krzyczałem
Sala szybko zapełniła się lekarzami i pielęgniarkami reanimowali ją.Było bardzo źle.Ja kolejny raz poczułem się nie potrzebny.Oparłem głowę na dłoniach i zacząłem płakać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy kolejny rozdział dość dramatyczny :) Do pomysłu choroby natchnęła mnie pisosenka Oli-Jej ostatni rok :) Mam wielką nadzieję,że nie zabijecie mnie za pomysł z chorobą.Liczę na wasze komentarze bo czytając je wiem co wam się podoba,a co mam poprawić.Bardzo one mnie motywują do dalszego pisania :) Życzę wam miłego weekend,i pozdrawiam <3
-I jak z nią?-spytałem
-Źle.Nie obudziła się jeszcze.Nikt nie wie co jej jest.Wczoraj dobrze,że byłem w Niemczech.Jak do mnie zadzwonili myślałem,że umrę ze strachu.Ale od wczoraj nikt nic mi nie mówi.
Przez kolejną godzinę czekaliśmy.Cisza była naszą przyjaciółką,Wiedzieliśmy tylko,że Lena poddawana jest badaniom.Dopiero po godzinie wyszedł do nas lekarz poderwaliśmy się z krzeseł i podeszliśmy do niego.
-Pan jest bratem pani Leny.A pan?
-Jestem jej chłopakiem.I niech pan daruje sobie te gadki o tym,że nie jestem najbliższą rodziną.Lena jest moją dziewczyną,zależy mi na niej i chcę wiedzieć co jej jest!
-No dobrze.Powiem panom,że nie jest dobrze.Nie wiadomo co tak naprawdę pani Szulc dolega.Pozostaje ona nadal nieprzytomna i musimy szybko zdiagnozować chorobę.Nie chcę panów straszyć ale podejrzewamy raka mózgu.Ale to są tylko podejrzenia.Jutro dowiecie się czy to prawda.A teraz jedne z panów może wejść do chorej.
Sebastian popatrzył na mnie.
-Wejdź do niej.
Ostrożnie otworzyłem drzwi do sali.Lena leżała pod plątaniną kolorowych kabli.Włosy rozrzucone były na białej poduszce.Padały na nią promienie dochodzące za okna.Wyglądała tak niewinnie i bezbronnie.Przystawiłem krzesło do jej łóżka i wziąłem jej dłoń.Z oczy popłynęły mi łzy.
-Lena skarbie.Pamiętaj kocham cię.Zobaczysz wyjdziesz z tego.Będę przy tobie cały czas.Nie opuszczę cię nigdy.Kocham Cię.
-Przepraszam-rozległ się damski głos za plecami za mną stała pielęgniarka
-Widać bardzo jak pan ją Kocha ale zabieramy ją na kolejne badania muszę pana wyprosić z sali.
Rak to słowo prześladowało mnie przez resztę dnia.Nie lekarze pewnie się pomylili ona nie może mieć raka.Wiedziałem,że późno wykryty prawie w stu procentach kończy się śmiercią,a Lena nie może umrzeć.Umarłbym razem z nią.W ciągu dnia wypiłem z dziesięć kaw z automatu.O osiemnastej przyjechał Mario.
-I co?-spytał
-Podejrzewają raka,ale nic nie wiadomo jeszcze tak naprawdę.To nie może być prawda zawsze kiedy jestem szczęśliwy wszystko musi się pieprzyć.Ale co ja zrobię jak ona umrze? Mario ja się zabije.Nie będę żył bez niej.
-Marco proszę cię nie myśl tak zobaczysz wszytko będzie dobrze.Lena wyjdzie ze szpitala i będziecie szczęśliwi.A teraz chodź pojedziemy do ciebie przebierzesz się i ogolisz bo wyglądasz jakby autobus o obie przejechał.A potem jakaś pizza.
Nie chciałem jechać,ale Goetze upierał się przy swoim.W końcu dałem za wygraną.Bałem się że z Leną coś się stanie,ale Mario wyciągnął by mnie siłą ze szpitala.W domu zastaliśmy moich rodziców.W ciszy udałem się do sypialni nie miałem ochoty z nikim na rozmowy.Przebrałem się w ciuchy które wpadły mi pierwsze w ręce i ogoliłem się.Niechętnie zszedłem na dół.
-Zobaczysz Skarbie ona z tego wyjdzie.
-Mam taką nadzieję.
Pojechaliśmy do pobliskiej pizzeri.Mimo,że nie miałem nic w ustach od przeszło dwunastu godzin nie odczuwałem głodu.Chciałem jak najszybciej wrócić do szpitala i czuwać przy Lenie.Tylko to się dla mnie teraz liczyło.Po pół godziny doszedł do nas Jurgen.
-Marco wiem jaka jest sytuacja i jak Lena nie wyjdzie ze szpitala to masz pełne prawo nie pojawiać się na treningach.
-Dziękuję trenerze. Nawet chyba nie dałbym rady.
Kiedy wróciliśmy do szpitala szybko pobiegłem pod salę w której leżała Lena.Sebastian rozmawiał z Natalią przez telefon.Usiadłem obok niego i podparłem dłońmi głowę.Chciałem żeby ten koszmar się już skończył.Żeby wszystko było już dobrze.
-Pani Lena odzyskała przytomność.Może któryś z panów wejść-usłyszałem lekarza.
Sebastian i tym razem pozwolił mi wejść.Kiedy usiadłem obok łóżka Lena popatrzyła na mnie swoimi dużymi oczami.Jej usta rozjaśnił słaby uśmiech.Wziąłem jej dłoń i mocno ścisnąłem.Pocałowałem ją w czoło.
-Mówiłem,że będzie dobrze.Kocham Cię.
-Wiem,że jest ze mną źle i proszę jakbym nie wyszła z tego to żyj dalej i znajdź sobie jakąś ułożoną dziewczynę.Mówiłam ci że będę dla ciebie tylko problemem.
-Nie ty z tego wyjdziesz.Jak wyzdrowiejesz to pojedziemy gdzieś na wakacje na przykład na Ibizę.Tylko ty i ja.
-No chyba,że Mario pojedzie z nami-zaśmiała się.
-Wykopie go z samolotu. i wtedy nauczy się latać a o tym bardzo marzył.
-Kocham cię-ścisneła moją dłoń i zemdlała.
Aparatura do której była podłączona zaczęła nagle wydawać głośne dźwięki.Wypadłem z sali i zarzymałem pobliskiego lekarza.
-Ona umiera ludzie ratujcie ją!!-krzyczałem
Sala szybko zapełniła się lekarzami i pielęgniarkami reanimowali ją.Było bardzo źle.Ja kolejny raz poczułem się nie potrzebny.Oparłem głowę na dłoniach i zacząłem płakać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy kolejny rozdział dość dramatyczny :) Do pomysłu choroby natchnęła mnie pisosenka Oli-Jej ostatni rok :) Mam wielką nadzieję,że nie zabijecie mnie za pomysł z chorobą.Liczę na wasze komentarze bo czytając je wiem co wam się podoba,a co mam poprawić.Bardzo one mnie motywują do dalszego pisania :) Życzę wam miłego weekend,i pozdrawiam <3
czwartek, 7 sierpnia 2014
Rozdział 8
Pisałam przy tej nucie:https://www.youtube.com/watch?v=lJqbaGloVxg Odpowiednio oddaje nastrój rozdziału.Przed czytaniem włączcie ją :)
Obudziłam się i przeciągnęłam lekko.Obok ujrzałam uśmiechniętego Reusa. Zajęty był nawijaniem moich włosów na palec.Nachyliłam się i go pocałowałam,objął mnie i przewrócił się na mnie.Odepchnęłam go lekko.
-Idiota-zaśmiałam się -zejdź ze mnie ważysz chyba tonę.
-No wiesz co nie obrażaj mnie.Aż tyle nie ważę.
-Powinieneś więcej pizzy jeść.
-Okey.I co dalej z nami?-spytał z powagą,
Usiadłam na łóżku ze skrzyżowanymi nogami.Popatrzyłam na piłkarza nie wiedząc co powiedzieć.Wiedziałam,że mu zależy,bałam się,że mogę go zranić.
-Marco..ja nie wiem.
-Ja chciałbym spróbować.Jesteś dla mnie bardzo ważna prawie od samego początku naszej znajomości.Kryłem się z tym,ja byłem tu ty w Polsce wtedy to nie miało sensu.Ale teraz Lena kocham cię.
-Ale zrozum to,że nie wiem czy będę odpowiednia dla ciebie.Chcę żebyś był szczęśliwy,a nie wiem czy mogę ci to dać.Ne chcę cię skrzywdzić,też jesteś bardzo ważny dla mnie ale nie chcę stracić takiego przyjaciela.
-Ale jak nie dasz mi szansy teraz to będę próbował tak długo,aż mi ją dasz i ja mówię to na serio.Będę walczyć o ciebie.Jesteś moim ideałem.Bardzo cię kocham,a po tym co zaszło i tak nie będziemy się mogli normalnie przyjaźnić.
Spojrzałam Reusowi prosto w oczy.Były one przepełnione nadzieją i ukrytym smutkiem.Zrozumiałam,że on naprawdę mnie kocha.I jak nie dam mu szansy będę przez resztę życia tego żałowała.
-Myślę,że możemy spróbować.
-Kocham cię Lena.Wiedziałem,że to powiesz-powiedział piłkarz promieniejąc ze szczęścia.
Marco poderwał się na nogi i wziął mnie na ręce. Uśmiechnęłam się i musnęłam lekko jego usta.W tym samym czasie drzwi do sypialni otworzyły się i do środka wszedł Mario.Stanął na środku jak wryty nie wiedząc co ma zrobić. Reus postawił mnie na podłogę i podszedł do Goetze.Twarz bruneta rozjaśnił uśmiech.Czułam się dziwnie wiedząc że niedawno spotkałam się z Mario,ale on ze śmiechem powiedział:
-Mówiłem ci,że on za tobą szaleje.Niedługo pojawią się małe Reusiątka.Chociaż mam nadzieję,że będą podobne do Leny,bo ty stary urodą to nie grzeszysz.
-Mówi to ten c boi się spojrzeć na swoje odbicie w lustrze-odgryzł się Marco.
-Ej,dobra koniec wynocha na dół.Muszę się ubrać chyba.
Wzięłam szybki prysznic,wyprostowałam włosy i ubrałam się.Z kuchni doszedł mnie zapach jajecznicy i kawy.Wzięłam swój telefon i zeszłam na dół.Marco uwijał się przy patelni aby nie przypalić jajecznicy.Mario siedział na stołku i umierał ze śmiechu.Nalałam sobie kawy i usiadłam obok niego.
-Dobra już skończyłem,ale ty debilu nie dostaniesz,za to śmianie się ze mnie.
-Ej no nie jesteś u siebie.Więc sam sobie wezmę.
-Cisza.-krzyknęłam.-Nie jesteście w jadłodajni.
Mario zaraz po śniadaniu pojechał na zakupy Reus zdążył nazwać go jeszcze lalusiem.Posprzątałam i pojechaliśmy do mieszkania piłkarza.Po wejściu do środka zabrakło mi słów.W całym domu leżały brudne ciuchy,puszki,butelki,opakowania po pizzy. Spojrzałam złowrogo na Marco,ten od razu zniknął na górze.
Zabrałam się do sprzątania. Wstawiłam dwie pralki prania dziwiąc się przy tym ile ten facet ma ciuchów.Dwa worki śmieci wystawiłam przed dom.Skończyłam sprzątać po dwóch godzinach.Piłkarz przez ten czas nie pokazał się.Weszłam do jego małej siłowni.Uśmiechnął się kiedy mnie zobaczył.
-I co?
-Wiesz co ty powinieneś wynająć sobie sprzątaczkę.Bo ja nie mam sił na ciebie już.
-No dobrze pomyślę nad tym.
W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.Schodziłam żeby otworzyć,gdy Marco krzyknął
-Podniesiesz mnie? Lena no.!
-No chyba nie sam się podnieś albo tam pójdę i jak cię kopnę to mnie popamiętasz.
Otworzyłam drzwi,stała w nich para.
-Przepraszam,wiem,że mój syn jest niezbyt ułożony ale żeby od razu go kopać? No chyba,że ma pani jakiś powód.
-Mama,Tata-za plecami pojawił się piłkarz.
-To jest Lena.Moja przyszła żona i matka waszych wnuków.-powiedział i mnie objął,
-Nie szalej.Miło mi Lena Szulc.Dziewczyna tego idioty.Pójdę zrobić herbaty lepiej.
Weszłam do świeżo wysprzątanej kuchni.Widziałam jaki Marco jest szczęśliwy z odwiedzin rodziców i jak bardzo jest z nimi związany.Słyszałam jak emocjonalnie opowiada kim jestem.Mimo wolnie się uśmiechnęłam.Weszłam do salonu z filiżankami w ręku.Usiadłam obok Reusa.
-A czym się pani zajmuje?-spytał tata Marco
-No to może opowiem coś o sobie.Jestem polką jak państwo może zauważyli.Z Marco znam się już bardzo długo.Mam 19 lat.Do Dortmundu przeprowadziłam się aby iśc na studia prawnicze,ale nic z tego nie wyszło.Po prostu prawo mnie nie interesuje i na chwile obecną przełożyłam studia.
-Widzisz jak wypuścisz taką dziewczynę a znowu będziesz z jakąś idiotką co jej wygląd w głowie tylko to cię wydziedziczę.Pamiętaj.
-Dobrze tato-uśmiechnął się piłkarz.
-Muszę państwa przeprosić ale muszę już iść niestety.Marco przyjedź potem.Pa.Do widzenia.
Z wieszaka wzięłam bluzę Reusa ponieważ zrobiło się chłodno.Nagle poczułam,się słabo złapałam się futryny.Ostatnie co pamiętam to twarz Marco kiedy klękał przy mnie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to mamy kolejny rozdział.Wprowadziłam jaką akcję wreszcie.Jesteście pewnie ciekawe co jest Lenie :) Wątpie żebyście były zachwycone tym co wymyśliłam :D Przepraszam,że długo czekałyście ale mam wolną chwilę.No i mamy Mistrzostwo Świata <3 Szkoda tylko że Reusa nie było przy tym :c
Ostatnio zastatnawiałąm się czy warto pisać dalej i tak są tylko dwa komentarze zazwyczaj więc czy warto?
Pozdrawiam <3
Obudziłam się i przeciągnęłam lekko.Obok ujrzałam uśmiechniętego Reusa. Zajęty był nawijaniem moich włosów na palec.Nachyliłam się i go pocałowałam,objął mnie i przewrócił się na mnie.Odepchnęłam go lekko.
-Idiota-zaśmiałam się -zejdź ze mnie ważysz chyba tonę.
-No wiesz co nie obrażaj mnie.Aż tyle nie ważę.
-Powinieneś więcej pizzy jeść.
-Okey.I co dalej z nami?-spytał z powagą,
Usiadłam na łóżku ze skrzyżowanymi nogami.Popatrzyłam na piłkarza nie wiedząc co powiedzieć.Wiedziałam,że mu zależy,bałam się,że mogę go zranić.
-Marco..ja nie wiem.
-Ja chciałbym spróbować.Jesteś dla mnie bardzo ważna prawie od samego początku naszej znajomości.Kryłem się z tym,ja byłem tu ty w Polsce wtedy to nie miało sensu.Ale teraz Lena kocham cię.
-Ale zrozum to,że nie wiem czy będę odpowiednia dla ciebie.Chcę żebyś był szczęśliwy,a nie wiem czy mogę ci to dać.Ne chcę cię skrzywdzić,też jesteś bardzo ważny dla mnie ale nie chcę stracić takiego przyjaciela.
-Ale jak nie dasz mi szansy teraz to będę próbował tak długo,aż mi ją dasz i ja mówię to na serio.Będę walczyć o ciebie.Jesteś moim ideałem.Bardzo cię kocham,a po tym co zaszło i tak nie będziemy się mogli normalnie przyjaźnić.
Spojrzałam Reusowi prosto w oczy.Były one przepełnione nadzieją i ukrytym smutkiem.Zrozumiałam,że on naprawdę mnie kocha.I jak nie dam mu szansy będę przez resztę życia tego żałowała.
-Myślę,że możemy spróbować.
-Kocham cię Lena.Wiedziałem,że to powiesz-powiedział piłkarz promieniejąc ze szczęścia.
Marco poderwał się na nogi i wziął mnie na ręce. Uśmiechnęłam się i musnęłam lekko jego usta.W tym samym czasie drzwi do sypialni otworzyły się i do środka wszedł Mario.Stanął na środku jak wryty nie wiedząc co ma zrobić. Reus postawił mnie na podłogę i podszedł do Goetze.Twarz bruneta rozjaśnił uśmiech.Czułam się dziwnie wiedząc że niedawno spotkałam się z Mario,ale on ze śmiechem powiedział:
-Mówiłem ci,że on za tobą szaleje.Niedługo pojawią się małe Reusiątka.Chociaż mam nadzieję,że będą podobne do Leny,bo ty stary urodą to nie grzeszysz.
-Mówi to ten c boi się spojrzeć na swoje odbicie w lustrze-odgryzł się Marco.
-Ej,dobra koniec wynocha na dół.Muszę się ubrać chyba.
Wzięłam szybki prysznic,wyprostowałam włosy i ubrałam się.Z kuchni doszedł mnie zapach jajecznicy i kawy.Wzięłam swój telefon i zeszłam na dół.Marco uwijał się przy patelni aby nie przypalić jajecznicy.Mario siedział na stołku i umierał ze śmiechu.Nalałam sobie kawy i usiadłam obok niego.
-Dobra już skończyłem,ale ty debilu nie dostaniesz,za to śmianie się ze mnie.
-Ej no nie jesteś u siebie.Więc sam sobie wezmę.
-Cisza.-krzyknęłam.-Nie jesteście w jadłodajni.
Mario zaraz po śniadaniu pojechał na zakupy Reus zdążył nazwać go jeszcze lalusiem.Posprzątałam i pojechaliśmy do mieszkania piłkarza.Po wejściu do środka zabrakło mi słów.W całym domu leżały brudne ciuchy,puszki,butelki,opakowania po pizzy. Spojrzałam złowrogo na Marco,ten od razu zniknął na górze.
Zabrałam się do sprzątania. Wstawiłam dwie pralki prania dziwiąc się przy tym ile ten facet ma ciuchów.Dwa worki śmieci wystawiłam przed dom.Skończyłam sprzątać po dwóch godzinach.Piłkarz przez ten czas nie pokazał się.Weszłam do jego małej siłowni.Uśmiechnął się kiedy mnie zobaczył.
-I co?
-Wiesz co ty powinieneś wynająć sobie sprzątaczkę.Bo ja nie mam sił na ciebie już.
-No dobrze pomyślę nad tym.
W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.Schodziłam żeby otworzyć,gdy Marco krzyknął
-Podniesiesz mnie? Lena no.!
-No chyba nie sam się podnieś albo tam pójdę i jak cię kopnę to mnie popamiętasz.
Otworzyłam drzwi,stała w nich para.
-Przepraszam,wiem,że mój syn jest niezbyt ułożony ale żeby od razu go kopać? No chyba,że ma pani jakiś powód.
-Mama,Tata-za plecami pojawił się piłkarz.
-To jest Lena.Moja przyszła żona i matka waszych wnuków.-powiedział i mnie objął,
-Nie szalej.Miło mi Lena Szulc.Dziewczyna tego idioty.Pójdę zrobić herbaty lepiej.
Weszłam do świeżo wysprzątanej kuchni.Widziałam jaki Marco jest szczęśliwy z odwiedzin rodziców i jak bardzo jest z nimi związany.Słyszałam jak emocjonalnie opowiada kim jestem.Mimo wolnie się uśmiechnęłam.Weszłam do salonu z filiżankami w ręku.Usiadłam obok Reusa.
-A czym się pani zajmuje?-spytał tata Marco
-No to może opowiem coś o sobie.Jestem polką jak państwo może zauważyli.Z Marco znam się już bardzo długo.Mam 19 lat.Do Dortmundu przeprowadziłam się aby iśc na studia prawnicze,ale nic z tego nie wyszło.Po prostu prawo mnie nie interesuje i na chwile obecną przełożyłam studia.
-Widzisz jak wypuścisz taką dziewczynę a znowu będziesz z jakąś idiotką co jej wygląd w głowie tylko to cię wydziedziczę.Pamiętaj.
-Dobrze tato-uśmiechnął się piłkarz.
-Muszę państwa przeprosić ale muszę już iść niestety.Marco przyjedź potem.Pa.Do widzenia.
Z wieszaka wzięłam bluzę Reusa ponieważ zrobiło się chłodno.Nagle poczułam,się słabo złapałam się futryny.Ostatnie co pamiętam to twarz Marco kiedy klękał przy mnie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to mamy kolejny rozdział.Wprowadziłam jaką akcję wreszcie.Jesteście pewnie ciekawe co jest Lenie :) Wątpie żebyście były zachwycone tym co wymyśliłam :D Przepraszam,że długo czekałyście ale mam wolną chwilę.No i mamy Mistrzostwo Świata <3 Szkoda tylko że Reusa nie było przy tym :c
Ostatnio zastatnawiałąm się czy warto pisać dalej i tak są tylko dwa komentarze zazwyczaj więc czy warto?
Pozdrawiam <3
piątek, 11 lipca 2014
Rozdział 7
Dochodził wieczór ale na dworze wciąż było upalnie.Siedziałam na balkonie rozmawiając z Sebastianem
-I jak tam twoje studia?
-No właśnie...Wiedziałam ,że kiedyś spytasz.Zrezygnowałam z nich.
Usłyszałam jak Boenisch wzdycha.
-Ale Lena pojechałaś tylko po to do Dortmundu.Jak nie masz zamiaru dalej się uczyć do wracaj do Białegostoku.
-Nie Sebastian,nie wracam do Polski. Przepraszam ale tu układam sobie życie.
-Okey.Ale wiesz ,że tu zawsze będzie twoje miejsce.
-Tak wiem.Ale muszę już kończyć.
-Dobrze,ale wiesz że zawsze możesz zmienić swoją decyzję.
-Nie licz na to.
Położyłam telefon na blacie w kuchni.Poszłam do łazienki wzięłam długą gorącą kąpiel..Wysuszyłam włosy i je wyprostowałam.Nałożyłam lekki makijaż,założyłam sukienkę i szpilki.Stanęłam przy lustrze.Wszystko tworzyło nie najgorszy efekt.Punktualnie o dziewiętnastej do do drzwi zadzwonił Mario.
-Oo matko wyglądasz zjawiskowo.
-Dziękuję bardzo ale nie przesadzaj-uśmiechnęłam się.
-Ja tylko stwierdzam fakty nic więcej.
-W to nie wątpię.
Przed budynkiem czekała na nas długa biała limuzyna.W środku stał kosz z czerwonymi różami.Uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam na piłkarza.
-Co zaplanowałeś dalej?
-Niespodzianka
Pojechaliśmy nad jezioro.Na brzegu stał stolik otoczony różami.W wodzie pływały małe świeczki.Od tafli odbijał się blask księżyca.Zjedliśmy kolację i usiedliśmy na kocu.Zdjęłam buty,a nogi zanurzyłam w wodzie.Siedzieliśmy w ciszy patrząc na gwiazdy.
-Dziękuje za wieczór.-powiedziałam -Ale nie musiałeś aż tak przesadzać.
-Nie.Ty jesteś wyjątkowa,a takie osoby traktuje się wyjątkowo.Ty jesteś inna.Nie obchodzą cię pieniądze tylko to co mamy w środku.Gdybym był tu z inna dziewczyną narzekała by na wszystko.-zaśmiał się brunet.
-Dziękuję to miłe.
-Pamiętasz jak się wrzuciłem do basenu u Marco?
-Byłam wściekła i byłam gotowa coś ci zrobić.
-Nie odzywałaś się do mnie przez resztę imprezy,a potem zawoziłem cię jeszcze na lotnisko.
-I przez trzy lata się nie widzieliśmy,aż to mojego powrotu.
Położyłam się na plecach i wpatrywałam się w gwiazdy.Mario pochylił się nade mną i delikatnie pocałował.Odwzajemniłam pocałunek obejmując go.Przez chwilę straciłam głowę.Nie miałam pojęcia co robię.Dopiero po kilku sekundach odepchnęłam go.
-Mario przepraszam...
-Lena Kocham Cię.
-Nie mogę.Jesteś dla mnie jak starszy brat.Nie licz na nic.Przepraszam Cię...ale zostańmy przyjaciółmi.
-Rozumiem dobrze-uśmiechnął się smutno brunet
*****
Promienie słoneczne wesoło wpadały przez okno rażąc mnie w oczy. Naciągłam kołdrę na czubek głowy jednak nie mogłam zasnąć.Przewróciłam się na plecy i otworzyłam oczy.Spojrzałam na zegarek było po jedenastej.Późne wrócenie do domu dało mi się we znaki.Założyłam bluzę i szorty.Postanowiłam wykorzystać pogodę i iść pobiegać.W parku spotkałam Goetze.
-Cześć Mario-uśmiechnęłam się do niego
-No hej.Nie spodziewałem się,że ty biegasz
-Zdrowy tryb życia i te sprawy no wiesz.Przepraszam
-Za co ty możesz mnie przepraszać.?-zdziwił się brunet
-Za wczoraj no wiesz...Nie powinnam się zgadzać na te spotkanie.
-To jest normalne spodziewałem się,że tak będzie.Chociaż miło spędziliśmy wieczór.Jestem dla ciebie jak brat,a to dużo.A tak poza tym to widzę że ciebie i lamę ciągnie do siebie.
-Mnie i Marco?-oburzyłam się -My się tylko przyjaźnimy.
-Zobaczymy co będziesz mówić jak już będziecie razem.Liczę na małe lamiątka-zaśmiał się Goetze.
Wybrałam się do centrum handlowego.Po paru godzinach wróciłam do domu obładowana torbami.Drzwi do mieszkania były otwarte.Ostrożnie weszłam do środka położyłam zakupy w przedpokoju.Chwyciłam parasolkę i ruszyłam w głąb mieszkania.
-Reus cholera!-krzyknęłam opuszczając parasolkę -Myślałam,że ktoś się włamał do mnie,a ty sobie stoisz i jesz kanapkę.
-Chcesz jedną?
-Nie chcę twoich kanapek.Co ty tu w ogóle robisz i skąd masz klucze?
-No jak kupowałem mieszkanie to wziąłem,dla bezpieczeństwa.nie było ciebie to wszedłem,a ,że zgłodniałem to sobie zrobiłem kanapkę.
-Wyjdź Marco! Spotkamy się wieczorem.
Przewróciłam oczami i zaczęłam sprzątać po Marco.Kilka kanapek,a nabrudził jakby robił wielodaniowy obiad.Poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic.Włożyłam nowo kupioną sukienkę.Byłam ciekawa czym zaskoczy mnie piłkarz.Po nim mogłam spodziewać się wszystkiego.Drzwi niespodziewanie otworzyły się i do środka wparował Marco.
-Mamusia nie nauczyła pukać?
-No wiesz musiała to przegapić w moim wychowaniu,ale jak się kiedyś spotkacie to jej to wypomnisz.
-Jak nie zapomnę to wymienię jej kilka twoich wad
Reus zabrał mnie na dach najwyższego budynku w mieście.Po kolacji z nieba spadły płatki róż.Uśmiechnęłam się do blondyna.
-Zaskakujesz mnie.
Kelner wniósł czarną różę.
-Serio sprowadzałeś ją z Indii?-spytałam zdziwiona
-Taki mały drobiazg.
Stanęłam przy barierce.Widok który rozciągał się zapierał dech w piersiach.
-Pięknie tu-Marco stanął obok mnie.
-Przepięknie-oparłam głowę o jego ramię
Piłkarz uśmiechnął się.Objął mnie w tali i pocałował. Przyciągnełam go do siebie i zrzuciłam ręce na szyje.
-Kocham cię Lena.Zawsze cię kochałem.
Pojechaliśmy do mojego mieszkania.Zapaliłam światło w salonie.Marco obrócił mnie do siebie i pocałował.
Wziął mnie na ręce i skierował do sypialni
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że rozdział się podoba.Zmieniałam go chyba ze trzy razy.Teraz też do końca nie jestem zadowolona z efektu;c Ale ocenę pozostawiam wam :)
Już w niedzielę finał MŚ <33
Liczę na Niemcy :D <3 Wygramy <3
Liczę na wasze komentarze :D
Pozdrawiam :3
-I jak tam twoje studia?
-No właśnie...Wiedziałam ,że kiedyś spytasz.Zrezygnowałam z nich.
Usłyszałam jak Boenisch wzdycha.
-Ale Lena pojechałaś tylko po to do Dortmundu.Jak nie masz zamiaru dalej się uczyć do wracaj do Białegostoku.
-Nie Sebastian,nie wracam do Polski. Przepraszam ale tu układam sobie życie.
-Okey.Ale wiesz ,że tu zawsze będzie twoje miejsce.
-Tak wiem.Ale muszę już kończyć.
-Dobrze,ale wiesz że zawsze możesz zmienić swoją decyzję.
-Nie licz na to.
Położyłam telefon na blacie w kuchni.Poszłam do łazienki wzięłam długą gorącą kąpiel..Wysuszyłam włosy i je wyprostowałam.Nałożyłam lekki makijaż,założyłam sukienkę i szpilki.Stanęłam przy lustrze.Wszystko tworzyło nie najgorszy efekt.Punktualnie o dziewiętnastej do do drzwi zadzwonił Mario.
-Oo matko wyglądasz zjawiskowo.
-Dziękuję bardzo ale nie przesadzaj-uśmiechnęłam się.
-Ja tylko stwierdzam fakty nic więcej.
-W to nie wątpię.
Przed budynkiem czekała na nas długa biała limuzyna.W środku stał kosz z czerwonymi różami.Uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam na piłkarza.
-Co zaplanowałeś dalej?
-Niespodzianka
Pojechaliśmy nad jezioro.Na brzegu stał stolik otoczony różami.W wodzie pływały małe świeczki.Od tafli odbijał się blask księżyca.Zjedliśmy kolację i usiedliśmy na kocu.Zdjęłam buty,a nogi zanurzyłam w wodzie.Siedzieliśmy w ciszy patrząc na gwiazdy.
-Dziękuje za wieczór.-powiedziałam -Ale nie musiałeś aż tak przesadzać.
-Nie.Ty jesteś wyjątkowa,a takie osoby traktuje się wyjątkowo.Ty jesteś inna.Nie obchodzą cię pieniądze tylko to co mamy w środku.Gdybym był tu z inna dziewczyną narzekała by na wszystko.-zaśmiał się brunet.
-Dziękuję to miłe.
-Pamiętasz jak się wrzuciłem do basenu u Marco?
-Byłam wściekła i byłam gotowa coś ci zrobić.
-Nie odzywałaś się do mnie przez resztę imprezy,a potem zawoziłem cię jeszcze na lotnisko.
-I przez trzy lata się nie widzieliśmy,aż to mojego powrotu.
Położyłam się na plecach i wpatrywałam się w gwiazdy.Mario pochylił się nade mną i delikatnie pocałował.Odwzajemniłam pocałunek obejmując go.Przez chwilę straciłam głowę.Nie miałam pojęcia co robię.Dopiero po kilku sekundach odepchnęłam go.
-Mario przepraszam...
-Lena Kocham Cię.
-Nie mogę.Jesteś dla mnie jak starszy brat.Nie licz na nic.Przepraszam Cię...ale zostańmy przyjaciółmi.
-Rozumiem dobrze-uśmiechnął się smutno brunet
*****
Promienie słoneczne wesoło wpadały przez okno rażąc mnie w oczy. Naciągłam kołdrę na czubek głowy jednak nie mogłam zasnąć.Przewróciłam się na plecy i otworzyłam oczy.Spojrzałam na zegarek było po jedenastej.Późne wrócenie do domu dało mi się we znaki.Założyłam bluzę i szorty.Postanowiłam wykorzystać pogodę i iść pobiegać.W parku spotkałam Goetze.
-Cześć Mario-uśmiechnęłam się do niego
-No hej.Nie spodziewałem się,że ty biegasz
-Zdrowy tryb życia i te sprawy no wiesz.Przepraszam
-Za co ty możesz mnie przepraszać.?-zdziwił się brunet
-Za wczoraj no wiesz...Nie powinnam się zgadzać na te spotkanie.
-To jest normalne spodziewałem się,że tak będzie.Chociaż miło spędziliśmy wieczór.Jestem dla ciebie jak brat,a to dużo.A tak poza tym to widzę że ciebie i lamę ciągnie do siebie.
-Mnie i Marco?-oburzyłam się -My się tylko przyjaźnimy.
-Zobaczymy co będziesz mówić jak już będziecie razem.Liczę na małe lamiątka-zaśmiał się Goetze.
Wybrałam się do centrum handlowego.Po paru godzinach wróciłam do domu obładowana torbami.Drzwi do mieszkania były otwarte.Ostrożnie weszłam do środka położyłam zakupy w przedpokoju.Chwyciłam parasolkę i ruszyłam w głąb mieszkania.
-Reus cholera!-krzyknęłam opuszczając parasolkę -Myślałam,że ktoś się włamał do mnie,a ty sobie stoisz i jesz kanapkę.
-Chcesz jedną?
-Nie chcę twoich kanapek.Co ty tu w ogóle robisz i skąd masz klucze?
-No jak kupowałem mieszkanie to wziąłem,dla bezpieczeństwa.nie było ciebie to wszedłem,a ,że zgłodniałem to sobie zrobiłem kanapkę.
-Wyjdź Marco! Spotkamy się wieczorem.
Przewróciłam oczami i zaczęłam sprzątać po Marco.Kilka kanapek,a nabrudził jakby robił wielodaniowy obiad.Poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic.Włożyłam nowo kupioną sukienkę.Byłam ciekawa czym zaskoczy mnie piłkarz.Po nim mogłam spodziewać się wszystkiego.Drzwi niespodziewanie otworzyły się i do środka wparował Marco.
-Mamusia nie nauczyła pukać?
-No wiesz musiała to przegapić w moim wychowaniu,ale jak się kiedyś spotkacie to jej to wypomnisz.
-Jak nie zapomnę to wymienię jej kilka twoich wad
Reus zabrał mnie na dach najwyższego budynku w mieście.Po kolacji z nieba spadły płatki róż.Uśmiechnęłam się do blondyna.
-Zaskakujesz mnie.
Kelner wniósł czarną różę.
-Serio sprowadzałeś ją z Indii?-spytałam zdziwiona
-Taki mały drobiazg.
Stanęłam przy barierce.Widok który rozciągał się zapierał dech w piersiach.
-Pięknie tu-Marco stanął obok mnie.
-Przepięknie-oparłam głowę o jego ramię
Piłkarz uśmiechnął się.Objął mnie w tali i pocałował. Przyciągnełam go do siebie i zrzuciłam ręce na szyje.
-Kocham cię Lena.Zawsze cię kochałem.
Pojechaliśmy do mojego mieszkania.Zapaliłam światło w salonie.Marco obrócił mnie do siebie i pocałował.
Wziął mnie na ręce i skierował do sypialni
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że rozdział się podoba.Zmieniałam go chyba ze trzy razy.Teraz też do końca nie jestem zadowolona z efektu;c Ale ocenę pozostawiam wam :)
Już w niedzielę finał MŚ <33
Liczę na Niemcy :D <3 Wygramy <3
Liczę na wasze komentarze :D
Pozdrawiam :3
czwartek, 19 czerwca 2014
Rozdział 6
Niebo było zachmurzone i w każdej chwili mogło zacząć padać.Siedziałam na kanapie z laptopem na kolanach i filiżanką kawy w ręku.Przeglądałam zdjęcia z ostatniego meczu Borussi.Byłam przy tych na których chłopacy cieszyli się z wygranej gdy ktoś zapukał do drzwi.Wstałam i podeszłam aby je otworzyć.Stał w nic Mario.
-Hej-powiedział i pocałował mnie w policzek
-Cześć.Wejdź-odsunęłam się aby brunet mógł wejść do środka.
Mieliśmy się spotkać dopiero wieczorem.
-Bal został odwołany.Wszystko miała odbyć się na zewnątrz,a przy takiej pogodzie moglibyśmy jedynie zmoknąć.Trudno jest znaleźć w kilka godzin salę na blisko na dwa tysiące osób więc z imprezy nici.
-Myślałam że poznam ciekawych ludzi a tu nic z moich planów.Moje znajomości zamykają się na BVB-uśmiechnęłam się.
-Na pewno kogoś poznasz.
-No mam taką nadzieję.Ale Chciało ci się jechać prze pół miasta żeby powiedzieć mi ,że odwołano bal.Mogłeś przecież zadzwonić.
-Mogłem,ale to sama przyjemność zobaczyć tak śliczną istotkę-Mario uśmiechnął się rozbrajająco.
Chciałem się spytać czy nie poszłabyś ze mną na kolację jutro wieczorem?
-Czyżbyś proponował mi randkę.?
-Randka? Tak można to,tak nazwać.To zgadzasz się?
-Chętnie gdzieś wyskoczę.Możesz to traktować jako zgodę-zaśmiałam się.
-Przyjadę po ciebie o siódmej
-Okey
-Muszę już lecieć umówiłem się z Łukaszem i już jestem spóźniony piętnaście minut.To do jutra pa!
-Pa-odpowiedziałam i zamknęłam drzwi
Zaproszenie Mario bardzo mnie zdziwiło.Nie spodziewałam się że mogę mu się podobać.Piłkarz nie był w moim typie ale jego rozbrajający uśmiech i sposób bycia każdą dziewczynę przyprawiał o szybsze bicie serca..Tak naprawdę nie chciałam nikogo wpuszczać do swojego życia.Rany po poprzednim związku nie zabliźniły sie dosyć abym mogła myśleć o kolejnym.Postanowiłam że zaproponuje Mario tylko przyjaźń.Wyjrzałam przez okno promienie słoneczne nieśmiało przebijały się przez grubą warstwę chmur.Założyłam bluzę do torebki wrzuciłam parasolkę do Marco miałam kilka ulic więc zrezygnowałam z samochodu.Wybrałam drogę przez park z dala od zgiełku ulicznego.Stanęłam obok stawu gdzie pływała para łabędzi.Przypomniały mi się wakacje u babci na wsi.Duży staw w którym pływaliśmy wraz z Sebastianem.Łapanie ważek i żab.Niestety wszystko zmieniło się po wypadku rodziców.Kropla deszczu spadła mi na nos.Uniosłam oczy i zorientowałam się że pada.Rozłożyłam parasolkę i ruszyłam w dalszą drogę.Dom Marco znajdował się na BlumenStraBe.Samochód Reusa stał na chodniku co oznaczało że piłkarz jest w domu.Drzwi były otwarte ,weszłam do środka.Bluzę zostawiłam w przedpokoju i ruszyłam do kuchni.
-Powinieneś zamykać drzwi albo kupić sobie psa bo w końcu cię okradną.-powiedziałam opierając sie o framugę drzwi.
-Ja przez ciebie kiedyś dostanę zawału-zaśmiał się blondyn
A o tych psach pomyślę, co powiesz na owczarki niemieckie? Najlepiej dwa.
-Wiesz zastanawiam się co by było gdybym podała na jakimś portalu że Marco Reus nie zamyka drzwi wejściowych.Nalot fanek gwarantowany.
-Jestem taki sławny że trochę by ich było-uśmiechnął się.
-Wiesz bardzo skromny jesteś.-Reus postawił kawę na stoliku i usiadł obok mnie na kanapie.
-To moja zasada życiowa.Skromność przede wszystkim.Ale koniec o mnie co tam u ciebie?
-No dobrze.Lepiej niż przepuszczałam.
-A jak miasto? podoba się?
-Dortmund jest pięknym miastem.Cały czas tętni życiem.
-U nas wszystko co najlepsze.A zmieniając temat masz jakieś plany na pojutrze?
-Nie mam?A czemu pytasz?
-Może poszłabyś ze mną na otwarcie restauracji? A potem pokaz fajerwerków na rynku? Co ty na to?
-Brzmi zachęcająco.Okey.
-Wspaniale wiedziałem że się zgodzisz.Będę o osiemnastej.
-Ale czemu zapraszasz mnie myślałam że masz dziewczynę?
-Jedna wielka pomyłka nie chcę do tego wracać.Nie mam szczęścia do kobiet.Chciałbym być z ideałem.Na przykład kopią ciebie-zaśmiał się Marco
-No nie żartuj.Nie nadaję się.
-Mam inne zdanie na ten temat.
-Nie będę się kłócić.Musze lecieć spotkamy się pojutrze.Bądź punktualnie pa.
Dwie randki i to jedna po drugiej. Chociaż czy spotkanie z Marco mogłam tak nazwać? Znaliśmy się bardzo długo i piłkarz był dla mnie jak brat.Kiedy się poznaliśmy Reus podobał mi się ale to było chwilowe zaurocznie nic więcej.Marco i Mario byli przyjaciółmi i jeżeli podobałam się obojgu wiedziałam jedno nie będę wybierać pomiędzy nimi i psuć ich przyjaźni.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wracam po długiej przerwie.Tak jak obiecałam jest rozdział.Moja wena nabrała pomysłów i obiecuję że we wakacje rozdziały będą pojawiać się co tydzień.No chyba że będę musiała pilnować brata ciotecznego a przy rocznym dziecku pisanie nie jest najlepszym pomysłem.Ale rozdziały będą się pojawiać.Nie wiem jak wypadł ten ale zostawiam to waszej opinii.
Pozdrawiam:D chcę też się ujawnić i załączam swoje foto.Za popękane monitory nie odpowiadam.
-Hej-powiedział i pocałował mnie w policzek
-Cześć.Wejdź-odsunęłam się aby brunet mógł wejść do środka.
Mieliśmy się spotkać dopiero wieczorem.
-Bal został odwołany.Wszystko miała odbyć się na zewnątrz,a przy takiej pogodzie moglibyśmy jedynie zmoknąć.Trudno jest znaleźć w kilka godzin salę na blisko na dwa tysiące osób więc z imprezy nici.
-Myślałam że poznam ciekawych ludzi a tu nic z moich planów.Moje znajomości zamykają się na BVB-uśmiechnęłam się.
-Na pewno kogoś poznasz.
-No mam taką nadzieję.Ale Chciało ci się jechać prze pół miasta żeby powiedzieć mi ,że odwołano bal.Mogłeś przecież zadzwonić.
-Mogłem,ale to sama przyjemność zobaczyć tak śliczną istotkę-Mario uśmiechnął się rozbrajająco.
Chciałem się spytać czy nie poszłabyś ze mną na kolację jutro wieczorem?
-Czyżbyś proponował mi randkę.?
-Randka? Tak można to,tak nazwać.To zgadzasz się?
-Chętnie gdzieś wyskoczę.Możesz to traktować jako zgodę-zaśmiałam się.
-Przyjadę po ciebie o siódmej
-Okey
-Muszę już lecieć umówiłem się z Łukaszem i już jestem spóźniony piętnaście minut.To do jutra pa!
-Pa-odpowiedziałam i zamknęłam drzwi
Zaproszenie Mario bardzo mnie zdziwiło.Nie spodziewałam się że mogę mu się podobać.Piłkarz nie był w moim typie ale jego rozbrajający uśmiech i sposób bycia każdą dziewczynę przyprawiał o szybsze bicie serca..Tak naprawdę nie chciałam nikogo wpuszczać do swojego życia.Rany po poprzednim związku nie zabliźniły sie dosyć abym mogła myśleć o kolejnym.Postanowiłam że zaproponuje Mario tylko przyjaźń.Wyjrzałam przez okno promienie słoneczne nieśmiało przebijały się przez grubą warstwę chmur.Założyłam bluzę do torebki wrzuciłam parasolkę do Marco miałam kilka ulic więc zrezygnowałam z samochodu.Wybrałam drogę przez park z dala od zgiełku ulicznego.Stanęłam obok stawu gdzie pływała para łabędzi.Przypomniały mi się wakacje u babci na wsi.Duży staw w którym pływaliśmy wraz z Sebastianem.Łapanie ważek i żab.Niestety wszystko zmieniło się po wypadku rodziców.Kropla deszczu spadła mi na nos.Uniosłam oczy i zorientowałam się że pada.Rozłożyłam parasolkę i ruszyłam w dalszą drogę.Dom Marco znajdował się na BlumenStraBe.Samochód Reusa stał na chodniku co oznaczało że piłkarz jest w domu.Drzwi były otwarte ,weszłam do środka.Bluzę zostawiłam w przedpokoju i ruszyłam do kuchni.
-Powinieneś zamykać drzwi albo kupić sobie psa bo w końcu cię okradną.-powiedziałam opierając sie o framugę drzwi.
-Ja przez ciebie kiedyś dostanę zawału-zaśmiał się blondyn
A o tych psach pomyślę, co powiesz na owczarki niemieckie? Najlepiej dwa.
-Wiesz zastanawiam się co by było gdybym podała na jakimś portalu że Marco Reus nie zamyka drzwi wejściowych.Nalot fanek gwarantowany.
-Jestem taki sławny że trochę by ich było-uśmiechnął się.
-Wiesz bardzo skromny jesteś.-Reus postawił kawę na stoliku i usiadł obok mnie na kanapie.
-To moja zasada życiowa.Skromność przede wszystkim.Ale koniec o mnie co tam u ciebie?
-No dobrze.Lepiej niż przepuszczałam.
-A jak miasto? podoba się?
-Dortmund jest pięknym miastem.Cały czas tętni życiem.
-U nas wszystko co najlepsze.A zmieniając temat masz jakieś plany na pojutrze?
-Nie mam?A czemu pytasz?
-Może poszłabyś ze mną na otwarcie restauracji? A potem pokaz fajerwerków na rynku? Co ty na to?
-Brzmi zachęcająco.Okey.
-Wspaniale wiedziałem że się zgodzisz.Będę o osiemnastej.
-Ale czemu zapraszasz mnie myślałam że masz dziewczynę?
-Jedna wielka pomyłka nie chcę do tego wracać.Nie mam szczęścia do kobiet.Chciałbym być z ideałem.Na przykład kopią ciebie-zaśmiał się Marco
-No nie żartuj.Nie nadaję się.
-Mam inne zdanie na ten temat.
-Nie będę się kłócić.Musze lecieć spotkamy się pojutrze.Bądź punktualnie pa.
Dwie randki i to jedna po drugiej. Chociaż czy spotkanie z Marco mogłam tak nazwać? Znaliśmy się bardzo długo i piłkarz był dla mnie jak brat.Kiedy się poznaliśmy Reus podobał mi się ale to było chwilowe zaurocznie nic więcej.Marco i Mario byli przyjaciółmi i jeżeli podobałam się obojgu wiedziałam jedno nie będę wybierać pomiędzy nimi i psuć ich przyjaźni.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wracam po długiej przerwie.Tak jak obiecałam jest rozdział.Moja wena nabrała pomysłów i obiecuję że we wakacje rozdziały będą pojawiać się co tydzień.No chyba że będę musiała pilnować brata ciotecznego a przy rocznym dziecku pisanie nie jest najlepszym pomysłem.Ale rozdziały będą się pojawiać.Nie wiem jak wypadł ten ale zostawiam to waszej opinii.
Pozdrawiam:D chcę też się ujawnić i załączam swoje foto.Za popękane monitory nie odpowiadam.
niedziela, 15 czerwca 2014
ogłoszenie!
Kochani wracam z zaświatow :)
Nie było mnie tu bardzo długo ale powracam.Nowy rozdział jest napisany i w następnym tygodniu powinien się pojawić.Mam nadzieję że będzie się wam podobał.Reaktywuje oby dwa blogi.Liczę na wasza komentarze i wsparcie.Przepraszam jeszcze raz
Pozdrawiam <3
Nie było mnie tu bardzo długo ale powracam.Nowy rozdział jest napisany i w następnym tygodniu powinien się pojawić.Mam nadzieję że będzie się wam podobał.Reaktywuje oby dwa blogi.Liczę na wasza komentarze i wsparcie.Przepraszam jeszcze raz
Pozdrawiam <3
piątek, 18 kwietnia 2014
Kochani <3 Wracam do was na chwilę :)
Z Okazji Wielkanocy życzę wam wszystkiego Najlepszego świąt spędzonych w rodzinnym gronie i mokrego dyngusa <3
Wesołego zająca,
co śmieje się bez końca,
szczerbatego barana,
co beczy od rana,
pisanek w koszyku
oraz mokrego ubrania w dzień polewania
Chciałabym wam powiedzieć że niestety nie wrócę do pisania bloga nie mam na to po prostu czasu ;c
Chciałabym wam powiedzieć że byliście i jesteście najlepszymi czytelnikami
Pozdrawiam <33
Z Okazji Wielkanocy życzę wam wszystkiego Najlepszego świąt spędzonych w rodzinnym gronie i mokrego dyngusa <3
Wesołego zająca,
co śmieje się bez końca,
szczerbatego barana,
co beczy od rana,
pisanek w koszyku
oraz mokrego ubrania w dzień polewania
Chciałabym wam powiedzieć że niestety nie wrócę do pisania bloga nie mam na to po prostu czasu ;c
Chciałabym wam powiedzieć że byliście i jesteście najlepszymi czytelnikami
Pozdrawiam <33
sobota, 22 lutego 2014
Ogłoszenia
Hej :3 Muszę was z przykrością poinformować że zawieszam bloga na czas nieokreślony.Powodem jest brak weny , nauka, sprawy osobiste :c Dziękuję wam że jesteście i swoimi komentarzami motywujecie do pisania <33 Postaram się wrócić jak najszybciej.Przepraszam was z całego serca i pozdrawiam <33
środa, 1 stycznia 2014
Rozdział 5
-Mario..co...
Brunet puścił moją dłoń.
-Przepraszam-uśmiechnął się rozbrajająco-Chciałem się zapytać czy pójdziesz ze mną na bal charytatywny.?
Rozstałem się z Ann więc sama wiesz..nikt ze mną nie chce iść.Nawet Marco nie idzie sam.
-Tak z miłą chęcią z tobą pójdę-uśmiechnęłam się.-A Marco z kim idzie.?
-Nie wiem mówił że sam nie przyjdzie.
-Może z Caroline przyjdzie.
-Nie wiem może się pogodzili.
-Może chodźmy już a nie plotkujemy-zaśmiałam się.
Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy na stadion.Piłkarze byli w trakcie przerwy. Większość z nich wygłupiała się reszta piłkarzy rozmawiała.
Usiadłam na trybunach gdy podszedł do mnie Reus.
-Cześć..-uśmiechnął się blondyn.
-No hej.
-Podoba się mieszkanie.?
-Naprawdę jest cudowne ale za duże. I poradziła bym sobie z czynszem i innymi opłatami.
-To dla mnie przyjemność.Będę spokojniejszy wiedząc że nie brakuje ci na nic.
-O to powinieneś być spokojny.Zawsze sobie radziłam ze wszystkim.
-Oj a mieszkanie nie jest za duże.
-No niech ci będzie.
Gdy trening dobiegł końca skorzystałam z propozycji Mario który odwiózł mnie do domu pokazując miasto.
Nowe mieszkanie bardzo różniło się od małej kawalerki i musiałam nauczyć się w nim funkcjonować.
Wieczorem wzięłam długi prysznic .Założyłam białą rozciągniętą koszulkę i luźne szorty. Położyłam się na kanapie i włączyłam jakiś film.Po kilku minutach zasnęłam.
Następnego dnia:
Obudził mnie dzwonek telefonu.Znalazłam go na podłodze obok kanapy.
-Halo.-powiedziałam włączając ekspres do kawy.
-Heej Lena-usłyszałam melodyjny głos Sebastiana.
-Cześć wiesz która jest godzina.?
-Czekaj sprawdzę...7.
-Normalni ludzie śpią jeszcze o tej godzinie wiesz.?
-Ale ja nie jestem normalnym człowiekiem.-zaśmiał się.
-No tak zapomniałam.. Co tam u was.?
-No wszystko dobrze..Przyjeżdżamy za tydzień do Dortmundu.
-Naprawdę to super.
Skończyłam rozmawiać z Sebastianem zrobiła sobie kawy i zaczęłam przeglądać pocztę gdy dostałam sms od Goetze:
Hej :) Przyjadę po ciebie o 18 :*
Wieczorem:
Wzięłam prysznic ułożyłam włosy i umalowałam się.Ubrana w szlafrok podeszłam do szafy. Wzięłam wybraną wcześniej sukienkę..Założyłam czarne szpilki które dostałam na urodziny od Natalii.Gotowa z przyjemnością popatrzyłam w lustro.Wyglądałam ładnie.Pukanie do drzwi oznajmiło przybycie Mario.
-Wyglądasz cudownie-powiedział i pocałował mnie w policzek.
Marco:
Siedziałem przy stoliku razem z Caroline ,Błaszczykowskimi i Lewandowskimi.. Patrzyłem na Lenę która przeciskała się przez tłum do naszego stolika.Wyglądała przepięknie. Mario obejmował ją w talii ramieniem.
-O patrzcie kto przyszedł!-zawołała Ania z radością.
Siedzieliśmy na przeciwko basenu gdzie znany zespół zaczął grać.Za namiotem rozciągało się pole golfowe gdzie miał odbyc się pokaz sztucznych ogni.
-Wyglądasz ślicznie-powiedziałem do Leny.
Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się.
-Lena w sukience.Muszę ci chyba zdjęcie zrobić niespotykany widok-zaśmiał sie Łukasz który podszedł do naszego stolika.
-Nie lubię w nich chodzić niewygodne są.
-A szkoda bo ślicznie w nich wyglądasz-powiedział Mario.
-Zatańczymy-Caroline pociągła mnie na parkiet
Poszedłem za nią ponieważ nie mogłem patrzeć na Mario który cały czas zarywa do Leny.
Lena:
W namiocie było bardzo duszno.Uciekłam do łazienki gdzie trochę odetchnęłam.A jednak Marco przyszedł Z Caroline-pomyślałam. Rozważanie przerwało mi nadejście Ani i Agaty uśmiechnęłam się do nich i wyszłam unikając rozmowy. Wychodząc wpadłam na Reusa.
-Marco...
-Zatańcz ze mną-powiedział i pociągnął mnie na parkiet nie czekając na odpowiedź.Przyciągnął mnie do siebie i objął.
-Śliczni wyglądasz.
-Mówiłeś już ale dziękuję.-uśmiechnęłam się.
-Powinnaś częściej chodzić w sukienkach.
-Raczej nie..-przerwał mi stłumiony huk muzyka zamilkła.
-Fajerwerki!-Krzyknął ktos i pary zaczęły opuszczać parkiet.
Próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku ale Marco mnie nie puszczał.
-Lena tu jesteś-podszedł do nas Mario.
-Marco puść mnie-szepnęłam rozkazująco.Ani drgnął.
Marco!-Dopiero wtedy spojrzał na mnie i wypuścił z objęć.
-Chodźmy-chwyciłam Mario pod ramię.Brunet objął mnie i poszliśmy w stronę pola golfowego.Fajerwerki eksplodowały jeden po drugim rozbłyskując kolorowym światłem.Gdy pokaz się skończył każda z par poszła w swoja stronę.Kiedy odchodziliśmy z Goetze zatrzymał nas Marco
-Ja ją odwiozę...
--------------------------------------------------------
Przepraszam was że tak długo nic nie dodawałam.Ale nie miałam weny i myślałam nad usunięciem bloga.:c
Ale na chwile obecną mam napisane juz dwa rozdziały :D Pod następnym rozdziałem pojawi się zdjęcie domu Leny :D
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU <33
Brunet puścił moją dłoń.
-Przepraszam-uśmiechnął się rozbrajająco-Chciałem się zapytać czy pójdziesz ze mną na bal charytatywny.?
Rozstałem się z Ann więc sama wiesz..nikt ze mną nie chce iść.Nawet Marco nie idzie sam.
-Tak z miłą chęcią z tobą pójdę-uśmiechnęłam się.-A Marco z kim idzie.?
-Nie wiem mówił że sam nie przyjdzie.
-Może z Caroline przyjdzie.
-Nie wiem może się pogodzili.
-Może chodźmy już a nie plotkujemy-zaśmiałam się.
Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy na stadion.Piłkarze byli w trakcie przerwy. Większość z nich wygłupiała się reszta piłkarzy rozmawiała.
Usiadłam na trybunach gdy podszedł do mnie Reus.
-Cześć..-uśmiechnął się blondyn.
-No hej.
-Podoba się mieszkanie.?
-Naprawdę jest cudowne ale za duże. I poradziła bym sobie z czynszem i innymi opłatami.
-To dla mnie przyjemność.Będę spokojniejszy wiedząc że nie brakuje ci na nic.
-O to powinieneś być spokojny.Zawsze sobie radziłam ze wszystkim.
-Oj a mieszkanie nie jest za duże.
-No niech ci będzie.
Gdy trening dobiegł końca skorzystałam z propozycji Mario który odwiózł mnie do domu pokazując miasto.
Nowe mieszkanie bardzo różniło się od małej kawalerki i musiałam nauczyć się w nim funkcjonować.
Wieczorem wzięłam długi prysznic .Założyłam białą rozciągniętą koszulkę i luźne szorty. Położyłam się na kanapie i włączyłam jakiś film.Po kilku minutach zasnęłam.
Następnego dnia:
Obudził mnie dzwonek telefonu.Znalazłam go na podłodze obok kanapy.
-Halo.-powiedziałam włączając ekspres do kawy.
-Heej Lena-usłyszałam melodyjny głos Sebastiana.
-Cześć wiesz która jest godzina.?
-Czekaj sprawdzę...7.
-Normalni ludzie śpią jeszcze o tej godzinie wiesz.?
-Ale ja nie jestem normalnym człowiekiem.-zaśmiał się.
-No tak zapomniałam.. Co tam u was.?
-No wszystko dobrze..Przyjeżdżamy za tydzień do Dortmundu.
-Naprawdę to super.
Skończyłam rozmawiać z Sebastianem zrobiła sobie kawy i zaczęłam przeglądać pocztę gdy dostałam sms od Goetze:
Hej :) Przyjadę po ciebie o 18 :*
Wieczorem:
Wzięłam prysznic ułożyłam włosy i umalowałam się.Ubrana w szlafrok podeszłam do szafy. Wzięłam wybraną wcześniej sukienkę..Założyłam czarne szpilki które dostałam na urodziny od Natalii.Gotowa z przyjemnością popatrzyłam w lustro.Wyglądałam ładnie.Pukanie do drzwi oznajmiło przybycie Mario.
-Wyglądasz cudownie-powiedział i pocałował mnie w policzek.
Marco:
Siedziałem przy stoliku razem z Caroline ,Błaszczykowskimi i Lewandowskimi.. Patrzyłem na Lenę która przeciskała się przez tłum do naszego stolika.Wyglądała przepięknie. Mario obejmował ją w talii ramieniem.
-O patrzcie kto przyszedł!-zawołała Ania z radością.
Siedzieliśmy na przeciwko basenu gdzie znany zespół zaczął grać.Za namiotem rozciągało się pole golfowe gdzie miał odbyc się pokaz sztucznych ogni.
-Wyglądasz ślicznie-powiedziałem do Leny.
Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się.
-Lena w sukience.Muszę ci chyba zdjęcie zrobić niespotykany widok-zaśmiał sie Łukasz który podszedł do naszego stolika.
-Nie lubię w nich chodzić niewygodne są.
-A szkoda bo ślicznie w nich wyglądasz-powiedział Mario.
-Zatańczymy-Caroline pociągła mnie na parkiet
Poszedłem za nią ponieważ nie mogłem patrzeć na Mario który cały czas zarywa do Leny.
Lena:
W namiocie było bardzo duszno.Uciekłam do łazienki gdzie trochę odetchnęłam.A jednak Marco przyszedł Z Caroline-pomyślałam. Rozważanie przerwało mi nadejście Ani i Agaty uśmiechnęłam się do nich i wyszłam unikając rozmowy. Wychodząc wpadłam na Reusa.
-Marco...
-Zatańcz ze mną-powiedział i pociągnął mnie na parkiet nie czekając na odpowiedź.Przyciągnął mnie do siebie i objął.
-Śliczni wyglądasz.
-Mówiłeś już ale dziękuję.-uśmiechnęłam się.
-Powinnaś częściej chodzić w sukienkach.
-Raczej nie..-przerwał mi stłumiony huk muzyka zamilkła.
-Fajerwerki!-Krzyknął ktos i pary zaczęły opuszczać parkiet.
Próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku ale Marco mnie nie puszczał.
-Lena tu jesteś-podszedł do nas Mario.
-Marco puść mnie-szepnęłam rozkazująco.Ani drgnął.
Marco!-Dopiero wtedy spojrzał na mnie i wypuścił z objęć.
-Chodźmy-chwyciłam Mario pod ramię.Brunet objął mnie i poszliśmy w stronę pola golfowego.Fajerwerki eksplodowały jeden po drugim rozbłyskując kolorowym światłem.Gdy pokaz się skończył każda z par poszła w swoja stronę.Kiedy odchodziliśmy z Goetze zatrzymał nas Marco
-Ja ją odwiozę...
--------------------------------------------------------
Przepraszam was że tak długo nic nie dodawałam.Ale nie miałam weny i myślałam nad usunięciem bloga.:c
Ale na chwile obecną mam napisane juz dwa rozdziały :D Pod następnym rozdziałem pojawi się zdjęcie domu Leny :D
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU <33
Subskrybuj:
Posty (Atom)